Marta Majchrzyk – biegowa bohaterka, która uratowała Andrzeja Pilskiego

18359516 1321141814601707 7555337710806035734 o

Podczas XXIV Maratonu Solidarności omal nie doszło do tragedii. Mianowicie na 21 km, Andrzej Pilski znany szerzej jako osoba biegająca boso, miał zawał serca. Na szczęście obok Andrzeja Pilskiego, biegła Marta Majchrzyk, która błyskawicznie zareagowała na sytuację i dokonała pomyślnej reanimacji.

Posiadanie umiejętności czy choćby wiedzy na temat udzielania pierwszej pomocy jest bezcenne. Stąd nasuwa się pytanie, czy każdy potrafiłby się zatrzymać, aby uratować komuś życie?  To oczywiście trudne pytanie, ale mamy nadzieję, że wywiad z Martą Majchrzyk pozwali wskazać jak prawidło zachować się w takiej sytuacji.   

Maciej Gach: Pierwszy raz spotkała Ciebie sytuacja, gdy ratowałaś komuś życie?

Marta Majchrzyk: Zgadza się, to był pierwszy raz, gdy ratowałam komuś życie.

Czy to co zrobiłaś, uważasz za bohaterstwo czy za coś oczywistego?

Nie wiem czy to jest bohaterstwo, ale oczywiste jest to, że gdyby okazało, że nikt nie pomógłby panu Andrzejowi, to pewnie ja miałabym wyrzuty sumienia, dlaczego ja tego nie zrobiłam. Niektórych paraliżuje taka sytuacja i zanim zareagują, mija cenny czas, który jest na wagę życia.

Pamiętasz jak to się stało, że nagle zaczęłaś reanimować Andrzeja Pilskiego?

Szczerze powiedziawszy, to wtedy byłam jak w transie i nawet nie pamiętam co się działo jak klęknęłam przy Panu Andrzeju Pilskim. Również nie jestem w stanie sobie przypomnieć, ile minut trwała sama reanimacja. Ogólnie tuż po mnie zatrzymał się chłopak, który powiadomił służby medyczne i teoretycznie mogło to wszystko trwać jakieś 6 minut do przyjazdu karetki.

Kiedy nauczyłaś się udzielać pierwszej pomocy?

Może nauczenie się udzielania pierwszej pomocy będzie zbyt górnolotne, ale w zeszłym roku byłam na szkoleniu pracowniczym, na które zostałam wysłana przez osobę od BHP.

Według Ciebie łatwo jest ratować komuś życie?

Nie jest łatwo ze względu na to, że każda sekunda się liczy. Do tego dochodzi stres, który powoduje niesamowity skok adrenaliny, bo nie wiadomo jak szybko przyjedzie karetka.

Wiedziałaś kim jest przez Ciebie uratowany Andrzej Pilski?

Nie znałam Pana Andrzeja, a jego nazwisko nic mi nie mówiło. Przed startem zwrócił moją uwagę, bo był boso. Pan Andrzej skontaktował się ze mną po wyjściu ze szpitala.

Co ciekawe, to mimo sytuacji, która Ciebie spotkała, udało Ci się ukończyć Maraton Solidarności – miałaś przez chwilę myśli, aby zrezygnować z kontynuacji biegu?

Tak, zastanawiałam się co dalej, ponieważ miałam poważne wątpliwości czy dam radę ukończyć bieg po tym wszystkim. Na szczęście udało się zaliczyć królewski dystans, gdyż biegli ze mną wspaniali ludzie, którzy wspierali mnie cały czas – za co im ogromnie dziękuję.

2 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy
A dlaczego zdecydowałaś się na udział w Maratonie Solidarności?

Maraton Solidarności był zaplanowany przy okazji wakacji i rodzinnego wyjazdu. Ogólnie nigdy nie byłam w Trójmieście (nie licząc tego, że miałam okazję być tutaj jako dziecko), więc była możliwość, aby to w końcu zmienić. Wiadomo, że Maraton Solidarności jest dość specyficznym i trudnym biegiem, gdyż odbywa się w środku lata, dlatego celem było ukończenie biegu w regulaminowym czasie, co udało się zrealizować.

A  skąd u Ciebie wzięła się pasja biegania?

Miałam kilka podejść, żeby zacząć, ale po kilku treningach się kończyło. Niestety 8 godzin w pracy za biurkiem nie służy zdrowiu i coś musiałam zacząć robić, aby ten stan rzeczy zmienić. Zawoziłam syna na treningi judo i z innymi mamami zaczęłyśmy spacerować w między czasie, co następnie przerodziło się w truchtanie wokół boiska. Moje pierwsze 5 km było podczas Biegu Mikołajkowego – było zimno, dużo śniegu, ale dałam radę i nie byłam ostatnia.

Kilka lat temu zaliczyłam „5 dla Bartka”. Było to moje pierwsze marzenie i cel. Zresztą uważam ten bieg za najpiękniejszy na świecie – uczestniczę  w nim co roku. Oczywiście mam na koncie trochę biegów na dystansie 10 km. Natomiast moją pierwszą połówką był Półmaraton Kielecki – sieBiega. Debiutowałam tam jako wolontariusz, a widząc na mecie kilku moich znajomych, bardzo im zazdrościłam, więc miałam postanowienie, że sama przebiegnę półmaraton – dzięki temu przebiegłam go już trzy razy.

3 copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy copy
Innym celem był maraton, który chciałam pobiec na 40-te urodziny. Udało się w zeszłym roku w Poznaniu. W tym roku spontanicznie była Hyża Durbaszka w Szczawnicy oraz kolejne marzenie, czyli Wings for Life w Poznaniu.

Bardzo lubię lokalne i tematyczne biegi typu – „Nie cyckamy się z rakiem” w Suchedniowie lub charytatywne dla dzieci lub innych potrzebujących. Nie biegam szybko – raz pokonałam 5 km poniżej 25 minut, czy dychę poniżej 50 minut. Jednym słowem, biegam wtedy, kiedy czas mi na to pozwala.

Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj