Jeśli żegnają Cię kibice na trasie racowiskiem, a cała piłkarska Polska trąbi o Twoim wyczynie, to można odlecieć? Można. Arka odpłynęła gdzieś daleko marzeniami, nieobecnie starając się wyjść przeciwko sosnowiczanom w lidze i wygrać na stojąco. Na szczęście zimny prysznic podziałał błyskawicznie, a twardo postawione kroki kolejnych minut pozwoliły uniknąć katastrofy.
Napiszemy najprościej jak można – spotkanie z ogonem 1.ligi nigdy nie wyda się atrakcyjne piłkarzom, którzy za kilka dni mają w perspektywie możliwość podniesienia Pucharu Polski. Mobilizacja nigdy nie będzie właściwa w szeregowym dniu terminarza na zapleczu, kiedy za chwilę możesz przejść do historii, jako wspaniały piłkarski kopciuszek.
Arka w Sosnowcu myślała już o złotych zgłoskach, jakie napisze cztery dni później. Nie istniała w obronie, a rywal wykorzystał to błyskawicznie. Uderzył dwa razy i po kwadransie było 2:0. Na szczęście lewitowanie trwało krótko, na tyle krótko by myśleć o realnym odrabianiu strat.
DEJA BOHATEREM
Zaczął pięknie Adam Deja, skończył jeszcze piękniej. W pierwszej połowie dał kontaktowego gola po uderzeniu w okienko, a kilkadziesiąt minut później dołożył trafienie z połowy boiska, wrzucając bramkarzowi za kołnierz niczym Ronaldinho na Mundialu 2002 Davidowi Seamanowi i Anglikom. Ten mecz bez niego, jego odbiorów, ale przede wszystkim umiejętności technicznych, nie zakończyłby się wygraną żółto-niebieskich. Nie byłoby jej także bez innych, którzy na te gole pracowali. Daniel Kajzer zaliczył obronę sezonu, dwukrotnie wybijając piłkę po rzucie karnym z nieprawdopodobnych tarapatów. Michał Marcjanik zapuścił się w pole karne i przedzielił dwie piękne bramki Dei swoim trafieniem. Marcus da Silva, który miał odpoczywać przed pucharowym bojem z Rakowem, wszedł na plac jeszcze w pierwszej połowie w miejsce Valcarce, a jego obecność otworzyła nowe możliwości w ataku, dała dynamizm i pomysł.
Bohaterem więc może i jest Adam Deja, ale jakby spojrzeć na to szerzej, od początku drugiej połowy poczynania Arkowców to jeden wielki drużynowy manifest, dający upragnione trzy punkty.
SYTUACJA WIN-WIN
Arka w środę sięgnęła po wszystko, co mogła. Nie dość, że zyskała mentalnie, udowadniając sobie, że może odwracać losy meczu, to jeszcze zbudował się jej lider. Nie można w lepszych okolicznościach przystępować do finału PP, nawet spokojne i niezmącone zwycięstwo – śmiemy twierdzić – nie zbudowałoby drużyny tak, jak bieg środowych wydarzeń w Sosnowcu. By jeszcze cieplej zrobiło się gdynianom na sercu – niech spojrzą w tabelę Fortuna 1. ligi. Tam nie tylko gdynianie utrzymali miejsce w barażowej szóstce, ale też realnie zbliżyli do miejsca dającego bezpośredni awans.
27. kolejka Fortuna 1. ligi: Zagłębie Sosnowiec – Arka Gdynia 2:3 (2:1)
Gole: 12′ Misak, 17′ Majak; 30′ Deja, 63′ Marcjanik, 77′ Deja.
Paweł Kątnik