Zapamiętał, że kiedy nareszcie załapał się do podawania piłek, to wystawiono go przy sektorze, zajmowanym przez kibiców Arki. To, czego się nasłuchał i stres, jaki przeżył, ustanowiły fundament pod zadziorność i hardość, które potem prezentował na boisku. Puentą jego kontaktów z Arką był gol, strzelony w sezonie 1983/84 w zwycięskim wyjazdowym meczu przy Ejsmonda. To było to samo wydarzenie, podczas którego Lechiści zdobyli słynną górkę.
Jacek Grembocki nie pamięta dokładnie wszystkich meczów derbowych z Arką. – Grałem chyba w czterech, z tego trzy były wygrane. Zatem z Arką jestem do przodu – wspomina były obrońca Lechii, Górnika Zabrze, reprezentacji Polski, trener Polonii Warszawa i Bałtyku Gdynia.
Choć od tamtych wydarzeń upłynęło prawie 40 lat, potrafi wymienić kilkunastu uczestników meczów derbowych z lat 80-tych. 20 czerwca 1984 roku to jeden z najważniejszych dni w jego karierze. Lechia jest liderem Grupy Zachodniej 2 ligi. Arka zajmuje zaledwie 13. miejsce. Pierwszy w sezonie mecz – w październiku w Gdańsku – zakończył się zwycięstwem Lechii 3:0. Wszystkie gole strzelił Jerzy Kruszczyński, który zakończył sezon z bilansem 31 goli zdobytych w 30 meczach.
Wtedy, w gorące przedpołudnie na stadionie przy Ejsmonda, też zdobył 3 bramki. Tę czwartą dołożył 18-letni Grembocki.
KIBICE
Mecz przeszedł do historii także z okazji triumfu gdańskich kibiców. W kierunku Gdyni udało się ich około 15 tysięcy, z których tylko część dostała się na stadion.
Zdobycie tzw. „górki” było dla nich równe ważne, jak zwycięstwo drużyny. – Wtedy nasze relacje z kibicami były inne niż dziś. Nie było szans, żeby weszli do szatni czy wtargnęli na trening. Czuliśmy ich wsparcie, potrzebowaliśmy tego, ale istniała granica, której obie strony nie przekraczały – wspomina Jacek Grembocki.
POSŁUCHAJ ROZMOWY:
Włodzimierz Machnikowski