Mecz pomiędzy Barceloną a Realem Madryt miał odbyć się 26 października, jednak ryzyko, że zamieszki w stolicy Katalonii przeniosą się z ulic na trybuny Camp Nou było zbyt duże. Zamiast tego, obecny lider i wicelider La Liga zrobią kibicom przedświąteczny prezent i zagrają tydzień przed Bożym Narodzeniem.
Posłuchaj audycji:
„TO MIAŁ BYĆ SABAT NIEPODLEGŁOŚCIOWY”
Zamieszki w Katalonii wywołane wyrokiem hiszpańskiego sądu najwyższego, który skazał dziewięciu działaczy niepodległościowych na kary więzienia od 9 do 13 lat, dawno wymknęły się spod kontroli. Do Katalonii oddelegowano ponad 60% funkcjonariuszy policji z całego kraju, jednak i to nie pomogło uniknąć brutalnych scen.
Jak poinformował hiszpański dziennik ABC, w dniu planowanego meczu pomiędzy Barçą a Realem separatyści mieli kontynuować zamieszki na ulicach Barcelony, aby później przenieść je na trybuny Camp Nou. Kibice mieli być świadkami brutalnych zajść, w trakcie meczu na płytę boiska miało bowiem wtargnąć kilka tysięcy osób. Zajścia te na żywo obejrzałoby w telewizji około pół miliarda widzów na całym świecie.
KLUBY NA TAK, LA LIGA NA NIE
Choć każda zmiana ligowego terminarza pociąga za sobą serię niedogodności, ryzyko było zbyt duże, aby bronić pierwotnej daty meczu. Alternatywnych opcji było kilka, w tym zamiana kolejności Klasyków i przeniesienie spotkania październikowego na Santiago Bernabéu. Na to jednak nie zgodził się żaden z klubów, argumentując swoją decyzję m.in. ryzykiem przeniesienia zamieszek z Katalonii do Madrytu.
Decyzję w sprawie nowego terminu wyczekiwanego przez kibiców na całym świecie El Clásico miał podjąć działający przy hiszpańskiej federacji Komitet Rozgrywek. Ten zasugerował datę 18 grudnia, lecz ostateczną decyzję pozostawił klubom. Real i Barcelona jednogłośnie przystały na zaprpoponowany przez Komitet termin, ale napotkały na swojej drodze twardego oponenta: La Liga.
KOMITET PRZYCHYLNY KLUBOM
Pomysł rozegrania El Clásico w drugiej połowie grudnia nie przypadł do gustu władzom ligi z kilku powodów. Po pierwsze, na 18 grudnia zaplanowano już spotkania w ramach Pucharu Króla – starcie gigantów przyćmi zatem mniej interesujące mecze pucharowe. Po drugie, przeniesienie meczu tak wielkiej rangi z soboty na środek tygodnia (18 grudnia to środa) może wiązać się ze spadkiem oglądalności i niższymi wpływami z transmisji telewizyjnych.
Komitet Rozgrywek dał klubom oraz władzom La Liga czas na dojście do porozumienia do poniedziałku (do godziny 10:00), następnie przesunął ostateczny termin na godzinę 20:00 we wtorek. W środę rano podjął zaś decyzję: pierwsze w sezonie 2019/20 El Clásico odbędzie się w środę, 18 grudnia, o godzinie 21:00 – przychylając się tym samym do preferencji obu drużyn. Daty tej nie można jednak uznać za ostateczną, ponieważ La Liga wciąż ma możliwość – i planuje – się od niej odwołać.
BARCELONA CZY REAL – KTO NA ZMIANIE ZYSKA WIĘCEJ?
Gdyby mecz został rozegrany w najbliższą sobotę, Real Madryt najpewniej nie mógłby liczyć na takich kluczowych graczy jak – nieobecni także na wtorkowym meczu z Galatasaray – Modric czy Gareth Bale. Dłuższe kontuzje wykluczają na dzień dzisiejszy z gry także Nacho i Marco Asensio. Od rozpoczęcia sezonu w obozie Królewskich było już 11 kontuzji, a ten trwa przecież dopiero od dwóch miesięcy.
Zupełnie inaczej kwestia prezentuje się po stronie Barcelony. Pośród podopiecznych Ernesto Valverde kontuzjowany jest tylko Sergi Roberto. W grudniu trener będzie mógł jednak liczyć także na Ousmane’a Dembélé, którego wówczas nie będzie dotyczyła już kara zawieszenia za czerwoną kartkę, którą Francuz ujrzał w meczu z Sevillą.
Jeśli zatem ktoś na zmianie daty meczu faktycznie zyska, to prawdopodobnie większy uśmiech dostrzec można na twarzach piłkarzy ze stolicy Hiszpanii. Ponadto, piłkarze Zinédine’a Zidane’a stracili w ubiegły weekend pozycję lidera na rzecz Barcelony właśnie i zapewne zrobią co w ich mocy, by do 18 grudnia kolejność w tabeli ponownie uległa zmianie.
Na „Piłkarskie plotki” zapraszamy w każdą niedzielę o godz. 17:30 w magazynie „Radio Gdańsk Z boisk i stadionów”.