Wstydu nie było. Koszykarze Asseco Arki postawili się Zastalowi, ale odpadli z Pucharu Polski

Pierwszy ćwierćfinałowy mecz Pucharu Polski miał wielkiego faworyta. Mistrz Polski i lider Energa Basket Ligi Zastal Zielona Góra nie dostał jednak w prezencie zwycięstwa od Asseco Arki. Gdynianie stoczyli jak na miarę swych kadrowych możliwości równy bój i przegrali, ale w przyzwoitym stylu.

W połowie pierwszej kwarty po „trójce” Karlo Vragovica gdynianie prowadzili 9:7 i to było pierwsze prowadzenie gdynian Po stronie Zastalu wyniku pilnował Gabriel Lundberg. Skuteczny pod koszem rywala był Adam Hrycaniuk Po udanej akcji Mikołaja Witlińskiego Arka doścignęła faworyzowanego rywala i po pierwszej kwarcie mieliśmy remis po 17. Mogło być jeszcze lepiej, ale zabrakło zbiórki w obronie i nie udało się wykorzystać słabej skuteczności Zastalu.

SŁABOŚĆ W KOŃCÓWCE

Druga kwarta słabsza w wykonaniu Arkowców. Wciąż mieli lepsze statystyki rzutowe, ale zabrakło „trójek”, które wpadały Zastalowi. Do tego kilka strat gdynian pozwoliło uciec rywalom na 8 punktów. Wciąż jednak znakomicie walczył pod koszem Hrycaniuk, co pozwoliło zachować kontakt i nadzieje na dobry końcowy wynik. Nie udało się jednak ustać do przerwy. Lunberga wsparli Rolands Freimanis i Kris Richard. Zastal osiągnął 13-punktową przewagę. Pod koszem było dobrze, na obwodzie rządzili jednak podopieczni Żana Tabaka.

DOMINACJA ZASTALU

W połowie trzeciej kwarty Zastal rozkręcił się i osiągnął 20-punktową przewagę. Przez 15 minut taktyka, którą wymyślił trener Piotr Blechacz, polegająca na misternym budowaniu akcji ofensywnych i zwalnianiu gry, przynosiła efekt. Gdy zabrakło sił, posiadający znacznie dłuższą i bardziej klasową ławką zielonogórzanie przejęli kontrolę nad meczem. Gdynianie mieli większą liczbę strat i mniejszą liczbę zbiórek na własnej tablicy, co utrudniało zmniejszenie dystansu. Przed ostatnią kwartą Zastal prowadził różnicą 15 punktów. Losy meczu zdawały się być przesądzone. Zabrakło sił i jakości. Tabak rotował składem, a Blechacz nie miał pretensji do swoich graczy, bo zagrali w sumie niezły mecz. Wystarczyło do honorowej porażki 68:90.

Włodzimierz Machnikowski/mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj