Goście od początku mocno zaznaczyli chęć zwycięstwa w Starogardzie Gdańskim. Już w pierwszych minutach osiągnęli kilkupunktową przewagę, która sukcesywnie powiększała się przez niemoc gospodarzy w ataku. Amerykańscy liderzy Kociewskich Diabłów wyraźnie nie mięli swojego dnia, bo w pierwszych dwudziestu minutach po prostu ich nie było. Wynik 11:26 odzwierciedlał mądrą taktykę powziętą przez Artura Gronka.’
BIERNI LIDERZY
Drugie 10 minut to wyrównana gra obu zespołów, ale takie granie “na remis” premiowało Astorię, która przewagę osiągnęła dużo wcześniej. Wciąż niewidoczni byli Kamau Stokes (do przerwy 4 punkty), oraz – co szczególnie dziwi – dobrze dysponowany w tym sezonie Jonathan Williams (3 punkty do przerwy).
Wobec bierności swoich liderów, próbował Marek Łukomski rozwiązań alternatywnych w tym wykorzystania umiejętności strzeleckich Aleksandra Załuckiego. 21-letni z otrzymanej szansy skorzystał, trafiał za trzy, a w całym meczu zgromadził 7 punktów.
PUDŁA I BRAK POMYSŁU
Spotkanie stało na słabym poziomie. Gdyby nie pierwsza dobra kwarta w wykonaniu gości, oni także powinni być z siebie niezadowoleni. Ostatecznie jednak w konkursie pudeł i braku pomysłu mniej gorliwości wykazała Astoria i to ona wywozi ze Starogardu bardzo cenne zwycięstwo.
Sytuacja Polpharmy od długiego czasu nie do pozazdroszczenia, teraz staje się niebezpiecznie przykra. 9 porażek i tylko jedno zwycięstwo znacznie oddala od celu, jakim jest utrzymanie drużyny w Ekstraklasie.
10. kolejka Energa Basket Ligi: Polpharma Starogard Gd. – Enea Astoria Bydgoszcz (11:26, 20:20, 21:21, 28:30)