Grupa Sierleccy Czarni Słupsk pokonali Eneę Zastal Zielona Góra 91:83 czym zadziwili koszykarską Polskę. Słupska drużyna wygrała trzeci mecz z rzędu i będąc bez porażki są wiceliderami rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki.
Do przerwy Czarni przegrywali w Zielonej Górze 48:34, a przewaga gospodarzy w II kwarcie sięgała aż 19 punktów. Aktualny wicemistrz Polski zdawał się nie tylko kontrolować mecz, ale udzielać lekcji ekstraklasowej koszykówki beniaminkowi ze Słupska. Solidna obrona, pewny atak i celne rzuty trzypunktowe z dobrze przygotowanych pozycji nie pozwalały największym optymistom mieć nadzieję na nawiązanie choćby wyrównanej walki w III i IV kwarcie.
Czarni rozpoczęli obiecująco – skoncentrowani w obronie i ataku prowadzili 6:3 i 9:5. Z czasem jednak do głosu dochodzili gospodarze świetnie kreowani przez rozgrywającego Brandona Fraziera (12 asyst). Najlepszy obecnie środkowy ligi Dragan Apić potwierdzał klasę, a niesłychanie trudny do zatrzymania Jarosław Zyskowski dowodził, że jest jednym z najlepszych graczy ligi.
Nic więc dziwnego, że przewaga gospodarzy szybko przekroczyła 10 punktów, by w 15 minucie osiągnąć największe rozmiary – 38:19. Do przerwy niewiele się zmieniło. Ciekawostką pierwszej połowy było przełamanie się rozgrywającego Czarnych Marka Klassena w rzutach trzypunktowych. W dwóch pierwszych meczach mimo aż 13 prób nie trafił on ani razu, czym wprawiał w osłupienie nie tylko kibiców ale i trenera Mantasa Cesnauskisa. W Zielonej Górze przełamał się już w pierwszym rzucie, co miało dla późniejszych losów meczu niebagatelne znaczenie.
WIELKIE ODRODZENIE CZARNYCH
To co działo się w przerwie meczu w szatni słupskiej drużyny musiało być szalenie ciekawe i oby nie pozostało tajemnicą. Dość powiedzieć, że na drugą połowę słupszczanie wyszli z wielką determinacją i wiarą w sukces. I zagrali jak natchnieni. Trójki Klassena wpadały już regularnie, obrona momentami była fenomenalna, a Billi Garret swoim „tanecznymi” wjazdami na kosz był boleśnie dla Zastalu skuteczny. Przewaga gospodarzy topniała w oczach. Trójka grającego dobry mecz Macieja Kucharka pozwoliły Czarnym zbliżyć się na odległość dwóch punktów (59:57), a kolejne dwie akcje indywidualne Garreta dały prowadzenie 61:59.
To była w wykonaniu Czarnych fenomenalna, idealna i perfekcyjna kwarta, jakie rzadko zdarzają się w PLK. Zważywszy na klasę rywala był to wyczyn. Nie tylko z powodu miażdżącej wygranej – 31:13, ale idealnego balansu pomiędzy obroną a atakiem, minimalnej liczbie błędów i zaledwie jednej przypadkowej stracie. Trudno nie wyróżnić całego zespołu, choć trzej liderzy drużyny – Garret, Klassen i Beech zagrali w tym meczu ponad 37 minut, co zdarza się w PLK nieczęsto. Mikołaj Witliński naprawdę świetnie radził sobie pod koszem, a gdyby był nieco skuteczniejszy jego występ byłby z gatunku perfekcyjnych. Wspomagający go Kalif Young znów dawał dużo energii, świetnie ustawiał się pod koszem i do podań, których nie zamieniał jednak na punkty. Być może ta skuteczność jeszcze przyjdzie.
