Ile cierpliwości mają władze i kibice Arki? Przed meczem z Legią sytuacja w Gdyni na ostrzu noża

– Trudne sytuacje rozwijają zarówno trenera, jak i drużynę. W tym momencie postanowiliśmy się zjednoczyć, pokonać słabość i szybko z tego dołka wyjść. W tak dużym kryzysie jest się rzadko, ale wtedy poznaje się prawdziwy zespół i dlatego tak bardzo mocno w moich piłkarzy wierzę – powiedział Zbigniew Smółka przed meczem Arki z Legią Warszawa. Cóż więcej może dodać trener, który pracuje w takich realiach? Zapewnienie, że siedzi w klubie od rana do nocy? Że praca wykonywana przez zespół jest właściwa i nie ma w niej miejsca na odpuszczanie? Że zawodników stać na wygrywanie, a on zna się na robocie, jaką wykonuje? Którakolwiek z reakcji w przypadku czterech przegranych meczów, zera punktów i fatalnego stylu gry, przed meczem nie zabrzmi poważnie, a słowa nie poprawią sytuacji w tabeli. Tak też jest z deklaracjami szkoleniowca Arki przed meczem z Legią. Bo słowa nigdy nie poprawią ani nie uspokoją nastrojów sportowych.

Wyzwaniem na teraz jest przekonać zawodników, że to, co im się wpajało przez miesiące – że potrafią, że mogą wygrać z każdym, że od nich w kontekście wyniku zależy wiele – nie jest tylko socjotechniką i robieniem dobrej miny do złej gry.

Z SZACUNKIEM O RYWALU

Zbigniew Smółka stanął przed najtrudniejszym zawodowo okresem w swoim życiu, a kolejne wyzwanie będzie tym z gatunku najwyższych prób. Do Gdyni przyjeżdża Mistrz Polski, który nie może sobie pozwolić na kolejne straty punktów do lidera Lechii Gdańsk. Warszawianie powoli wychodzą na prostą po ogromnym kryzysie, jaki spotkał ich w spotkaniach z Cracovią i  Lechem. Nad utratą posady trenera Sa Pinto spekulowano równie często co nad… utratą posady Zbigniewa Smółki. Stołecznej drużynie udało się jednak odzyskać odrobinę spokoju po tym, jak ograła ona słabiutką Miedź Legnica. A sternik gdynian ma wobec rywala ogromny respekt. – Patrząc na umiejętności sprinterskie, jest to zespół odstający od reszty ligi i osiągający najlepsze rezultaty – zauważa Smółka.

HISTORIA DAJE POZYTYWY

Arka ma jednak przeciwko Legii solidne argumenty. Jeśli opierać się na historii, to ta ostatnimi czasy jest dla gdynian łaskawa – wygrana w Superpucharze przeciwko Legii oraz remis w meczu ligowym w obu przypadkach osiągane w Warszawie – to wyniki ponad realia sportowe. Do tego zespół wzmocniło nazwisko, które w polskiej lidze może dawać nadzieję. Marko Vejinović może nie jest w szczycie swojej formy, kiedy zachwycał grą w lidze holenderskiej, ale to piłkarz, który wyszkoleniem technicznym, sposobem ustawiania się, doświadczeniem, wyniesionym w grze na trochę wyższej intensywności, może Arce zapewnić kilka kluczowych zagrań zarówno w defensywie, jak i grze do przodu.

ILE CIERPLIWOŚCI MA MIDAK

Trudno wyobrazić sobie, jak na porażkę zareagują władze klubu z Olimpijskiej. Właściciel Arki, Dominik Midak, zapewnił, że trener ma pełne wsparcie włodarzy klubu. Ale nawet największa więź kiedyś się kończy. Porażki kruszą najtwardsze zażyłości.

– Nigdy jako trener nie powiedziałem, że najważniejsze jest grać ładnie, to nie jest jazda figurowa na lodzie – powiedział Smółka. Jeśli jego zawodnicy nadal będą grać nieefektywnie, ale zaczną punktować, to nikt ze stylu nie będzie żółto-niebieskich rozliczał.

Mecz Arka Gdynia – Legia Warszawa w sobotę 9 marca o 20:30.


Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj