Poprzedni sezon nie ma już znaczenia, trzeba znów udowodnić wyższość nad Jagiellonią. Wolski: Jesteśmy naładowani energią

W zeszłym sezonie cztery mecze i cztery zwycięstwa. Jedno z nich najcenniejsze, bo w finale Pucharu Polski. Jagiellonia to rywal, który Lechii kojarzy się znakomicie. – To nie ma znaczenia. Jest nowy sezon, są nowi zawodnicy w Jagiellonii i na pewno jest to inna drużyna niż w poprzednich rozgrywkach – mówi Rafał Wolski. Początek meczu Lechia – Jagiellonia w poniedziałek o 18:00.
Rafał, Ty chyba bardzo się ucieszyłeś ostatnio, bo otworzyłeś swój dorobek bramkowy i to bo bardzo ładnej akcji. Jest duża satysfakcja?

To cieszy, bo po dwóch remisach w ekstraklasie wygraliśmy spotkanie. Dobrze, że wszedłem, strzeliłem gola, pomogłem drużynie i oby tak dalej.

To Jarek Kubicki do Ciebie tak bardzo ładnie zagrywał i nie było to jedyne takie jego zagranie w tym meczu. Trochę się chyba nie spodziewaliśmy, że będzie w ten sposób was obsługiwał. Takie rzeczy, to raczej Twoje zadania były do tej pory.

„Kebsi” grał akurat w środku pomocy, a ja na skrzydle, więc tym razem to ja oczekiwałem od niego podań. Doczekałem się, wykorzystałem i fajnie, bo potrafi tak grać, a dla mnie nie było to zaskoczenie.

A gdzie Ty się lepiej czujesz – na środku czy bardziej na skrzydle? Trener Stokowiec nie stosuje takiej taktyki, ale może jakaś fałszywa dziewiątka wchodziłaby w grę?

Oj, trudne pytanie. Dla mnie najważniejsze jest, żebym grał. Mogę lepiej czuć się na jednej czy drugiej pozycji, ale decyzja zawsze należy do trenera i on ustawi mnie tam, gdzie potrzebuje i gdzie najbardziej przydam się drużynie. To co ja czuję, to jedno, a to gdzie trener mnie widzi – drugie. Niezależnie, gdzie mnie wystawi, muszę wejść i dać z siebie sto procent.

A Twoja forma fizyczna i to czucie piłki są już na tym najwyższym możliwym poziomie?

Nie, nie, jeszcze dużo ciężkiej pracy przede mną. To dopiero początki powrotu na boisko po drugiej kontuzji w tak krótkim czasie. Będą lepsze momenty i będą też gorsze. Najważniejsze, żeby tych gorszych było jak najmniej.

Jagiellonia to rywal, który wam „leży”. W Pucharze Polski z nimi wygraliście, w lidze też bardzo fajnie sobie radziliście. To sprawia, że czujecie się jakoś pewniej przed meczem czy zupełnie nie zwracacie na to uwagi?

Raczej nie ma to znaczenia. To jest nowy sezon, są nowi zawodnicy w Jagiellonii i na pewno jest to inna drużyna niż w poprzednich rozgrywkach. Fajnie, że udawało się z nimi wygrywać i mam nadzieję, że w tym sezonie też tak będzie.

A jakie są, Twoim zdaniem, ich najmocniejsze strony?

Na pewno zgranie, bo większość podstawowych zawodników zostało, trzon drużyny jest zachowany. Nie było tam dużo rotacji, trener Mamrot fajnie wprowadził też nowych zawodników. Mają swoje atuty, ale my też, więc na pewno będzie to dobre spotkanie.

Wy w tym sezonie straciliście dopiero jedną bramkę. Może nie jest to jakiś genialny, ale naprawdę solidny początek sezonu. To poprawia wasze morale?

Blok obrony fajnie funkcjonuje. Już w zeszłym sezonie pokazaliśmy, że defensywa jest na bardzo wysokim poziomie i tracimy mało bramek. A jak już tracimy, to sami sobie strzelamy. (śmiech) Fajnie byłoby jeszcze dołożyć dobrą grę ofensywną i na pewno będzie to się oglądało dużo lepiej.

Po ciężkim początku sezonu dostaliście też trochę czasu żeby odpocząć. Na Instagramie widzieliśmy bardzo fajne zdjęcia, z Barcelony?

Jest czas na ciężką pracę i jest też czas na odpoczynek. Trener poczuł, że potrzebujemy trochę odsapnąć i się zregenerować. Zamykamy tę kolejkę, więc uznał, że kilka dni wolnego zrobi nam dobrze. Wracamy naładowani energią do ciężkiej pracy.

Ale patrząc też na to, że byliście tam sporą ekipą, widać, że w zespole jest dobra atmosfera i po treningach dalej chcecie spędzać ze sobą czas.

Fajnie, że udaje nam się dogadywać, bo pewnie nie we wszystkich zespołach jest tak, że chłopaki spędzają wolny czas razem. Dobrze się dogadujemy, trener na pewno ma fajną drużynę i dobrą atmosferę.

Rozmawiał Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj