Wyjątkowe nastroje i organizacja, atmosfera – wręcz rodzinna. Tajemnice reprezentacji Polski w czasach rozpoczętej pięć miesięcy temu kadencji Paulo Sousy zdradził w rozmowie z Radiem Gdańsk rzecznik prasowy kadry Jakub Kwiatkowski.
Gdy pod koniec kwietnia potwierdziły się obawy, że Dublin i Bilbao nie zorganizują meczów Euro 2020, rzeczywistość Grupy E – w tym reprezentacji Polski – wywrócona została niemalże do góry nogami.
− Pierwsze sygnały dochodziły do nas gdzieś na początku roku, może w lutym, że Dublin i Bilbao mogą mieć pewnego rodzaju problemy – potwierdził do mikrofonu Radia Gdańsk rzecznik prasowy PZPN. − Jednak do momentu oficjalnego potwierdzenia nie zrobiliśmy żadnych ruchów, nie kontaktowaliśmy się z nikim – poinformował Jakub Kwiatkowski.
Posłuchaj rozmowy z Jakubem Kwiatkowskim:
− Oczywiście rozmawialiśmy wewnątrz, w PZPN, jakie potencjalne scenariusze możemy rozważyć. Ale dopiero w momencie, w którym te decyzje formalnie zostały podjęte, wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy do Gdańska. Wiedzieliśmy, że w tej sytuacji – raz, formuły turnieju, ale też dwa, pandemii – nie ma sensu wyjeżdżać z Polski, bo to mogło nam tylko przysporzyć więcej kłopotów, niż pomóc, dodał rzecznik.
GDAŃSK DRUGIM I OSTATNIM WYBOREM
Po potwierdzeniu przez UEFA informacji, że Petersburg i Sewilla formalnie przejmą obowiązki współgospodarzy Euro 2020, sprawy nabrały ekspresowego tempa.
− Bardzo szybko się zorganizowaliśmy i przenieśliśmy bazę spod Dublina do Gdańska. Dla PZPN-u, dla reprezentacji, nie był to żaden kłopot – podkreślił Kwiatkowski.
− Znamy Gdańsk, wielokrotnie byliśmy tutaj na zgrupowaniu. Znamy też hotel Marriott, w którym się zatrzymaliśmy, spełnia on nasze wszystkie oczekiwania i jest wynajęty tylko dla nas – dodał.
Hotel to jedno, stadion – drugie. Nie bez znaczenia okazał się fakt, iż to na stadionie w Gdańsku pod koniec maja rozegrany został finał Ligi Europy.
− Wiedzieliśmy, że UEFA na pewno przypilnuje kwestii murawy, która jest naprawdę fantastyczna – potwierdził rzecznik.
„NIE DRAMATYZUJMY”
Perspektywa rozegrania meczów w fazie grupowej na oddalonych od siebie o prawie 3600 kilometrów stadionach okazała się problematyczna jedynie dla kibiców. Wielu z nich postanowiło bowiem wybrać się na mecze Polaków na Euro albo do Petersburga, albo do słonecznej Sewilli.
− To są rzeczy, na które nie mamy wpływu. Nie dramatyzujmy, bo ani razu nie będziemy lecieli z Petersburga do Sewilli – podkreślił Jakub Kwiatkowski.
− Z Gdańska do Petersburga jest tylko półtorej godziny lotu, więc to nie jest żadna podróż. Z Gdańska do Sewilli polecimy w mniej niż cztery godziny, co też nie jest żadnym kłopotem – dodał.
MAGIK SOUSA
Dobrą atmosferę, zdaniem rzecznika, obecna kadra w dużej części zawdzięcza nowemu selekcjonerowi. To Portugalczyk odpowiadał w pełni za plan zgrupowania, które rozpoczęło się jeszcze w maju w Opalenicy.
− To Paulo Sousa nalegał na to, by w Opalenicy były z piłkarzami rodziny. To, żeby były zorganizowane aktywności – jakiś koncert, spotkania z różnymi ludźmi – to wszystko była inicjatywa ze strony selekcjonera.
− Myślę, że był to strzał w dziesiątkę, bo to faktycznie przełożyło się na poprawę atmosfery w zespole, na zbudowanie atmosfery naprawdę rodzinnej. Od swojego przyjazdu do Polski Paulo Sousa podkreślał, że zależy mu na zbudowaniu właśnie takiej rodzinnej atmosfery i myślę, że mu się to w stu procentach udało – przyznał Kwiatkowski.
ZIELU, LEWY, PIONA
Docenianie wartości rodzinnych, budowanie zespołowych więzi, także poprzez sposób, w jaki trener zwraca się do swoich zawodników – to cechy, poprzez które jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Euro 2020 dał się nam poznać Paulo Sousa.
− To, że sztab szkoleniowy zwraca się do piłkarzy po pseudonimach to też jest inicjatywa ze strony Paulo Sousy. Na samym początku pracy poprosił mnie o przygotowanie mu listy zawodników z pseudonimami. Taka lista została mu przygotowana, nawet ze zdjęciami, żeby było mu jeszcze łatwiej – zdradził Kwiatkowski.
Rzecznik drużyny oraz Polskiego Związku Piłki Nożnej podkreślił jednak:
− Paulo Sousa przyszedł tutaj z jasnym zamiarem rozegrania dobrego turnieju, a turniej się dla nas jeszcze nie zaczął – więc dzisiaj za wcześnie jest na to, żeby mówić, że coś się udało, bądź nie udało.
− Najwcześniej będziemy mogli powiedzieć coś w poniedziałek późnym wieczorem, po pierwszym meczu – podkreślił.
KORONAWIRUS (OBY) NIE DLA NAS
Obserwując kolejne pozytywne wyniki testów na COVID-19, które odnotowują drużyny walczące o tytuł mistrza Europy, jednego możemy być pewni: PZPN zrobił wszystko, co zrobić mógł, aby choć ten problem nie spędzał reprezentacji Polski snu z powiek.
− Zaszczepiło się w sumie 19 zawodników, więc można powiedzieć, że bardzo dużo. Mamy nadzieję, że nam to pomoże. Widzimy, że w Hiszpanii czy w Szwecji są już pozytywne wyniki testów na koronawirusa. My mieliśmy już dwukrotnie robione testy PCR, wszystkie wyniki były negatywne – poinformował rzecznik.
Testy w kierunku obecności koronawirusa podopieczni Paulo Sousy przechodzą co cztery dni. − Kolejny będzie we wtorek wieczorem, po naszym powrocie do Polski – potwierdził Kwiatkowski.
A wcześniej: mecz Polska – Słowacja, już w poniedziałek o godzinie 18:00 na Gazprom Arenie w Petersburgu.