Koszykarze Asseco Arki boleśnie przekonują się o różnicy poziomów pomiędzy polską ligą, a rozgrywkami w Europie. Na krajowym podwórku dotychczas gdynianie wygrywają wszystko, a poza granicami kraju wszystko przegrywają. Dla Cedevity Zagrzeb byli równorzędnym rywalem, ale tylko przez trzy kwarty. Czwarta zakończyła się klasycznie – zdecydowaną dominacją rywali i porażką Asseco Arki 61:78. By nie stracić dystansu do pozostałych drużyn w grupie B rozgrywek Eurocup, podopieczni Przemysława Frasunkiewicza musieli w środę pokonać Cedevitę Zagrzeb. Zadanie z gatunku niełatwych – przeciwnik uchodzący za silniejszego, a na pewno przez ostatnie lata, za bardziej obytego w Europie. W końcu to Mistrz Chorwacji i drużyna, która w swojej lidze nie pozostawia złudzeń przeciwnikom, kto panuje w kraju na Bałkanach niepodzielnie od 2013 roku.
ZACZĘLI SŁUSZNIE – BEZ KOMPLEKSÓW
ZNOWU TO SAMO
Tyle że w trakcie spotkania, kibice mogli wykrzyczeć „gdzieś już to grali” . Mecz przeciwko chorwackiej Cedevicie niewiele różnił się od tych z rosyjskim Lokomotivem i tureckim Tofasem. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza walczyli, trzymali wynik przez trzy kwarty, by w czwartej oddać zdecydowanie inicjatywę rywalom. Porażki więc bolą podwójnie, bo uświadamiają że za ładną grę dodatkowych punktów nie
ROZREGULOWANE CELOWNIKI
Widowisko w Gdynian Arenie było festiwalem pudeł z dystansu w wykonaniu obu drużyn. Arkowcy trafiali zza linii 6,25 ze złą skutecznością 27 procent. Jeszcze gorzej w tym aspekcie prezentowali się goście, którzy zakończyli mecz z 25 procentami trafionych trójek.