Lechii nie było w europejskich pucharach 36 lat i długo kazali gdańszczanie swoim kibicom czekać na poważne granie. Ale jak wracać, to właśnie w taki sposób – z przytupem, odwagą i stylem. A wszystko przy 25-tysiącach ludzi i ze zwycięstwem okupionym hektolitrami wylanego potu i dziesiątkami przebiegniętych kilometrów.
Podopieczni Piotra Stokowca na panikę pozwolili sobie w zasadzie tylko w pierwszych minutach meczu. Obyci na salonach piłkarze Broendby biegali mądrze, ale nieskutecznie. Potem do głosu doszli gospodarze, zgodnie potwierdzający po spotkaniu, że jednym z sukcesów była dogłębna i udana analiza rywala. Zupełnie jakby Liga Europy była dla nich chlebem powszednim. Odważnie, szybko, na jeden kontakt – grali tak, jak trzeba, w rozgrywkach szybszych i bardziej prestiżowych od Ekstraklasy. – To co
FLAVIO RUTYNIARZ
Pierwszą bramkę gdańszczanie wypracowali po współpracy Mladenovicia z Udoviciciem na lewej flance. Pomocnik drugi oszukał obronę, podając do pierwszego. Pierwszy wywalczył rzut karny. A wykorzystał to rutynowany Flavio Paixao. W 26 minucie było 1:0.
Gdy w drugiej połowie goście strzelili kontaktowego gola, wydawało się, że szala zwycięstwa, poparta doświadczeniem i ogładą, przechyla się na stronę gości. Ale Piotr Stokowiec powtarza magiczne słowo, cechujące drużynę: solidność – tę cechę jego podopieczni pokazali w dwóch ostatnich kwadransach spotkania. Choć przy bramce numer dwa, powinniśmy użyć słowa „galaktyczność”. Karol Fila pokusił się o asystę a’la stadiony świata, a pięknej urody gola zdobył Patryk Lipski. Gola, który – choć sytuacji było jeszcze co najmniej kilka – jak się później okazało, był tym ostatnim.
REKLAMA FUTBOLU
Co dodatkowo cieszy, lepszą reklamę polskiemu futbolowi zrobiła w czwartek Lechia niż Kamil Wilczek. Napastnik Broendby był niewidoczny, poza jedną klarowną sytuacją, nie stworzył sobie niczego, co mogłoby zagrozić bramce Dusana Kuciaka. A Lechia? Udowodniła, że do bojów europejskich dojrzała, że potrafi utrzymać wynik i co najważniejsze strzelać gole.
Rewanż na przedmieściach Kopenhagi zapowiada się obiecująco, ale to wciąż nie oznacza, że polski zespół będzie w nim faworytem.
2. runda kwalifikacji Ligi Europy: Lechia Gdańsk 2:1 Brondby IF. Gole: Paixao 26′(k), Lipski 63′; Hedlund 59′
Skład Lechii: Kuciak – Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović – Łukasik, Kubicki, Lipski – Haraslin (Peszko 79), Udovicic, Paixao (Sobiech 74)
Skład Brondby: 1 Schwabe – 14 Mensah, 6 Hermannsson, 23 Arajuuri, 3 Jung – 7 Kaiser, 22 Radosević, 21 Vigen – 27 Hedlund, 20 Wilczek, 12 Tibbling
pkat