Już pięciokrotnie miał kontaktować się z byłym pracodawcą, by przyznać się do błędu i próbować odzyskać utracone zaufanie. O tym, że chce wrócić do ambitniejszej sportowo Barcelony, Neymar wiedział już pod koniec ubiegłego sezonu.
Posłuchaj audycji:
MĄDRY BRAZYLIJCZYK PO SZKODZIE
Sierpień 2017 roku, powitanie przez radośniejszą niż zwykle, bo oprawioną zdjęciem Brazylijczyka wieżę Eiffla i oszałamiająca kwota 222 milionów euro w tle. W takich okolicznościach, po czterech sezonach gry w Barcelonie, Neymar witał się z upragnionym wówczas Paryżem, a także z tym, co klub ze stolicy Francji miał mu dać.
Nie chodziło o jeszcze większe pieniądze, ani lepsze niż na wybrzeżu Hiszpanii życie. Niepotrzebny był mu bardziej luksusowy apartament, ładniejszy widok z okna, ani kolejny samochód. Jedyne, czego chciał, to udowodnić swoją indywidualną wartość. A żeby tego dokonać, to – jak sam doszedł do wniosku – musiał wyjść z cienia kolegi, ale i rywala: Leo Messiego.
POWRÓT SPORTOWO UMOTYWOWANY
Neymar odchodził z Barcelony z powodów przynajmniej po części umotywowanych sportowo, lecz i ego Brazylijczyka miało nie pozostać na zaskakującej decyzji o zmianie klubu stratne. Neymar chciał być liderem, bo uważał, że jest na tyle dobry, by to wokół niego skupiał się projekt klubu, w którym gra – bądź zagra.
Problem w tym, że w Barcelonie projekt skupiał się na Messim, a w Paryżu… „W Paryżu w ogóle brak jakiegokolwiek konkretnego projektu sportowego”, miał żalić się w imieniu Neymara jego ojciec i reprezentant, w ostatniej rozmowie z prezesem Barcelony Josepem Bartomeu.
Brazylijczyk bardzo szybko zdał sobie sprawę z tego, że przenosząc się do Paris Saint-Germain popełnił duży błąd. Szybko, bo pierwszy z łącznie pięciu już kontaktów na linii Neymar – Barcelona miał nastąpić już wiosną ubiegłego roku, a więc pod koniec jego pierwszego sezonu w PSG. Czy Barcelona przyjmie całkiem niezłego wciąż, trzeba przyznać, Neymara z powrotem do swojej szatni, to już jednak zupełnie inna kwestia.
POWRÓT SENTYMENTALNY
Do swojego byłego klubu z powodzeniem powrócił w ubiegłym tygodniu grający w barwach reprezentacji Portugalii rodak Neymara, Pepe. To w FC Porto żelaznego obrońcę dostrzegł Real Madryt, w którym następnie, począwszy od roku 2007, zawodnik spędził dziesięć długich lat.
Po prawie 12 latach nieobecności na portugalskich boiskach, Pepe wraca do Porto, w którym najpewniej zakończy swoją przygodę z piłką. Zanim to jednak nastąpi, 35-latek powalczy o kolejne mistrzostwo Portugalii. Tych z FC Porto wywalczył już dwa, w sezonach 2005-06 i 2006-07, a pięć punktów przewagi nad drugą Benfiką pozwala wierzyć, że już w maju może wznieść kolejne trofeum.
SZCZODRY GEST
Zanim jednak Brazylijczyk opuścił w grudniu zmagający się z finansowymi trudnościami Besiktas, zostawił po sobie więcej niż tylko dobre wrażenie – w żaden sposób niezwiązane z 52 występami w lidze, pucharze oraz w rozgrywkach europejskich.
Pepe nie tylko zgodził się na pozbawione wszelkich kosztów rozwiązanie własnego kontraktu, który teoretycznie wiązał go z klubem z Turcji jeszcze do czerwca tego roku. Przed odejściem obrońca pokrył również wypłaty niektórych z pracowników klubu, rozstając się z byłym pracodawcą z klasą i w przyjaznej atmosferze.
Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o godzinie 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.