Nie ma wątpliwości, że odejście Macieja Rosołka i Juliusza Letniowskiego jest sporym ciosem dla Arki Gdynia. Pomocnik wypożyczony z Lecha grał świetnie jesienią, a napastnik wypożyczony z Legii Warszawa znakomicie spisywał się wiosną. Obaj zdobyli łącznie 20 goli w Fortuna 1. lidze, co dało 40-procent całego dorobku Arki w poprzednim sezonie. Obecność Rosołka i Letniowskiego miała pomóc w awansie do Ekstraklasy, jednak zadanie spaliło na panewce po nieudanych barażach.
BRAK AWANSU PRZESĄDZIŁ
Z brakiem awansu, uprawdopodobniło się widmo odejścia obu graczy, bowiem celem tak jednego, jak i drugiego jest jak najszybszy powrót do Ekstraklasy. Nie jest więc zaskoczeniem, że liderzy Arki nie chcieli godzić się na kolejny rok grania na zapleczu.
Juliusz Letniowski miał znakomite wejście do Arki. Przywitał się z kibicami dwoma golami w pierwszej rundzie Pucharu Polski, dwa kolejne dołożył na inaugurację I-ligi, a kolejny w 2. kolejce. Później tempo stopniowo spadało, a przewlekła kontuzja sprawiła, że licznik stanął na imponujących 9. golach pod koniec listopada 2020 roku. Wiosną Letniowski rozegrał 13. spotkań, czyli o 5. mniej niż jesienią, jednak dorobek powiększył się tylko o jednego gola strzelonego GKS-owi Bełchatów. Z brakiem liczb przyszła też gorsza gra, momenty przestoju, zwątpienia i wyraźnej frustracji spowodowanej brakiem odpowiedniej dyspozycji i kulejącym zdrowiem.
UDANA ZMIANA WARTY
PUSTKA DO WYPEŁNIENIA
Arce będzie piekielnie trudno znaleźć zawodników podobnego formatu. Na polskim rynku raczej nie znajdą się piłkarze z podobnymi umiejętnościami, chcący zarabiać w arkowych realiach na boiskach drugiej klasy. Nadzieja w zagranicznych nabytkach, te jednak muszą być stabilniejsze i konkretniejsze od ostatnich – chimerycznego Christiana Alemana i zawodzącego Luisa Valcarce. Dla żółto-niebieskich trudny okres „wyczołgiwania się” spod niespełnionych oczekiwań i wyzwanie budowania na zupełnie odmiennych standardach od tych z poprzedniego sezonu.