Pozostały niespełnione marzenia, Trefl nie zagra o medale. Verva miała więcej mocy i pozostaje w grze

Zaczęło się od nerwowych zagrań gospodarzy – nieudanej zagrywki i autowych ataków Lipińskiego. Gdańszczanie nie mogli przebić się przez blok rywali, wyłączywszy Mariusza Wlazłego, który nie pozwolił na stratę wyższą niż dwa punkty.

 

Po bloku Reicherta Trefl doścignął Vervę na wysokości 4:4. Gra po obu stronach była wciąż nerwowa i o przewagach decydowały błędy przeciwnika. Kiedy dwa kolejne popełnił Karol Urbanowicz, na półmetku pierwszej partii Verva osiągnęła czteropunktową przewagę, co było efektem także bardzo dobrej obrony i to zarówno na siatce, jak i w drugiej linii. Przy 16:20 wydawało się, że pierwszy akt meczu został już zapisany na korzyść zespołu Andrei Anastasiego. Tymczasem na zagrywce pojawił się Bartłomiej Lipiński. Zrobiło się tylko 19:20 i… na tyle było stać gdańszczan. Wlazły zablokowany, serw Urbanowicza w siatkę i skończyło się 21:25.

Początek drugiego seta dla Trefla, pierwszy raz posmakował prowadzenia. Urbanowicza pod siatką zastąpił Mordyl, a Vervie zaczynało brakować paliwa. Trefl prowadził 9:6, by po chwili przegrywać 9:10. W tym momencie obserwowaliśmy nie tylko efektowną grę gości, ale także teatralne wprawki trenera Anastasiego. 

Kilka znakomitych zagrań Bartosza Kwolka sprawiło, że Verva znowu przejęła inicjatywę i na półmetku seta prowadziła pięcioma punktami. Reprezentacyjny przyjmujący schodził z zagrywki przy stanie 17:12 dla gości. Bartosz Petruczuk, który zastąpił Lipińskiego, będąc na zagrywce skrócił dystans do dwóch punktów. Po chwili Verva prowadziła 20:16. Wówczas nastąpiła dłuższa przerwa, bowiem podczas efektownej obrony urazu doznał świetnie grający libero gości Damian Wojtaszek. Libero gości został poddany intensywnej rehabilitacji, ale koledzy inicjatywy z rąk już nie wypuścili i wygrali seta 25:19.

KONIEC POWTÓRKI 

Trzeci set zaczął się według sprawdzonego scenariusza – od błędów, których więcej popełniali niestety gdańszczanie. Verva prowadziła 6:3 i straciła moc. Po udanych zagrywkach Wojciecha Kozuba Trefl wyszedł na prowadzenie 7:6. Cały czas brakowało jednak skuteczności w ataku i punktów Mariusza Wlazłego. Układanka Trefla znów się posypała i tradycyjnie na półmetku seta siatkarze ze stolicy prowadzili różnicą pięciu punktów. Michał Winiarski szukał wartościowych zmienników. Do rozgrywającego Kozuba dołączył przyjmujący Mateusz Janikowski. Bez dobrej gry liderów trudno było jednak, słabiej grał Lipiński, nierówno Wlazły. Nie było komu ciągnąć drużyny. Przy stanie 11:15 na rozegranie wrócił Janusz, a w ataku Wlazłego zastąpił Kevin Sasak. Po chwili obaj panowie wrócili do kwadratu

To był dzień Vervy. Z pozoru nonszalancki Kwolek i flegmatyczny Nowakowski, dynamiczny Grobelny i zwinny Wojtaszek, rozprowadzani przez swego hiszpańskiego rozgrywającego Angela Trinidada, nie pozostawili gdańszczanom cienia złudzeń. Skończyło się 25:18 w secie, 3:0 w meczu i 2:1 w play-off.

Włodzimierz Machnikowski/mw

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj