Trener Piotr Stokowiec zdecydował się na grę z dwoma napastnikami. Flavio Paixao otrzymał wsparcie w osobie Łukasza Zwolińskiego, najbardziej skutecznego rezerwowego piłkarskiej ekstraklasy. W tej sytuacji zabrakło miejsca dla skrzydłowego Jaroslava Mihalika. Względem wyjściowego składu na ostatni mecz z Lechem nastąpiła także zmiana młodzieżowca. Kałuziński pozostał w rezerwie a od początku zagrał Makowski.
Zgodnie z przewidywaniami inicjatywa należała do gospodarzy, ale klarownych sytuacji do zdobycia bramki brakowało. Dużą ochotę zdradzał były gracz Lechii – Filip Mladenovic, który znajduje się ostatnio z świetnej formie, strzela gole i gra bardzo ofensywnie.
Trzynasta minuta była bardzo szczęśliwa dla Lechii. Po strzale Kapustki piłka trafiła pod nogi Luquinhasa, który zagrał po ziemi na dalszy słupek, a Pekhartowi zabrakło centymetrów, by wepchnąć piłkę do siatki.
Sześć minut później kolejna szarża Kapustki, który idealnie wyłożył piłkę Juranovicovi, ale ten trafił w gdańskich obrońców.
Lechia zrewanżowała się znakomitą akcją duetu Pietrzak-Zwoliński. Ten pierwszy dośrodkował, drugi głową skierował piłkę w kierunku bramki. Zabrakło centymetrów. Znakomity mecz w brawach Legii rozgrywał też Bartosz Kapustka. Z gracją ogrywał gdańskich obrońców. W 23. minucie idealnie zagrał w polu karnym do Wszołka, ten wyłożył piłkę Luquinhasowi, ale strzał Brazylijczyka był minimalnie niecelny.
W Lechii zawodził Kenny Saief, który niecelnym podaniem sprokurował groźną kontrę gospodarzy, a w ofensywie źle w dobrej sytuacji dogrywał do stojącego w polu karnym Legii – Conrado. Dużo lepiej dograł do Brazylijczyka Flavio, dzięki czemu Conrado mógł popisać się efektowna żonglerką, zakończoną mniej efektownym strzałem.
Lechia prowadziła otwartą grę. W środku pole dobrze spisywali się Kubicki i Makowski, dzięki czemu mało pracy miał Kuciak. Tuż przed przerwą Lechia mogła strzeli gola „do szatni”. Conrado otrzymał idealne podanie. Wbiegł w pole karne, ale zamiast strzelać zdecydował się na drybling, potem jeszcze podawał do Flavio, ale obrońcy Legii zdążyli wrócić.
Pierwsza połowa wyrównana, pod znakiem ostrej walki w środku pola, bez podbramkowych fajerwerków. Wynik 0-0 nie krzywdził żadnej ze stron.
DRUGA POŁOWA
W 49. minucie piłka znalazła się w siatce bramki Lechii, dośrodkowanie z rzutu wolnego trafiła na głowę Pawła Wszołka, ale urodzony w Tczewie napastnik Legii znajdował się na „spalonym”. Potem mieliśmy dobry okres gry Lechii, ale nadeszła niefortunna 61 minuta. Luquinhas głęboko dośrodkował. W polu bramkowym gdańskich stoperów przeskoczył Tomas Pekhart, który niemal z linii bramkowej skierował piłkę do siatki dając Legii prowadzenie.
Mistrzowie Polski osiągnęli przewagę. Trener Piotr Stokowiec w 69. minucie spróbował zmienić obraz gry, wprowadzając Filę, Haydarego i Mihalika za Kopacza, Saiefa i Conrado. Efektów jednak nie było. Legia wyraźnie przeważała. W 73. minucie mogło być 2:0. Z 20 metra mocno, na szczęście dla Lechii, prosto w Kuciaka strzelił Kapustka. W 84. minucie dobrze dośrodkował Mihalik, ale piłka nie doszła do „nurkującego” w kierunku bramki Zwolińskiego.
Wynik ustalił w doliczonym czasie Rafael Lopes. Portugalczyk dobił piłkę po odbitym przez Kuciaka strzale Bartosza Slisza.
Lechia kończyła mecz w „10”. W doliczonym czasie Tomasz Makowski został ukarany czerwona kartką za atak wyprostowaną nogą na Bartosza Kapustkę. Legia awansowała na pozycję lidera tabeli, bo dotychczasowy – Raków Częstochowa przegrał we Wrocławiu ze Śląskiem 0:1.
Włodzimierz Machnikowski