Po raz dwunasty kibice z całej Polski wyruszyli do Częstochowy. Jak co roku odbywa się Patriotyczna Pielgrzymka Kibiców. Jednym z jej inicjatorów był Tadeusz Duffek, a impulsem – wypadek jego brata. – Ta historia połączyła stare kontakty. Myśl o pielgrzymce została wypowiedziana – wspomina po latach Andrzej Duffek.
Andrzej Duffek był jedną z osób, która od początku miała związek z pielgrzymkami kibiców. To jego starszy brat, Tadeusz, od dłuższego czasu nosił się z takim pomysłem.
– Brat o pielgrzymkach mówił dużo zanim pierwsza ruszyła do Częstochowy. W późnych latach osiemdziesiątych uczestniczyliśmy w pielgrzymkach ludzi świata pracy. Już wtedy zrodziła się myśl, że przecież środowiska kibicowskie – tak liczne w Polsce – nie mają swojej pielgrzymki. Skoro wszyscy mają, to dlaczego nie kibice? – opowiada Andrzej Duffek.
Impulsem był wypadek, który spowodował u niego śmierć kliniczną – Ta historia połączyła stare kontakty. Pięćdziesiąt dni na intensywnej terapii to mnóstwo czasu na rozmowy. Dawne poszarpane znajomości się odnowiły. Myśl o pielgrzymce została wypowiedziana i – jak powiedział ksiądz Jarek – stała się swoistym testamentem – wspomina Duffek.
Kibice z całej Polski, którzy często konfrontowali się na stadionach, pałali do siebie nienawiścią, w 2007 roku po raz pierwszy w tym samym czasie przyjechali do Częstochowy. Jaka była więc pierwsza pielgrzymka?
– Ona miała wymiar bardzo patriotyczny. Dlatego pierwotny termin był w okolicach ogłoszenia stanu wojennego, 13 grudnia.
BÓG, HONOR, OJCZYZNA
To właśnie patriotyzm był wartością, która dla kibiców była ważniejsza niż podziały. To dzięki temu mogą przyjeżdżać do Częstochowy bez obaw. Tak było od początku
– Nie obawialiśmy się. To, że pochodzimy z Pomorza nie oznacza, że dla nas ważne będą ofiary tylko grudnia 1970 r. Naszymi bohaterami będą też górnicy z kopalni Wujek. My mamy pewien kod narodowy. Nie w sensie pejoratywnym. To jest po prostu kod Polski, zapisany w haśle „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Różnice na płaszczyźnie kibicowania nie mają w takim wypadku znaczenia. Dodatkowo każdy jedzie tam w swojej własnej intencji – tłumaczy Duffek.
Posłuchaj rozmowy z Andrzejem Duffekiem: