Nie będzie wymarzonego przez Arkę awansu do ekstraklasy. Gdynianie w półfinale baraży grali lepiej od ŁKS-u, stworzyli więcej sytuacji, ale skuteczność była na poziomie katastrofalnym. Łodzianie poczekali, a kiedy już zaatakowali, to konkretnie. Bohaterem meczu został zdobywca jedynej bramki Pirulo. Trudno nie odnieść wrażenia, że Arka tym meczu sama zrobiła sobie krzywdę. Gdynianie bliscy tego byli już przed przerwą, bo od samego początku dominowali, stwarzali sytuacje, a ŁKS dopuścili do głosu tylko raz. Goście pograli sobie na połowie gospodarzy jakby byli we własnym ogródku, całą akcję strzałem kończył Ricardinho, ale zabawę zepsuł Daniel Kajzer, który fenomenalnie zachował się w pojedynku z przeciwnikiem.
BRAKOWAŁO CELNOŚCI
Swoje po drugiej stronie robił też Arkadiusz Malarz, chociaż Arkowcy długo go raczej straszyli niż sprawdzali, bo nieźle wyglądające strzały były najczęściej niecelne. Bardzo bliski szczęścia był Maciej Rosołek, ale piłkę po uderzeniu przy bliższym słupku bramkarz sparował na rzut rożny. Tradycyjnie z dystansu próbował Adam Deja, ale problemu z celnością rozwiązać nie potrafił, okazji szukał też aktywny od początku Christian Aleman, ale z tym samym efektem. Do przerwy gospodarze mogli być zadowoleni ze wszystkiego – postawy, inicjatywy, przewagi, ale na skuteczność musieli narzekać.
ŁKS kolejne konkrety pokazał już w drugiej połowie. Pierwszym sygnałem ostrzegawczym był płaski strzał z rzutu wolnego. Odległość była spora, ale zasłonięty Kajzer ze sporym trudem odbił piłkę. Drugiego ostrzeżenia już nie było. Goście najpierw dłużej pograli piłką na połowie Arki, żeby w końcu dostarczyć ją przed pole karne do Pirulo. Ten pięknie „zawinął” lewą nogą przy dalszym słupku. Uderzenie palce lizać, bramkarz bez szans.
BRAKOWAŁO SKUTECZNOŚCI
Odpowiedź mogła przyjść błyskawicznie, ale Adam Danch leciutko uderzył głową po dośrodkowaniu i Malarz nie miał kłopotów. Z główką nie poradził sobie też Aleman, który piłkę wyekspediował poza boisko i nie niepokoił bramkarza. Umiejętności Malarza sprawdził w końcu Deja. Dwukrotnie po rzutach wolnych strzelał celnie, ale dwukrotnie piłka kończyła w „koszyczku” doświadczonego golkipera.
Nie można odmówić Arce zaangażowania. Gdynianie próbowali, szukali sposobów, ale nawet jeżeli byli w stanie oszukać wszystkich zawodników z pola, to Malarz okazywał się za mocny. Kolejny raz udowodnił to choćby w 90. minucie, zatrzymując Rosołka. Chaotyczne ataki, które gdynianie uskuteczniali w doliczonych sześciu minutach, skutku nie przyniosły. ŁKS przetrwał, wytrzymał do końca i zagra o ekstraklasę, a Arka na kolejny sezon zostaje na zapleczu.