Powtórka z rozrywki w wykonaniu koszykarzy Arki Gdynia. Podopieczni Przemysława Frasunkiewicza ulegli na wyjeździe Cedevicie Zagrzeb w Eurocupie po bardzo dobrych trzech i znacznie słabszej czwartej kwarcie 87:94. Gdyby w koszykówce końcowa syrena następowała po 30 minutach, Arka miałaby w Eurocupie ze trzy zwycięstwa więcej. Niestety to ostatnia odsłona, zdradzająca przygotowanie fizyczne zespołów, weryfikuje kto jest lepszy. A lepsi w przeciągu wszystkich meczów grupowych byli rywale gdyńskiego zespołu.
Tak było też w środę. Arka grała odważnie, ambitnie, za sprawą głównie Josha Bosticia prowadziła wyrównany bój przeciwko znacznie bardziej doświadczonej Cedevicie, ale ostatecznie przegrała.
WACHLARZ NIE WYSTARCZA
– Jesteśmy już bardzo zmęczeni fizycznie – mówił po niedzielnym spotkaniu ligowym trener Arki Przemysław Frasunkiewicz, niejako tłumacząc to, w jakiej dyspozycji przyjdzie im walczyć w Zagrzebiu z Cedevitą. Zespół płaci „frycowe” za grę na dwóch frontach dość wąską rotacją. I o ile na polskim podwórku deficyt sił daje się nadrobić doświadczeniem, o tyle w starciach z rywalami z Europy ten wachlarz okazuje się zbyt wąski.
WYKORZYSTALI SŁABOŚĆ ARKI
Cedevita odjechała w ostatniej części na 12 punktów, później utrzymywała to prowadzenie, wygrywając ostatecznie 94:87. Kunszt pokazał uczestnik draftu NBA 2014, amerykański rozgrywający Justin Cobbs, który zdobył 24 punkty. Ale gdynianie mogą przygodę w Eurocupie traktować jako cenną zdobycz – doświadczenia, obycia, wyciągnięcia wniosków i – być może w przyszłym roku – ręki po wzmocnienia.
Cedevita Zagrzeb – Arka Gdynia 94:87
Paweł Kątnik