To miał być hit koszykarski na miarę finału play-off, a przez długie fragmenty był tylko festiwal błędów. Zespoły Arki i Stelmetu pudłowały rzuty na potęgę i gdyby nie amerykańscy liderzy gospodarzy – Bostic i Florence – to tak naprawdę nie byłoby na co patrzeć. Ostatecznie po show w czwartej kwarcie wspomnianego duetu Arka wygrała ze Stelmetem 78:65 i obejmuje pozycję lidera.
Widowisko przez większą część oglądało się wyjątkowo opornie. Do przerwy zespoły łącznie zdobyły zaledwie 62 punkty, pudłując seriami rzuty i kończąc połowę z żenującymi statystykami nieprzekraczającymi w przypadku Arki 30 procent skuteczności z gry, a w przypadku Stelmetu – 40 procent.
BOSTIC W POJEDYNKĘ
Ale odpowiedzią na przeciętność ligi są indywidualności wykraczające poza wyobrażenia. Nie było go przez miesiąc, ale jak już wrócił, to niemal w pojedynkę wygrał mecz zespołowi Arki. Mowa o Joshu Bosticu – pojawił się na gdyńskim parkiecie pierwszy raz od 27 stycznia i wygranego meczu z Hydrotruckiem Radom. W nowych złotych butach prezentował grę, za którą powinno się… ozłacać. Widział mnóstwo, był pewny siebie, podejmował idealne decyzje. Efekt? Do przerwy aż 21 punktów, czyli tylko o siedem mniej niż wynosił jego rekord sezonu osiągnięty w meczu z Legią Warszawa. Po dwóch kwartach zarówno przeciwnicy, jak i koledzy z zespołu Arki przy Bosticu stanowili tło. On sam zdobył dwa razy więcej punktów do przerwy niż pozostali zawodnicy Arki. Przepaść. Po dwóch kwartach więc 32:30 dla Arki.
Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
Gdy w połowie trzeciej kwarty Stelmet zaczął uciekać na niebezpieczne 6 punktów, kolejną trójkę trafił Bostic, cały mecz kończąc z aż 6 takimi udanymi próbami. Na 2 minuty i 30 sekund przed końcem trzeciej kwarty zielonogórzanie uciekli na 9 punktów. Głównie dlatego, że dla drużyny punktował regularnie niemal cały zespół – Planinić, Starks, Zamojski, Justice, a także Hosley.
SPRAWIEDLIWOŚĆ NIE RÓWNAŁA SIĘ JUSTICE
Justice to zresztą z angielskiego sprawiedliwość. To także nowy nabytek Stelmetu, ale trzeba przyznać uczciwie, że sprawiedliwość wymierzali środowego wieczoru Amerykanie z Arki – Josh Bostic w pierwszej połowie i James Florence w drugiej. Ten pierwszy po miesięcznej przerwie udowodnił, że jest solidnym kandydatem na MVP fazy zasadniczej. Ten drugi, że… będzie konkurentem w walce o to trofeum z tym pierwszym.
Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
Arka zrekompensowała swoim kibicom fatalną postawę przez prawie trzy kwarty, eksponując to co miała najsilniejsze w ostatniej kwarcie – fantazję i polot Florence’a i Bostica. O wartości tych graczy niech świadczy matematyka – pozostali gracze Arki zdobyli łącznie… 20 punktów. Dwójka liderów… 58. I to mogłoby posłużyć za komentarz do tego co działo się w Gdynia Arenie.
Zwycięstwo daje gdynianom pierwsze miejsce w tabeli Energa Basket Ligi i świadomość, że nawet z najsilniejszymi w lidze można wygrać dwoma liderami. Środowe spotkanie przejdzie do historii jako pokaz siły przede wszystkim Bostica. W takiej formie tytuły w Energa Basket Lidze można wywalczać w pojedynkę.
Arka Gdynia – Stelmet Enea BC Zielona Góra 78:65 (19:18, 13:12, 13:18, 33:17).
Punkty:
Arka Gdynia: Joshua Bostic 35, James Florence 23, Deividas Dulkys 9, Marcus Ginyard 5, Bartłomiej Wołoszyn 3, Jakub Garbacz 3, Adam Łapeta 0, Marcel Ponitka 0, Dariusz Wyka 0, Robert Upshaw 0.
Stelmet Enea BC Zielona Góra: Darko Planinic 13, Markel Starks 10, Kodi Justice 9, Przemysław Zamojski 9, Quinton Hosley 8, Adam Hrycaniuk 6, Zeljko Sakic 5, Michał Sokołowski 3, Łukasz Koszarek 2.
Paweł Kątnik