Grał w niezliczonych edycjach koszykarskiego Pucharu Polski. Wygrywał, przegrywał, a na jego oczach znaczenie tych rozgrywek rosło z roku na rok. Filip Dylewicz to weteran parkietów w Polsce. Tuż przed wyjazdem do Warszawy na mecze krajowego pucharu, mówi szczerze i bez przesadnej ekscytacji: – Nie jest ważne, która to edycja. Ważne że chcę ją wygrać.
39-latek nie zagrał w ostatnim meczu ligowym przeciwko Miastu Szkła Krosno. Trener Frasunkiewicz oszczędza doświadczonego podkoszowego na bój w Pucharze Polski w Warszawie. Dla zawodnika Arki turniej o krajowy puchar to czas najpierw spotkań, potem walki o laury.
– Wszyscy zbierają się w jednym miejscu, to będzie fajny turniej, gdzie osiem drużyn spotyka się w jednym miejscu. Taka odskocznia od codzienności typu „praca, dom, praca”. Na pewno spotkamy się z kolegami z innych drużyn i wypijemy kawę – deklaruje Dylewicz.
BYĆ JAK PUDZIAN
Arka w piątkowej parze ćwierćfinałowej zmierzy się z mistrzem Polski Anwilem Włocławek. – Mamy psychologiczną przewagę, bo wygraliśmy z nimi dwukrotnie w lidze. Teraz oni będą chcieli się nam dobrać do skóry, ale – jak to mawia nasz strongman Mariusz Pudzianowski – tanio skóry nie sprzedamy – powiedział Dylewicz.
Posłuchaj rozmowy z Filipem Dylewiczem:
Mecz Arki z Anwilem Włocławek w ćwierćfinale Pucharu Polski w piątek o 20:30. Dzień wcześniej Polpharma Starogard zmierzy się z Legią Warszawa – 18:00.
Paweł Kątnik