Lekkoatleci byli wizytówką polskiego sportu podczas igrzysk w Tokio. Zdobyli 9 z 14 medali. Poprawili najlepszy jak dotąd wynik – osiem medali zdobytych w 1964 roku, także w Tokio.
Zaczęło się od niekoniecznie spodziewanego triumfu sztafety mieszanej 4×400, skończyło na srebrze żeńskiej sztafety 4×400 m. W obu sukcesach istotne udziały miały Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic.
W konkurencjach rzutowych mieliśmy sześć medalowych szans, z których wykorzystaliśmy pięć. W swoim ostatnim w karierze starcie na podium nie zdołał stanąć Piotr Małachowski, wicemistrz z Pekinu i Rio de Janeiro. Presji nie wytrzymał oszczepnik Marcin Krukowski, który był jednym z faworytów.
Z KONTUZJĄ BARKU ZDOBYŁA SREBRO
Oszczepniczka Maria Andrejczyk przystąpiła do rywalizacji z niedoleczoną kontuzją barku. Srebrny medal radował, ale pozostawił poczucie niedosytu.
Autorami największych sensacji byli jednak dwaj inni przedstawiciele lekkoatletyki. Dawid Tomala został mistrzem olimpijskim w chodzie na 50 kilometrów. Był to dopiero trzeci start zawodnika na tym dystansie, w tym drugi ukończony i ostatni w karierze. Podobnie było z Patrykiem Dobkiem, który zdobył brąz w biegu na 800 metrów. 27-letni sportowiec przeniósł się na ten dystans dopiero pod koniec ubiegłego roku.
Marek Fostiak, wiceprezes PZLA i pracownik Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku, wyraził powody do dumy w ostatnim olimpijskim wydaniu audycji „Radio Gdańsk Z Boisk i Stadionów”.