Zmierzch gwiazd w piłkarskiej ekstraklasie. Peszko, Borysiuk, Malarz, Mączyński, Kante na liście odrzuconych

Sławomir Peszko i Arkadiusz Malarz to dwa najgłośniejsze nazwiska ludzi niechcianych przez trenerów. Ten pierwszy – uczestnik mundialu zaczął ten sezon od trzymiesięcznej dyskwalifikacji za brutalny faul, ten drugi z pierwszego – stał się czwartym bramkarzem mistrzów Polski. Obaj należeli do liderów Lechii Gdańsk i Legii Warszawa – drużyn otwierających tabelę ekstraklasy.

W LECHII STABILNIE

Trener Piotr Stokowiec konsekwentnie realizuje standardy, które ustalił. Z listy graczy „zawodowo użytecznych” zostali skreśleni starsi piłkarze. Krasic i Wojtkowiak z pokorą przyjęli przejście na sportową emeryturę, Peszko i Borysiuk zaczęli rozglądać się za nowym pracodawcą. Problemem są kontrakty z Lechią. Wobec wynikowej recesji nie ma możliwości, by ktokolwiek zdecydował się na przyjęcie gdańskich warunków, czyli zobowiązania do świadczenia w wysokości około 100 tys. zł. Obaj piłkarze poważnie myślą o dalszej grze, a w Lechii takich szans już nie otrzymają.

W przypadku Borysiuka pojawia się kierunek Zabrze, gdzie nastąpiła kadrowa zapaść po odejściu kilku czołowych graczy. Górnik w perspektywie straty Szymona Żurkowskiego, którym interesuje się Legia oraz menedżerowie drużyn włoskich, angielskich i tureckich, potrzebuje nowych liderów. Taki potencjał ma z pewnością niespełna 28-letni pomocnik, który chyba zbyt szybko ruszył na podbój świata i teraz potrzebuje stabilności oraz gry.

Zdecydowanie gorsze perspektywy ma przed sobą Sławomir Peszko. Skrzydłowy w tym roku skończy 34 lata. Ponadto wyrobił sobie opinię człowieka okazjonalnie szalonego, na dodatek pozostającego poza grą od ponad pół roku. Pojawiał się temat Lecha Poznań, ale Adam Nawałka, fundament budowanej przez siebie drużyny opiera na graczach perspektywicznych. Dlatego w pierwszej kolejności ściągnął z wypożyczeń kilku wychowanków „Kolejorza”, którzy już otrzymują szanse. Dosyć humorystycznie brzmi w tej sytuacji wpis Peszki na portalu społecznościowym, że rezygnuje z występów w reprezentacji Polski.

Młodzież ma się dobrze także w Lechii. O miejsce w składzie powalczą Makowski, Sopoćko, Żukowski, Macierzyński i Fila. Do pierwszej drużyny dołączyli Dymerski, Petk i Cegiełka. W Suwałkach będzie ogrywał się Chrzanowski.

KANTE W ARCE?!

Jose Kante wyrobił sobie nazwisko w Płocku, ale Legia Warszawa to były już zbyt wysokie progi. Dwie bramki w 16 meczach sprawiły, że trener Ricardo Sa Pinto nie zabrał Gwinejczyka na zgrupowanie do Portugalii, dając mu wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Po kilkunastu godzinach o Kante zaczęto mówić w kontekście ewentualnego transferu do Arki. Kolew i Siemaszko strzelają zbyt mało goli i napastnik na poziomie 10-12 bramek w sezonie byłby rzeczywistym wzmocnieniem. Czekamy na potwierdzenie lub dementi. Chyba, że to plotka lżejszego kalibru, wówczas umrze śmiercią naturalną. Na razie owocem współpracy gdyńsko-południowoamerykańskiej są Urugwajczyk Baran i Meksykanin Chavez. Trener Zbigniew Smółka ściągnął także ze Stali Mielec kolejnego byłego podopiecznego – Maksymiliana Banaszewskiego.

WISŁA SIĘ ROZPŁYWA

Jeszcze niedawno bardzo prawdopodobny był powrót do Krakowa Jakuba Błaszczykowskiego. Po rozwiązaniu kontraktu z Wofsburgiem, 33-letni reprezentant Polski postanowił wrócić do kraju. W Wiśle jednak nie ma pieniędzy i osób decyzyjnych.  Jest za to prokurator i tutaj będziemy mieli raczej pracę od podstaw, niewykluczone, że daleko od Lotto Ekstraklasy.

Błaszczykowskiego i np. Macieja Sadloka możemy szybciej spotkać z Zabrzu. Zoran Arsenic pewnie wzmocni Legię Warszawa, bo z gry obrońców Sa Pinto nie może być zadowolony.

RICARDO SA PINTO JAK STOKOWIEC

Portugalski trener mistrzów Polski jest człowiekiem stanowczym. Nie zawahał się odsunąć od drużyny, cieszącego się wielkim poważaniem w szatni i na trybunach, Arkadiusza Malarza. Nie zrobiła na nim wrażenia reprezentacyjna przeszłość Krzysztofa Mączyńskiego. Nie miał problemów z pożegnaniem Kante i Pasquato. Trudny czas przed Michałem Pazdanem. Jeśli przyjdzie Arsenic, to kolejny reprezentant Polski o mistrzostwo będzie walczył najwyżej jako rezerwowy.

Włodzimierz Machnikowski/mkul

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj