Arka nadal przeważa i znowu przywozi „zero”. Sinusoida po gdyńsku trwa w najgorsze

Czego brakuje Arce Gdynia? Takie pytania zadają sobie kibice przecież niezłego zespołu, który – mierząc siłą personalną – powinien walczyć o awans do Ekstraklasy. Tymczasem w 12. spotkaniach notuje 5. porażek i traci do lidera aż 12. punktów. W niedzielę kolejny raz podopieczni trenera Marca przywożą zero, będąc fragmentami zespołem lepszym, ofensywnie sprawnym, ale też nie potrafiącym solidnie bronić.

A przecież „pozamiatane” mogło być dużo wcześniej, kiedy ŁKS miał rzut karny na 2:0. Szczęśliwie jednak jedenastki nie wykorzystał, a w drugiej połowie dał Arce jeszcze hendikap w postaci czerwonej kartki i grze w osłabieniu. I co? I nic. Arka atakowała, Kobacki dośrodkowywał w punkt, Siemaszko klarował sobie drogę do bramki, a mimo to rezultat nie uległ zmianie. 

ZNAKI ZAPYTANIA

To naprawdę zagadka nieodgadniona, o którą pytamy żółto-niebieskich od dłuższego czasu: skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Odpowiedzi – choć wskazywane – nie zmieniają rzeczywistości. No bo weźmy na warsztat nie tylko ostatnie minuty, kiedy gdynianie zaciekle atakowali i bliscy byli wyrównania, ale pierwszych dwóch kwadransów, kiedy po prostu mieli kontrolę nad wszystkim i nic to nie dało. Działało wszystko – wyprowadzenie piłki, tempo gry, konstruowanie akcji. Były szanse, posiadanie piłki, zabrakło tylko gola.

KLASYKA GATUNKU

I wtedy stało się to, co dzieje się nagminnie: Radaszkiewicz wykorzystał gapiostwo w obronie Arki, zdobył gola, a późniejsza sekwencja zdarzeń tylko dowiodła, że to drużyna mająca ogromny problem z odrabianiem, a przede wszystkim wieńczeniem tego, co sobie sama wypracowuje. Trudno jest doliczyć się meczów dominowanych przez zespół z Trójmiasta, w którym ostatecznie to rywal zabiera pełną pulę. Tak też było w niedzielę w Łodzi. Trener Marzec szukał rozwiązań. Wprowadził Marcusa, Czubaka i Stępnia, czyli zawodników całkowicie oddanych ofensywie, ale to także nie pomogło.

Konsekwencje takiego stanu rzeczy są następujące – Arka znowu wypadnie z szóstki dającej gwarancję gry w barażach, a co gorsza zaprosi do niej właśnie ŁKS, który mógł mieć już 6-oczek mniej, a ma tyle samo mimo rozegrania jednego meczu mniej.

PRZEGRYWAJĄ JAK POLKOWICE

Przed meczem z Resovią coś niewątpliwie trzeba zmienić i dolą trenera jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, co. Na razie Arka ma tyle samo porażek co 13. GKS Katowice i 17. Górnik Polkowice, a więcej od kolejno: Widzewa, Korony, Miedzi, Sandecji, GKS-u Tychy, ŁKS-u, Podbeskidzia, Skry Częstochowa. To raczej nie jest zwiastun walki o awans do elity.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj