Wspaniała końcówka, skuteczność Macieja Jankowskiego i wybudzenie się z jesiennego snu pierwszej połowy. Arka pokonała Zagłębie Lubin 3:1 mimo, że przegrywała przez prawie 50 minut.
Były szumne zapowiedzi że to będzie najważniejszy mecz Arki w tym sezonie, że jego wygranie przybliży Arkę do czołówki ligi i walki o pozycję z zespołami silniejszymi. Przez długi czas na to się nie zapowiadało, ale to, co zrobili żółto-niebiescy pod koniec spotkania, zostanie im zapamiętane na długie miesiące. Dwa gole w 10 minut, kolejne dwie okazje do zdobycia niewykorzystane, ale summa summarum najefektowniejsze 3 punkty zdobyte przez gdynian w gtym sezonie stały się faktem.
POŁOWA DO ZAPOMNIENIA
Pierwsza połowa miała dwa oblicza. Najpierw atakowała Arka, ale gola zdobyło Zagłębie. Potem dominowali już goście, tyle że gola nie zdobył wówczas nikt. Trener Smółka przed meczem był zmuszony wymienić piłkarzy na kilku pozycjach. Kontuzjowanego Adama Deję zastąpił Adam Danch, a w ataku zmagającego się z urazem kostki Aleksandara Koleva zmienił Rafał Siemaszko. I o ile na początku było żwawo i z pomysłem, ale bez wykończenia, to w późniejszych fragmentach pierwszej części nie było ani jednego, ani drugiego.
ZŁE MIŁEGO POCZĄTKI
To, co dobre, miało jednak nadejść znacznie później, czyli w drugiej połowie. Gdy wydawało się, że piękno futbolu nie zagości w niedzielę przy Olimpijskiej, to ostatnie dwa kwadranse zrekompensowały kibicom fragmenty nudy, brzydką aurę i deszcz. Najpierw Nalepa pięknym strzałem z rzutu wolnego, potem dwukrotnie Jankowski i dla tak grającego zespołu nawet przez 15 minut, można „przenudzić” się wcześniejsze 70. Zagłębie wyraźnie pogubiło się także po stracie Jakuba Tosika za dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę.
Arka łapie kontakt z czołową ósemką i do tej pozycji traci już tylko dwa punkty. Maciej Jankowski, budzący niezadowolenie wielu kibiców z początku sezonu, w niedzielę godnie wyszedł im naprzeciw.
pkat