KOŃCÓWKA MARZEŃ CZARNYCH
W decydującej IV kwarcie trener Zastalu Olivier Vidin musiał wykorzystać wszystko co ma najlepsze w swoim zespole widząc, że o zwycięstwo nie będzie tak łatwo jak początkowo mogło się wydawać. Znów wielkie akcje miał Zyskowski, a Frazier czarował asystami. Obrona Zastalu funkcjonowała już zdecydowanie lepiej, ale Czarni ku zdumieniu kibiców w hali, i nie tylko (mecz był transmitowany w telewizji), wcale nie byli gorsi. Gospodarze w IV kwarcie raz, w 34 minucie, wyszli na prowadzenie (72:71) po trójce Devoe Josepha. Czarni szybko jednak prowadzenie odzyskali i do końca meczu gospodarze już nie prowadzili.
W tym miejscu poświęcić trzeba trochę miejsca Jakubowi Musiałowi. Ma on duże zaufanie trenera Cesnauskisa i mimo iż fachowcy podkreślają jego nieprzystające do ekstraklasy warunki fizyczne grał dotąd całkiem sporo. Imponował głównie poświęceniem w obronie. W Zielonej Górze dodał do tego jeszcze atak. Zdobył nie tylko 9 punktów i dołożył dwie asysty ale były to akcje mające wpływ na losy meczu. Rzucił ważną trójkę w IV kwarcie, kapitalnie zakręcił obroną wyprowadzając Czarnych na prowadzenie 78:74 i fenomenalnie zachował się w decydującej akcji meczu gubiąc obrońcę i podając idealnie do Klassena, który zdobył ważne punkty.
Wreszcie Marek Klassen: sześć asyst, 24 punkty, sześć trafień za trzy na osiem prób. Wielkie przełamanie po dwu meczach – słabym i przeciętny. W ostatniej 120 sekundach meczu nie ustrzegł się dwu błędów z rzędu. Jednak to jego fenomenalny rzut trzypunktowy 18 sekund przed końcem pozbawił Zastal wszelkich nadziei. Odrodzenie Kanadyjczyka niczym erupcja wulkanu miało miejsce w najlepszym z możliwych momentów.
TRENER CESNAUSKIS NA TOPIE
Irracjonalna wydałoby się wiara trenera Cesnauskisa w możliwość sukcesu w Zielonej Górze jest nieodłącznym elementem tego wielkiego zwycięstwa. Zespół przez tydzień przygotowywał się dzień po dniu wyłącznie pod ten mecz. Analizy gry rywali, specjalne zagrywki, pomysły i różne warianty gry przygotowane na zmieniającą się sytuację na boisku. Tą całą wykonaną pracę widać było w tym meczu. To kolejny spotkanie, w którym Czarni odrabiają dużą stratę. Oznacza to, że świetnie wykonywana jest też praca nad mentalną stroną zespołu. Progres trenerskiego poziomu jaki można przypisać Manatsowi Cesnauskisowi na początku rozgrywek ekstraklasy jest po prostu imponujący. Ekscytujące będzie obserwować jego dalszą pracę z drużyną.
Odrodzeni Czarni dokonali niemożliwego i zasłużenie pokonali Zastal, który dwa tygodnie temu w efektownym stylu zdobył Superpuchar Polski. To trzecia z rzędu wygrana słupszczan w PLK. Odniesiona w imponującym stylu nad renomowanym rywalem. „Nowi” Czarni piszą już swoją własną, nową historię. Ciekawe gdzie się w tym sezonie zatrzymają?
Enea Zastal BC Zielona Góra – Grupa Sierleccy Czarni Słupsk 83:91 kwarty: 22:18, 26:16, 13:31, 22:26
Zastal: Zyskowski 12(2×3), Brembly 5(1), Apić 24, Joseph 16(4), Frazier 0, Mazurczak 11(1), Sulima 2, Nenadić 12(2), Meier 1
Czarni: Musiał 9(1), Young 2, Garrett 24, Kucharek 7(1), Witliński 10, Klassen 24(6) Beech 15 (2), Kulikowski 0, Słupiński 0.