Żużlowcy Zdunek Wybrzeża sprawili zawód kibicom i zostają na kolejny rok w pierwszej lidze. Stało się tak po bardzo pechowym i nierównym sezonie w ich wykonaniu. Źle dobrany skład i szkoleniowiec – to główne przyczyny niepowodzenia żużlowców na zapleczu PGE Ekstraligi.
Cel przed sezonem był jasny – awans do ekstraligi. Cel może i był, ale w trakcie sezonu pojawiły się problemy z jego realizacją. Kolejny raz gdańszczanie fatalnie radzili sobie przed własną publicznością. Co prawda pokonali na inaugurację Wandę Kraków, ale obraz formy gdańskich zawodników, całkowicie zamazała postawa drużyny z Krakowa, która w tym sezonie przeszła obok rozgrywek i była głównym dostarczycielem punktów.
KĘDZIORA ZEPSUŁ TOR
Jedną z przyczyn słabej dyspozycji gdańskich zawodników był trener Lech Kędziora. Za kulisami głośno mówiło się, że szkoleniowiec absolutnie nie znalazł wspólnego języka z zawodnikami. Ponadto kolejny raz gdańszczanie nie potrafili spasować się z własnym torem, a coraz częściej jako głównego winowajce wymieniano właśnie doświadczonego szkoleniowca. Ostatecznie prezes klubu Tadeusz Zdunek stracił cierpliwość i zwolnił Kędziorę. Jego miejsce zajął niegdyś wybitny żużlowiec gdańskiej drużyny i wieloletni pracownik klubu – Mirosław Berliński. To była jedna z lepszych decyzji, którą podjęli włodarze klubu.
PERSONALNE WĄTPLIWOŚC
Z dużym dystansem podchodziliśmy do budowy składu Zdunek Wybrzeża. Nie obawialiśmy się siły uderzenia obcokrajowców, bo tutaj Zdunek Wybrzeże trafiło niemal w stu procentach. Jedynym niewypałem okazał się Patrick Hougaard, który był niejako opcją zastępczą. Do ostatniej chwili ważyły się losy Mikkela Becha, który na początku nie chciał jeździć w lidze polskiej, ostatecznie zmienił decyzję. Całe szczęście, bo wspomniany Hougaard nie wziąłby na barki odpowiedzialności za wynik spotkania.
Nieporozumieniem okazało się zestawienie polskiej formacji seniorów. Największym – Michał Szczepaniak, który nie potrafił odnaleźć się przez cały sezon. Miewał dobre występy, ale większość określmy mianem słabych. Budowa polskiej formacji seniorów była niejako wymuszona. Stało się tak za sprawą zamieszania z Kacprem Gomólskim. W Wybrzeżu mówią o niezdecydowaniu zawodnika i szukaniu lepszych okazji, w środowisku żużlowca dominują opinie, że to gdańszczanie okazali się w negocjacjach stroną która zawiniła. Prawda zapewne leży gdzieś po środku, ale fakty są takie, że właśnie brak „Gingera” wymusił budowę takiego, a nie innego składu. Nie wykluczone, że po bardzo przeciętnym sezonie Gomólski ponownie wróci na zaplecze ekstraligi, bo ta niewątpliwie go w tym sezonie zweryfikowała.
BERLIŃSKI I DANISH MAFIA
W Wybrzeżu myślą już o budowie składu na nowy sezon. W perspektywie 2019 roku jedno jest pewne. Trenerem żużlowców Zdunek Wybrzeża pozostanie Mirosław Berliński. Niewątpliwie zostaną także Duńczycy. Dla Andersa Thomsena, Mikkela Michelsena i Mikkela Becha angaż w Gdańsku powinien być priorytetem. To dobra baza wypadowa w kierunku Skandynawii, to także finansowa gwarancja. Każdy z nich jest tak w przełomowym wieku. Przyszły sezon może okazać się przełomowym w karierze każdego z nich.
POLACY? DO WYMIANY
Do całkowitej przebudowy może dojść w polskiej formacji seniorskiej. Niemal pewne jest to, że z Gdańskiem pożegna się Michał Szczepaniak. Ten sam los może spotkać także Oskara Fajfera. Zdunek Wybrzeże musi jednak uważnie wertować rynek. Zawodników, którzy mogliby na odpowiednim poziomie zastąpić wspomnianą dwójkę jest niewielu. Niewykluczone, że w Gdańsku ponownie zobaczymy Kacpra Gomólskiego, ale te doniesienia pozostawiamy na razie w sferze spekulacji. Klub, rozmowy kontraktowe może zacząć dopiero pod koniec października..