„Mistrzu” – tak mówiło się o Ryszardzie Zieniawie. Dla polskiego judo był tym, kim dla bokserów Feliks Stamm, dla piłkarzy Kazimierz Górski, a dla siatkarzy Hubert Jerzy Wagner. Jeśli chodzi o przymioty charakteru, najbliższy był mu „kat” – taki przydomek nadano Wagnerowi. Zieniawa nie znosił kompromisów. Jego decyzje nierzadko budziły kontrowersje. 30 lat temu nie zabrał na Mistrzostwa Świata Janusza Pawłowskiego. Dwukrotny medalista olimpijski był w gazie i nie widział potrzeby przyjazdu na wszystkie zgrupowania. Dlatego do Belgradu w ogóle nie pojechał.
WOJSKOWY DRYG
Zieniawa pochodził z rodziny wojskowej. Żołnierzem byli pradziadek, dziadek i ojciec. Tata Antoni podczas II Wojny Światowej wyruszył na front z 24. pułkiem piechoty. Mały Ryszard, z młodszym o dwa lata bratem Januszem i matką Marią, zostali w Równem na Wołyniu – garnizonowym miasteczku, w którym od 1941 roku zaczęli rządzić Rosjanie.
Przez Lublin w 1945 roku, razem z rodzicami i dwoma braćmi, dotarł do Sopotu. Rogata dusza sprawiła, że często zmieniał szkoły, by wylądować w technikum wychowania fizycznego we Wrzeszczu. W 1954 roku, już jako wychowawca i trener, wrócił, by założyć sekcję judo. Po dwóch latach z klubu uczelnianego wyodrębniły się sekcje Spójni i milicyjnego Wybrzeża.
Zdobył 11 tytułów mistrza Polski, czym zasłużył na przydomek „Mistrzu”.
NASTĘPCY MISTRZA
Ryszard Zieniawa trenerem kadry – społecznie – był w latach 1959-1964. Od 1980, przez 11 kolejnych lat, już na etacie związkowym. Trenowani przez niego zawodnicy zdobyli 3 medale Igrzysk Olimpijskich (1 złoty, 1 srebrny, 1 brązowy), 9 Mistrzostw Świata (1 srebrny, 8 brązowych) i 30 mistrzostw Europy (6 złotych, 4 srebrne, 20 brązowych). Wśród nich byli gdańszczanie: mistrz Europy Antoni Reiter i multimedalista (sześć medali mistrzostw świata i Europy, dwa Igrzysk Olimpijskich) Janusz Pawłowski oraz dwukrotny złoty medalista olimpijski Waldemar Legień, Andrzej Dziemianiuk, Andrzej Sądej, Wiesław Błach, Jerzy Kolanowski, Krzysztof Kamiński, medaliści najważniejszych imprez na świecie. Trenował także, na początku wspaniałych karier, Rafała Kubackiego i Pawła Nastulę, późniejszych mistrzów Świata i Igrzysk.
W ALEI GWIAZD
Ryszarda Zieniawę poznałem, gdy jechaliśmy razem na kolejną edycję Alei Gwiazd. Oczywiście „Mistrzu” ma swoją pamiątkową płytę nieopodal OPO Cetniewo we Władysławowie. Całą drogę opowiadał o tym, jak polskie judo wchodziło na salony, jak z także nieżyjącym już ministrem Michałem Bidasem, rządził polskim sportem. Wspominał, jak w zaawansowanym już wieku przekonywał ulicznych chuliganów, że trzeba być grzecznym, a złodziejowi samochodów wyperswadował „do bólu” , że to niecne zajęcie.
Mistrzu to był mocarny gość i bardzo charakterny. W nocy z 14 na 15 maja nie zdołał jednak pokonać upływającego czasu. Licznik życia Ryszarda Zieniawy zatrzymał się przed dziewięćdziesiątką.