Sędzia z Warszawy poprowadzi mecz Legii z Arką. Skandal czy sytuacja, która powinna być normalnością?

Ogromne kontrowersje dotyczące meczu Legii z Arką rozpoczęły się na długo przed pierwszym gwizdkiem. Spotkanie poprowadzi Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. Na forach kibicowskich Arki zawrzało. To kpina z kibiców i jawne działanie przeciwko żółto-niebieskim, czy takie zarzuty to nonsens? Zacznijmy od faktów. Jeżeli chodzi o Tomasza Kwiatkowskiego, to w tym sezonie prowadził mecze wszystkich drużyn poza Legią. Spotkania Arki sędziował czterokrotnie (meczów żadnego klubu nie prowadził więcej razy w obecnych rozgrywkach). Gdynianie wygrali raz (z ŁKS-em 4:1), mieli też jeden remis (w derbach Trójmiasta 2:2) i dwie porażki (z Pogonią Szczecin 0:2 i Wisłą Płock 1:2). Czy kiedykolwiek zdarzyło się, żeby Kwiatkowski prowadził mecz Legii? Tak, choćby w sezonie 2017/18. Warszawianie wygrali 2:0 z Sandecją Nowy Sącz. Nie jest to więc pierwszy raz, kiedy będzie sędziował mecz „Wojskowych”, ale zdarza się to rzeczywiście rzadko.

ŚWIEŻE KONTROWERSJE

Faktem jest też, że ogromne kontrowersje wzbudziła decyzja sędziego w meczu Arki ze Śląskiem. Mateusz Młyński został we własnym polu karnym kopnięty przez Roberta Picha, a arbiter podyktował rzut karny dla wrocławian. Mecz prowadził Paweł Raczkowski, ale z wozu VAR pomagał mu Tomasz Kwiatkowski. Sytuacja zakończyła się golem dla Śląska, a decyzja Raczkowskiego zdaniem wielu, również autora, była błędna. Dlatego kibiców Arki bulwersuje teraz wyznaczenie Kwiatkowskiego jako głównego sędziego meczu z Legią.

I o ile irytacja czy wściekłość na sędziego może być zrozumiała, bo to jednak świeża sprawa, o tyle argumenty dotyczące tego, z jakiego miasta jest dany arbiter brzmią mało rozsądnie. Przede wszystkim zdarzało się już, że sam Kwiatkowski prowadził mecze Legii, Tomasz Musiał, którego rodzina jest blisko związana z Wisłą, prowadził mecz „Białej Gwiazdy” i tak dalej.

POWIĄZANIA ZNAJDZIEMY WSZĘDZIE
 

Po drugie – pójdźmy o krok dalej. Jeżeli Kwiatkowski nie może prowadzić meczu Legii, bo jest z Warszawy, to nie może też prowadzić meczu Lecha, bo to przecież zaciekli rywale. Nie powinien też sędziować spotkań Piasta, bo to aktualnie główny rywal w tabeli. Jeżeli Tomasz Musiał nie może sędziować meczów Wisły, to oczywiście odpada też Cracovia. Nie powinien także jeździć na spotkania Arki, bo to bezpośredni rywal Wisły w walce o utrzymanie i zgoda Cracovii. I można tak dalej i dalej, aż żaden polski sędzia nie będzie mógł sędziować w ekstraklasie. Spora część zagranicznych też mogłaby odpaść, bo może jakiś niemiecki arbiter ma sąsiada z Poznania, więc na pewno sprzyjałby Lechowi, prawda?

 
A co jeżeli sędzia się przeprowadzi? Mieszkał w Warszawie, więc Legia odpada. Przeniósł się do Krakowa, więc Wisła i Cracovia także nie wchodzą w grę. Ożenił się z kobietą z Trójmiasta, więc Arce i Lechii także spotkań już nie poprowadzi.

Podkreślmy – wściekłość, irytacja kibiców są zrozumiałe. Arka była już w tym sezonie krzywdzona złymi decyzjami. Ale jeżeli zawsze będziemy odwoływać się do zdarzeń z przeszłości i przez ich pryzmat układać teraźniejszość, to znajdzie się coś na każdego. Każdy sędzia się myli.

MOŻE LEPIEJ NIE RYZYKOWAĆ?

System, przez który sędziowie nie prowadzą meczów drużyn z miast, w których mieszkają, pozwala zmniejszyć emocje. Nie ma sugestii, nie ma domysłów. Ale to tylko zwyczaj, jak widać – są wyjątki. Tomasz Musiał znakomicie poprowadził mecz Wisły, krakowianie przegrali. Można? Można. Prawdą jest jednak, że każdy – nawet najmniejszy – błąd sędziego na korzyść drużyny z jego miasta będzie rozkładany na czynniki pierwsze. Dlatego zwyczaj jest rozsądny, choć logika nakazuje co innego. W naszych realiach lepiej ryzyko takiej pomyłki eliminować, wyznaczając innego arbitra. Ale nie znaczy to, że wyznaczenie Musiała na mecz Wisły lub Kwiatkowskiego czy Raczkowskiego na mecze Legii to skandal.

Początek meczu Legii z Arką w środę o 20:30.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj