Frekwencja na meczach Lechii jest ostatnio fatalna – to wiedzą wszyscy. Dobitnie pokazała to liczba kibiców oglądających na Stadionie Energa ligowy hit z Jagiellonią Białystok. Trybuny podczas spotkania lidera z wiceliderem ekstraklasy świeciły pustkami. Zamiast więc po prostu mówić, jak jest źle, trzeba się zastanowić, dlaczego jest tak źle? W teorii Lechia ma wszystko, żeby przynajmniej w połowie zapełniać piękny, wielki obiekt. Jest na pierwszym miejscu w tabeli, na własnym boisku nie przegrała od miesięcy, ma efektownie grających piłkarzy, a sam stadion jest jednym z najpiękniejszych w Europie. Argumentem, który od lat podnoszony jest w kwestii frekwencji na meczach ekstraklasy, jest pogoda. Rzeczywiście, dwie godziny na zewnątrz w listopadowej lub grudniowej aurze to niekoniecznie rozrywka pierwszego wyboru. Ale pogoda jest podobna co roku, a na trybunach „liczby” inne.
Aby porównanie miało sens, trzeba zestawić ze sobą frekwencje z sezonów o podobnej „wartości sportowej”. Dla Lechii rozgrywki, w których osiągała zbliżone do aktualnych rezultaty, to sezon 2016/17. Dla zobrazowania podzieliliśmy mecze rozgrywane do końca roku kalendarzowego na dwie części: od początku sezonu do końca września i od początku października do ostatniego meczu w grudniu. Oto frekwencja na domowych meczach Lechii sprzed dwóch lat:
Gołym okiem widać, jak drastycznie spada frekwencja w okresie, w którym mocno zaczynają spadać również temperatury. Ale porównajmy liczby z sezonu 2016/17 do obecnych.
Tym razem mamy paradoks. Im robiło się zimniej, tym na stadion przychodziło więcej kibiców. Trzeba jednak mieć na uwadze, że na przełomie października i listopada Lechia u siebie rozegrała dwa bardzo prestiżowe mecze – z Arką i Cracovią. Zwłaszcza frekwencja na derbach zaburza generalną tendencję i znacząco zawyża średnią. A prawdziwość tezy, że im bliżej świąt, tym stadiony bardziej świecą pustkami, dobitnie potwierdziło niedzielne spotkanie z Jagiellonią. Hit kolejki, spotkanie na szczycie, więc naprawdę wartościowy mecz, a na trybunach 11 931 osób.
POGODA TO NIE WSZYSTKO
Czy jednak można wszystko zrzucić na pogodę? Gdyby to było tak proste, średnia frekwencja sprzed dwóch lat powinna być zbliżona do aktualnej. Tymczasem zwłaszcza przy porównaniu „okresów letnich” mamy ogromną różnicę. Średnio pięć tysięcy osób mniej przychodziło na stadion w lipcu, sierpniu i wrześniu tego roku w porównaniu do roku 2016. W tym momencie trzeba się zastanowić, co i kto ma przyciągnąć kibiców – nie fanatyków, a „niedzielnych” kibiców – na jedną z aren Euro 2012. To jest zadanie klubowego marketingu i trudno oprzeć się wrażeniu, że w tym obszarze są ogromne rezerwy.
FENOMEN ROKU 2015
Znów cofnijmy się parę lat wstecz. Końcówka sezonu 2014/15. Po 26. kolejce Lechia jest na 7. miejscu, ma 14 punktów straty do lidera – sytuacja sportowo dużo gorsza od obecnej. Do Gdańska w 27. serii gier przyjeżdża Legia. Sprawna, dobrze zorganizowana akcja marketingowa przyciąga na trybuny 36 500 widzów. Wynik w polskich warunkach kosmiczny, powstaje piękna kartoniada, ale to jeszcze nie wszystko. Klub w ramach prezentu dla kibiców ogłasza, że na spotkanie z Górnikiem Łęczna osoby, które przyszły na pojedynek z Legią wejdą za darmo. W efekcie na spotkaniu z drużyną, która aktualnie toczy zacięte boje w II lidze, przyszło ponad 23 tysiące kibiców! Akcja z efektem znakomitym, bo można bezpiecznie założyć, że w „normalnych” warunkach ten mecz nie przyciągnąłby na trybuny nawet 20 tysięcy widzów.
NIE ZMARNUJMY SZANSY
Drużyna Lechii w tym sezonie ma wszystko, co potrzebne, żeby osiągnąć sukces. Na boisku spisuje się bez zarzutu. Sporo do zrobienia biało-zieloni mają jeszcze w innych obszarach. Te rozgrywki być może przyniosą historyczny sukces. Byłoby wielką szkodą, gdyby na żywo te bezprecedensowe być może wydarzenia dalej oglądało tak niewielu kibiców.
Dane dot. frekwencji: www.90minut.pl