Arka na mieliźnie. Czyściec trenera Zbigniewa Smółki

W 11 ostatnich meczach piłkarze Arki zdobyli zaledwie 3 punkty. Rozłożyli to na raty – trzy remisowe spotkania. Nie wygrali od ponad czterech miesięcy. Przegrali osiem spotkań. W tabeli ekstraklasy obsunęli się na ostatnie miejsce nad strefą spadkową. Utrzymują dwupunktową przewagę tylko dlatego, że Wisła Płock gra równie słabo. ZWYCIĘSTWO NAD LECHIĄ ALBO DYMISJA

Prezes Wojciech Pertkiewicz dyskretnie daje do zrozumienia, by o losy trenera nie pytać. Miał nadzieję, że drużyna wygra ze Śląskiem, a potem nie przegra z Lechią. Koncept możliwy jest do zrealizowania już tylko w połowie. Derby to ostatnia szansa trenera. Nie ma na co czekać. W razie porażki Arka osiądzie na mieliźnie, a dowódca jednostki będzie mógł tylko wysłać sygnał „Mayday”.

POKORA NAD PYCHĄ

Trener Smółka w ciągu ostatnich 12 lat pracował w 12 klubach. Miejsc, by się wykazać, nie brakowało. Nowa Sól, Świdnica, Żagań, Kluczbork, Radzionków, Piotrówka, Jarocin, Oława, Opole, Bydgoszcz i Mielec, to nie są wprawdzie piłkarskie zagłębia, ale tym łatwiej zweryfikować tam swoją intuicję i wiedzę.

Po niezłym okresie w pierwszoligowej Stali Mielec szkoleniowiec otrzymał szansę w ekstraklasie. Do Gdyni przybył bez kompleksów trenera niższej klasy. Wręcz przeciwnie, do pracy zabrał się z olbrzymią pewnością siebie. Nam dziennikarzom dał do zrozumienia, że wie, o co w piłkarskim interesie chodzi. Gdy dopytywaliśmy o szczegóły, wyniośle sugerował, że „jak można tego nie wiedzieć”.

Pierwszy raz ludzkie oblicze człowieka popełniającego błędy pokazał po przegranym meczu ze Śląskiem. Okazało się, że w przerwie na reprezentacje, w świetnych warunkach gniewińskiego ośrodka piłkarskiego, przy wsparciu prezesa i wciąż otwartej linii kredytowej zaufania kibiców, nie udało się dokonać przełomu. Drużyna wróciła nieprzygotowana fizycznie i psychicznie, bez pomysłu na to, jak wygrać mecz. Kto wie, czy najbardziej niepokojące nie jest to, że piłkarze nie wiedzą, dlaczego tak się dzieje. Jak nie wiadomo, co nie gra, to nie da się naprawić. 

SMÓŁKA NIE SKŁADA BRONI

Trener powtarza, że Arkę ma w sercu i gotowy jest umierać za Gdynię. Prezes Pertkiewicz skłonny jest jednak ocalić życie szkoleniowca. Jednak ślepy i głuchy nie jest. Oglądał mecz ze Śląskiem i widzi tabelę. Słyszał też kibicowski chór, domagający się zwolnienia trenera. Ten zadania nie zamierza ułatwiać i zadeklarował, że na pokładzie Arki zamierza pozostać do końca, jak na kapitana przystało. Tyle tylko, że w Gdyni nikt nie zamierza patrzeć, jak Arka idzie na dno. 

Trener zaklina rzeczywistość powtarzając, że bez względu na okoliczności, będzie za drużyną do końca. Pozostaje pytanie, czy działa to także w drugą stronę. Na razie niech to będzie pytanie retoryczne, bo nie wierzę w spiskową teorię, że piłkarze grają przeciw trenerowi.

NA SKRAJU PRZEPAŚCI

Arka nie jest jeszcze na pozycji spadkowej, bo równie fatalnie spisuje się Wisła Płock. Broni nie składa ostatnie w tabeli Zagłębie Sosnowiec. Pozostali jednak punktują i po meczach z Lechią i Pogonią może okazać się, że grono zagrożonych jest coraz mniej liczne, a pozycja Arki w tym niechlubnym towarzystwie coraz bardziej eksponowana. Jest źle, może być tragicznie. Trener Smółka po meczu ze Śląskiem przyznał publicznie, że „zawalił” sprawę. Czy ma wiedzę, wewnętrzną siłę i zdolność motywacji, która w 72 godziny odmieni zespół na tyle, by wygrać z „do bólu” skutecznym liderem? Jeśli nie, to dalszego ciągu już raczej nie będzie.

 

Włodzimierz Machnikowski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj