„Bieganie daje mi tyle pozytywnej energii, że nie ma takiej mocy, która utrzymałaby mnie w domu” – mówi Tomasz Szczykutowicz

Gdański Biegacz 1

Jednym z bardziej rozpoznawalnych biegaczy w Trójmieście jest Tomasz Szczykutowicz, znany szerszej jako Gdański Biegacz.

Zapewne wielu z Was miało możliwość zobaczenia podczas zawodów biegowych, dość ekspresyjnego, ubranego w charakterystyczny czerwony bezrękawnik z napisem Szalony Gdańsk BiegaTomasza Szczykutowicza.

Gdański bloger należy do tak zwanych ambitnych amatorów, którzy traktują bieganie jako coś więcej, niż tylko zwykłą aktywność fizyczną. Dla niego jest to sposób na życie, dzięki czemu może wyrazić siebie i pokazać innym, że ciężka praca – zawsze przynosi pozytywne rezultaty.

A jak zaczęła się przygoda Tomka z bieganiem i czy łatwo było mu osiągnąć wyniki, które dają mu obecnie sporo zasłużonych laurów? O tym dowiecie się w poniższym wywiadzie jaki przeprowadził z Gdańskim Biegaczem – Maciej Gach.

Maciej Gach – Mam wrażenie, że należysz do grupy tych osób, które kochają się ruszać?

Tomasz SzczykutowiczZgadza się. Do sportu ciągnęło mnie od zawsze. Już jako dziecko nie mogłem usiedzieć w domu i uwielbiałem grać w piłkę z kolegami. Każdy wtedy chciał być jak Zinedine Zidane. Już na ostatnich lekcjach patrzyłem tylko na zegar, myślami będąc na boisku.

Kiedy trochę podrosłem, próbowałem swoich sił w szkole sportowej oraz w kilku klubach piłkarskich. Potem pojawiło się taekwondo. Wyjazdy na zawody. Poznałem co to rywalizacja, udało mi się nawet stanąć kilka razy na podium. Jednak szkoła sportowa i treningi piłki nożnej zajmowały mi większość czasu, więc skupiłem się na tym. Przez kilka lat grałem w amatorskiej lidze salezjańskiej w Gdańsku. Bardzo mile wspominam ten czas. Jednak życie pisze różne scenariusze, bo nasza drużyna niestety się rozpadła.

A jak to się stało, że zainteresowałeś się bieganiem?

W nowej pracy spotkałem kilku pozytywnie zakręconych ludzi, którzy wciągnęli mnie w bieganie, a największy wpływ miał na mnie mój przyjaciel Andrzej.

Jak wyglądały Twoje początki?

Pierwszy trening wykonałem sam. Było to 8 km w średnim tempie, tak 5 minut i 10 sekund na kilometr. Wyszło całkiem nieźle, więc pomyślałem, że zapiszę się na pierwsze zawody. Wystartowałem w sopockim PZU Biegu Nowych Idei na dystansie 5 km. Uzyskałem czas 24 minuty z hakiem i zająłem 108 miejsce na prawie 700 startujących. Wtedy nie myślałem nawet, że bieganie stanie się moją pasją i zajmie tak dużą część mojego życia.

Co ciekawe, pierwszy oficjalny start zaliczyłeś ponad 10 lat temu w Biegu św. Dominika.

Wystartowałem z czystej ciekawości. Chciałem spróbować swoich sił. Wtedy jeszcze mój czas pochłaniały treningi piłki nożnej, ale ewidentnie bieganie gdzieś już tam chodziło mi po głowie.

Można powiedzieć, że Twoja biegowa przygoda na dobre zaczęła się od prowadzenia bloga?

Kilka miesięcy po pierwszym starcie w 2015 roku, pomyślałem o prowadzeniu własnego bloga o tematyce biegowej. Chciałem podzielić się swoimi doświadczeniami, emocjami oraz szukałem ludzi, którzy tak jak ja, żyją bieganiem. Sportowcy wiedzą, że przecież w grupie siła. Wzajemna motywacja do działania i wymiana doświadczeń dodają mi większego powera.

Swój blog nazwałeś Gdański Biegacz – zastanawiałeś się nad innymi nazwami?

Chyba nie. Gdański Biegacz to był pierwszy i ostateczny pomysł na nazwę. Nie żałuję, bo dzięki temu jestem dzisiaj dość rozpoznawalny wśród biegaczy.

Gdański Biegacz 4
Później przyszedł czas na Szalony Gdańsk Biega.

Szaleni to przede wszystkim moi przyjaciele, z którymi łączy mnie wspólna pasja. Joannę, Katarzynę i Andrzeja poznałem w pracy. To właśnie dzięki nim zacząłem trenować. Postanowiliśmy połączyć siły, wzajemnie motywować się, wspierać i brać udział w zawodach. Tak właśnie powstał projekt Szalony Gdańsk Biega.

Twoja życiówka na dychę wynosi 37:31, natomiast półmaraton pobiegłeś w 1:22:39. Co trzeba robić, aby osiągać takie wyniki?

Nic w życiu nie przychodzi łatwo, na wszystko trzeba zapracować. Myślę, że wiele dało mi to, iż tak naprawdę od dziecka prowadziłem aktywny tryb życia. Jednak wszyscy, którzy marzą o osiąganiu dobrych wyników, muszą pamiętać, że tylko ciężka praca przynosi efekty. Regularne i odpowiednio dobrane treningi, rozciąganie, regeneracja to wszystko ma ogromne znaczenieMoje treningi wyglądają różnie. Wszystko zależy od celów jakie zakładam na dany sezon. Każdy cykl treningów jest odpowiednio dostosowany do dystansu na jakim zamierzam startować w zawodach. Staram się biegać pięć/sześć razy w tygodniu. Co daje średnio 300 km w miesiącu.

Masz ulubiony dystans?

Tak naprawdę rodzaj zawodów i dystanse na których biegnę, nie mają dla mnie takiego znaczenia jak to, że podczas każdego eventu mogę spotkać ludzi, którzy są tak samo zakręceni jak ja. To sprawia, że zawsze świetnie się bawię, niezależnie od wyniku. Jeśli już musiałbym wybrać jeden ulubiony dystans, to byłby to dystans maratoński, gdyż tutaj możemy zobaczyć jakie jest prawdziwe oblicze biegacza.

Przy starcie w maratonie mamy mnóstwo pozytywnej energii, motywacji i woli walki. Potem zaczyna się wyścig z czasem i samym sobą. Kibice na trasie są niesamowici i zawsze dodają mi sił. Bez nich nie byłoby to samo. W okolicy 30 km pojawia się kryzys, ból, cierpienie i myśli – Co ja tu robię, co chcę sobie udowodnić? Na mecie znów jestem wulkanem energii. Jest! Zrobiłem to, nie poddałem się, ponownie udało się złamać trzy godziny! To niesamowita nagroda za całą pracę i wysiłek jaki w to wkładam.

Gdański Biegacz 2
Często udaje Ci się stanąć na podium. Startując w danych zawodach, zdarza się, że wybierasz je pod kątem tego, aby mieć szansę na pudło?

Lubię rywalizację i wyzwania. Dlatego niezależnie od tego w jakich zawodach startuję, staram się być do nich jak najlepiej przygotowany i dać z siebie wszystko. Oczywiście nie zawsze jest się w stanie osiągnąć zamierzony cel, ale jak się uda być na podium – to radość na mecie jest ogromna.

Można powiedzieć, że jesteś ambitnym amatorem. Uważasz, że możesz biegać jeszcze szybciej?

Cały czas dążę do tego, aby stawać się coraz lepszym. Ciężko trenuję i nie zamierzam się poddać. Chciałbym kiedyś wygrać maraton. Moje najbliższe cele to zimowy Trójmiejski Ultra Track, Półmaraton Gdynia czy start w sztafecie podczas Gdańsk Maratonu. Swoją drogą to dodam, że jako ambasador 5. Gdańsk Maratonu, zapraszam wszystkich do startu 14 kwietnia 2019r. i zmierzenia się z królewskim dystansem.

Co Ciebie najbardziej kręci w bieganiu i motywuje do codziennych treningów?

Bieganie przede wszystkim daje mi dobrą kondycję i samopoczucie. Czuję się świetnie, jestem bardziej otwarty na ludzi oraz czerpię z tego ogromną radość. Każdy trening czy start to pokonywanie swoich słabości i walka z samym sobą. Sukcesy, nawet te najmniejsze, dają mi satysfakcję i siłę do dalszego działania. Bieganie jest częścią mojego życia, sprawia, że jestem po prostu szczęśliwy.

A są czasem takie dni, że masz tego biegania dosyć?

Wiem, że może trudno w to uwierzyć, ale nie. Bieganie daje mi tyle pozytywnej energii, że nie ma takiej mocy, która utrzymałaby mnie w domu i nie pozwoliłaby iść na trening. Kiedy naprawdę się w to wkręcisz, każdy biegacz powie Ci, że nie potrafi się usiedzieć w miejscu. Jednym słowem, nie wyobrażam sobie życia bez biegania.

Gdański Biegacz 3
Jesteś osobą dość ekspresyjną, co można zaobserwować u Ciebie podczas zawodów. Wyrzucanie z siebie okrzyków ma być takim dopingiem przed startem – zwłaszcza, gdy jesteś pacemakerem.

Uwielbiam podczas biegu pomagać innym. Przed startem pozytywne nastawienie to połowa sukcesu. Wiele osób powie Ci, że biegnie się nie tylko nogami, ale też głową. Te okrzyki to nic innego jak tworzenie pozytywnej atmosfery. Staram się zarazić ludzi pozytywną energią.

Tak samo jest podczas biegu. Wiem jak duże znaczenie ma motywowanie ludzi, którzy biegną ze mną na dany czas i nieraz walczą ze sobą, gdy dopada ich kryzys. Wtedy właśnie krzyczę, żeby dodać im energii, podkręcić tempo i pomóc im osiągnąć zamierzony cel. Próbują pokonać swój życiowy rekord i nic zatem dziwnego, że na mecie trochę poszaleję z radości, bo wiem, co czują. A to, że mogę być chociaż małą częścią ich sukcesu, cieszy niezwykle.

A jaki jest Gdański Biegacz prywatnie?

Na co dzień pracuję jako doradca klienta. Staram się godzić pracę, bieganie i życie prywatne. Czasem nie jest to łatwe. Zdarza mi się, że biegowe relacje na blogu Gdański Biegacz, piszę jadąc do pracy, a dopiero wieczorem mogę redagować. Poza bieganiem, lubię jeździć na rowerze i pływać. Miło jest też obejrzeć fajny film w kinie lub wyjść ze znajomymi na kręgle. Trochę czasu zabiera mi też planowanie tego najważniejszego dnia w życiu. Na koniec tego roku szykuje się jeszcze jeden wielki cel.

Pewnie chodzi o ślub?

Tak jest. Swoją drogą, to oświadczyłem się zaraz po przekroczeniu mety, podczas jednego z maratonów i kolejnym złamaniu bariery trzech godzin na tym dystansie – po prostu podwójne szczęście. Wiem, to było szalone, ale nie sposób ukryć, że to cały ja.

Jak znajdujesz czas na godzenie pracy, biegania i codziennego funkcjonowania?

Kiedy robisz coś, co naprawdę kochasz, jesteś pewien, że znajdziesz czas, aby pogodzić życie, pracę i pasję. Wystarczy dobry plan i ustalenie swoich priorytetów. Trzeba mieć pomysł, aby wszystko chodziło jak w zegarku. Ogromną rolę odgrywa wsparcie bliskich. Kiedy masz obok siebie kogoś, kto dba o Ciebie, wierzy w to co robisz, to w Twoim słowniku nie ma miejsca na słowo – niemożliwe!

Więcej szczegółów na: Gdański Biegacz i gdanskibiegacz.blogspot.com.

Maciej Gach

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj