Są takie mecze, które męczą. I kibiców, bo trudno się je ogląda, i pewnie też piłkarzy, bo raczej każdy woli grać ładnie w piłkę, i trenerów, bo gra zespołów świadczy o ich pracy. Takim meczem było starcie Bruk-Betu Termaliki z Arką. Ale te spotkania też trzeba umieć wygrywać, to świadczy o sile zespołu. I żółto-niebiescy, choć nieco szczęśliwie, to tę siłę pokazali, zwyciężając 1:0. Jeżeli kibice – rozochoceni ostatnimi wynikami Arki – liczyli na grad bramek w meczu z Bruk-Betem Termalicą, to srogo się rozczarowali. Pierwsza połowa była mocno męcząca. Gdynianie już wcześniej pokazali, że wcale nie muszą dominować na boisku, by zdobywać sporo bramek. Tym razem też oddali piłkę rywalowi, ale nie przełożyło się to na zabójcze kontrataki. Swoich szans szukali Mateusz Młyński i Juliusz Letniowski, ale nieskutecznie. W defensywie z próbami ataków gospodarzy żółto-niebiescy poradzili sobie bez kłopotów. Do przerwy bramek więc nie było.
WOLSZTYŃSKI ZROBIŁ RÓŻNICĘ
Specjalnej odmiany nie było też w drugiej połowie, chociaż trzeba przyznać, że gdynianie częściej przebywali na połowie rywali. Warto odnotować niezły strzał z rzutu wolnego, który w 67. minucie oddał Szymon Drewniak, ale bramkarz rywali sparował piłkę na rzut rożny. Wydawało się, że ten niezbyt efektowny mecz zakończy się bezbramkowym remisem, który nikogo nie skrzywdzi, ale też specjalnie nie zadowoli. Różnicę zrobił jednak joker w talii Ireneusza Mamrota. W 79. minucie na boisko wszedł Rafał Wolsztyński i to była zmiana kluczowa. Na minutę przed końcem podstawowego czasu gry nieco szczęśliwie ograł jednego z rywali, bo piłka odbiła się od nogi przeciwnika, ruszył w stronę bramki i uderzył zza pola karnego. Zaskoczony golkiper przeciwnika nawet nie interweniował, a piłka wtoczyła się do siatki przy bliższym słupku.
Potem było jeszcze trochę zamieszania, spotkanie potrwało kilka minut więcej, niż pierwotnie miało, a w polu karnym Arki jeszcze się zakotłowało, ale ostatecznie gdynianie utrzymali korzystny wynik.
CENNA WYGRANA
Generalnie podsumowując to spotkanie można powiedzieć, że było takie, jak jego oprawa. Mecze realizowane z jednej kamery, bez komentarza, to – w porównaniu do tego, co spotykamy w ekstraklasie – bardzo duży negatywny przeskok. Jeżeli chodzi o kwestie sportowe – trzeba docenić czyste konto i fakt, że gdynianie to zwycięstwo wyszarpali. Może nieco szczęśliwie, ale o tym za chwilę wszyscy zapomną. Bruk-Bet będzie jednym z zespołów, który prawdopodobnie do końca walczył będzie o awans, dlatego zwycięstwa w takich pojedynkach – nawet wymęczone – są niezwykle cenne.