Kiedy przyjdzie stabilizacja w Arce? Najgorszy mecz w sezonie i porażka u siebie z beniaminkiem

Jeśli liczyć miarą stylu – był to najgorszy mecz Arki Gdynia w obecnym sezonie. Wynikowo również nie było lepiej. Chwiejna forma, kolejna porażka u siebie w dodatku po raz pierwszy w sposób, który zgromadził porcję gwizdów z trybun przy Olimpijskiej.

Skra jest bardzo solidnym beniaminkiem. Przed meczem z Arką sytuowała się w drugiej połowie tabeli, ale z wyraźną tendencją zwyżkową. Potrafiła przede wszystkim grać w delegacji, wywożąc komplety punktów z Głogowa i Rzeszowa. Wydawało się jednak, że to starcie dwóch prędkości – z jednej strony sensacyjny beniaminek, który nawet w II lidze nie wyróżniał się na tle faworytów, z drugiej zespół którego bytność w I lidze określana jest jako chwilowa i do najrychlejszego awansu.

MĄDRY BENIAMINEK

Na boisku było to kompletnie niewidoczne. Poza pierwszym kwadransem, kiedy gdynianie grali piłką i próbowali „coś z przodu”, kolejne fragmenty należały do gości. Gol w 20 minucie, poprawka na 2:0 w 77 i tylko jedno się nie zgadzało – Arka nie zagrała lepszej, ciekawszej i bramkodajnej drugiej połowy. Długimi fragmentami po prostu nie wiedziała, jak ma grać w piłkę, tracąc futbolówkę w prosty, niewymuszony sposób.

Po fatalnych pierwszych 45 minutach trudno było wybrać kandydatów do zmiany – tak było ich dużo. Padło na Żebrowskiego, ale równie dobrze pretensji do trenera nie powinni mieć Hiszpański, Kasperkiewicz, a nawet Deja, któremu tym razem nie wychodziły strzały z dystansu.

Arce starczyło animuszu na gola kontaktowego. Zdobył go wprowadzony po przerwie Karol Czubak, ale powiew lepszej jakości wprowadzili także Mateusz Stępień (dryblował skutecznie, brakowało kończącego podania) i Marcus da Silva (tym razem bez gola).

Jeszcze słowo o przyjezdnych – zespole bez własnego obiektu, z miasta gdzie pierwsze skrzypce gra Raków. Goście czekali na swoją szansę. Choć to zupełny nowicjusz w I-lidze, to zachowywał się niezwykle odpowiedzialnie i konkretnie. Częstochowianie czekali na swoją szansę, a gdy ta tylko się nadarzyła, wykorzystali ją z niezwykłą łatwością i precyzją. Pokazali tym samym faworytowi z Gdyni, że czasami minimalizm z przodu, ale jednoczesna konsekwencja z tyłu, dają dużo lepsze rezultaty i mogą dawać niezwykle ważne punkty.

 

Skra Częstochowa – Arka Gdynia 2:1

Bramki: Szymański 20′, Wojtyra 77′ – Czubak 83′
Arka: Krzepisz –

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj