W Polsce dart wciąż traktowany jest tylko jako barowa rozrywka, a tymczasem w profesjonalnym wydaniu stoją za nim naprawdę niezłe pieniądze. Lider światowych list, Holender Michael van Gerwen, przy tarczy zarobił już 8 milionów funtów. Jeśli wygra trwające w Londynie mistrzostwa świata PDC, zainkasuje kolejne 500 tysięcy. Czy dart w wydaniu lokalnym też jest sportem, czy tylko okazją do wypicia złotego trunku z kolegami? I jak długa droga prowadzi od barowego grania do światowych salonów? O tym w cyklu „Nieznani, a szkoda” opowiadają zawodnicy Gdańskiej Grupy Darta Tornado, którzy w każdy wtorek rozwijają swoją pasję w Karczmie Ujeścisko.
Jak wygląda tarcza do darta, wie chyba każdy bywalec barów. Okrągła, z białymi i czarnymi polami ponumerowanymi od 1 do 20, do tego zielone i czerwone okręgi, dzięki którym uzyskana wartość mnożona jest przez dwa lub trzy, a także dwa kółka w środku – warte 50 i 25 punktów. Wiedza o zasadach i taktyce nie jest już jednak tak powszechna.
Głównie dlatego, że opcji rozgrywki jest wiele, zwłaszcza na elektronicznych automatach, do których rzuca się plastikowymi lotkami i które same liczą za nas punkty. W profesjonalnych rozgrywkach na sizalowych tarczach najczęściej obowiązuje format „501 – double out”. Aby wygrać jedną partię – tzw. lega – musimy zdobyć 501 punktów, przy czym ostatni rzut musi być wykonany w pole „podwójne” – zewnętrzny pierścień lub czerwony środek. Lotki zawodowców mają metalowe groty, a ich waga najczęściej waha się od kilkunastu do 30 gramów.
PIŁEŚ? NIE JEDŹ. ALE ZAGRAĆ MOŻESZ
Wiele więc różni profesjonalne zawody w „stalowym” darcie od hobbystycznej gry w „rzutki”, „lotki” albo „strzałki” w wykonaniu podpitych jegomości rzucających na oślep w kierunku zacinających się automatów. Jednak te barowe konotacje rzutują na odbiór tej rozrywki.
– Samo wejście do gry nie wymaga niczego specjalnego, Dlatego z zewnątrz wygląda to jak wyjście do baru, żeby wypić browarka i przy okazji porzucać do tarczy. Ale żeby wiedzieć, co się robi, trzeba się przyłożyć – zauważa Marcin, informatyk, który w rozgrywkach Gdańskiej Ligi Darta występuje jako „Keczup”.
Grzegorz, znany jako „Encek”, podkreśla, że kwintesencją słowa „sport” jest rywalizacja z drugim zawodnikiem, więc dart spełnia tę definicję. Dodatkowo spotkania rozgrywane są według tych samych zasad na całym świecie.
Co wtorek w Karczmie Ujeścisko zbiera się kilkudziesięciu pasjonatów darta (fot. facebook/Tornado – Gdańska Grupa Darta)
Jeszcze inne światło na darta w ujęciu sportowym rzuca Maciej, urzędnik państwowy, na Ujeścisku znany jako „Kulek”. Przyznaje ze śmiechem, że podczas treningu można się zmęczyć samym rzucaniem, wyjmowaniem lotek i ciągłym kursowaniem od i do tarczy.
– Jeżeli chodzi o turnieje lokalne, nazwałbym to „sportową zabawą”. Można powiedzieć, że to najtańszy sport, który można uprawiać, pijąc przy tym alkohol – stwierdza Maciej „Dzbar” Lidzbarski, na co dzień właściciel agencji pracy. – Piwo przez wiele lat było dozwolone również na profesjonalnych zawodach. Kilkanaście lat temu zostało odstawione i teraz na głównej scenie i poza nią można pić tylko wodę.
PANIE PROSZĄ PANÓW
Dart jest jedną z nielicznych dyscyplin, w której kobiety rywalizują razem z mężczyznami. W ostatnich dniach na usta całego sportowego świata trafiła 25-letnia Angielka Fallon Sherrock, która w mistrzostwach świata pokonała kolejno młodego rodaka Teda Evettsa i rozstawionego z numerem 11. Austriaka Mensura Suljovicia. 27 grudnia zagra o awans do najlepszej szesnastki turnieju, a jej rywalem będzie kolejny rozstawiony gracz – Anglik Chris Dobey.
Fallon Sherrock znów to zrobiła ???? Brytyjka awansowała do trzeciej rundy turnieju ???? Bullseye w ostatnim rzucie – czy można wyobrazić sobie bardziej poetyckie zakończenie❓ ???? #tvpsport pic.twitter.com/Y0EeejFfUu
— TVP Sport (@sport_tvppl) December 21, 2019
W grupie Tornado też nie brakuje dam, które raz po raz ogrywają panów. Jedna z nich, Magda, na co dzień zajmuje się grupą trzy-czerolatków w przedszkolu. Na Ujeścisko przed laty trafiła, by spędzać czas ze swoim ówczesnym chłopakiem, a obecnie mężem, a przy okazji pilnować, czy ten nie raczy się zbyt dużą ilością trunków.
– Kiedy brakowało zawodników, prosili, żebym zagrała. Rzucałam po całej tarczy, nie znając zasad, ale coraz bardziej wkręcałam się w tę grę. Teraz prócz regularnej gry w Gdańsku, jeździmy też na turnieje Pucharu Polski czy Grand Prix Polski – przyznaje.
BYĆ JAK RATAJSKI
Ogólnopolskie zawody są okazją do konfrontacji gdańskich darterów z tymi z innych rejonów kraju. Podczas jednego z turniejów Grand Prix Polski Maciejowi „Dzbarowi” Lidzbarskiemu udało się ograć Krzysztofa Ratajskiego, czyli rodzimego „rodzynka” w mistrzostwach świata PDC.
„Rataj” ze światowego czempionatu odpadł w 3. rundzie po porażce z niewiele wyżej notowanym Anglikiem Nathanem Aspinallem. Wcześniej ograł jednak Austriaka Zorana Lerchbachera, odnosząc tym samym pierwsze polskie zwycięstwo na najważniejszej ze światowych aren darterskich. „Dzbar”, który obecnie gra w darta tylko hobbystycznie, patrzy na dokonania Ratajskiego z uznaniem, ale bez zazdrości.
– Krzysiek w pewnym momencie zrobił coś, czego wielu darterów się boi. Zrezygnował z pracy, zaczął jeździć na eliminacje turniejów cyklu European Tour, wspinał się w rankingach, zdobył kartę PDC, która uprawnia go do udziału w 30 turniejach Players Championship w ciągu roku. Wygrał trzy z nich, inkasując 30 tysięcy funtów. Miał więc pieniądze, by bawić się w ten sport na poważnie – zauważa Lidzbarski.
A GDYBY TAK RZUCIĆ TO WSZYSTKO…
Według oficjalnych danych, Ratajski przy tarczy zarobił już blisko 400 tysięcy funtów, czyli ponad 2 miliony złotych. Zaczynał jak każdy – od hobbystycznego grania na mniejszych turniejach, zawodach takiego kalibru jak te wtorkowe na Ujeścisku. Czego zatem brakuje, by jego drogą poszli kolejni polscy zawodnicy, choćby ci z grupy Tornado?
– Chęci – uważa „Dzbar” – Dart jest czymś, dzięki czemu grupa kilku osób ze sobą gada, bawi się. Nadchodzi jednak moment, kiedy trzeba odejść od towarzyskiej gadki i skupić się na grze.
– Brakuje odwagi i porzucenia dotychczasowych zajęć, żeby poświęcić się treningom. No i oczywiście pieniędzy – dodaje Magda.
Większość gdańskich darterów przyznaje, że gdyby w ich życiu pojawił się niespodziewany zastrzyk gotówki, dzięki któremu mogliby zrezygnować z pracy, byliby gotowi oddać się dartowi w stu procentach. Pozostaje tylko to nieszczęsne „gdyby”…
NIE JEST ZA PÓŹNO, BY BYĆ MISTRZEM ŚWIATA
Niewątpliwą przewagą darta nad innymi dyscyplinami jest to, że nie wyklucza nikogo ani ze względu na warunki fizyczne, ani na przeżyte wiosny. Przygodę z tą dyscypliną można zacząć w wieku, w którym w innych sportach trzeba by już przechodzić na emeryturę.
Paul Lim z Singapuru w styczniu skończy 66 lat, a w grudniu zanotował już 24. występ w mistrzostwach świata. Szkot Gary Anderson mistrzem globu zostawał w wieku 44 i 45 lat, a teraz, dobiegając do 50-tki, wciąż jest jednym z faworytów. Z kolei Anglik Rob Cross w 2018 roku sięgnął po tytuł w pierwszym sezonie profesjonalnego grania, które wcześniej łączył z pracą elektryka.
Te historie mogą inspirować. Co trzeba mieć, by zacząć swoją przygodę z tym sportem i pograć z pasjonatami na gdańskim Ujeścisku? Organizatorzy podkreślają, że tylko chęci.
Do rozgrywek może się zgłosić każdy (fot. Facebook/Tornado – Gdańska Grupa Darta)
– Może zagrać każdy, przychodzą wszyscy w wieku od 8 do 50 lat – zaznacza Marcin, właściciel Karczmy Ujeścisko, w której odbywają się gdańskie turnieje. Dodaje, że nie trzeba mieć nawet własnych lotek, bo bardziej doświadczeni zawodnicy mają kilka kompletów i chętnie podzielą się swoim sprzętem z nowicjuszem, by ten przy pierwszym kontakcie z dartem mógł sprawdzić choćby to, jaka waga najbardziej mu odpowiada.
Gdańska Grupa Darta Tornado spotyka się w każdy wtorek w Karczmie Ujeścisko przy ul. Łódzkiej. Pierwszy wtorek w miesiącu zarezerwowany jest dla rozgrywek drużynowych, a ostatni – na grę w parach. W pozostałych tygodniach jest czas na zmagania indywidualne w dwóch grupach – „mistrzowskiej” i „pretendentów”. Turnieje rozpoczynają się o godz. 19, a zapisy kończą się kwadrans wcześniej.
Posłuchaj całego materiału o Gdańskiej Grupie Darta Tornado:
Michał Rudnicki