Dariusz Marzec wyjaśnia okoliczności zwolnienia z Arki. „Siedziałem spakowany na walizkach cały czas”

– To jest specyficzna praca i ja się tej pracy podjąłem. Tutaj praktycznie cały czas byłem spakowany „na walizkach” i wiedziałem, że w każdym momencie może mi właściciel podziękować – mówi w jedynej jak dotąd rozmowie po zwolnieniu z Arki Gdynia trener Dariusz Marzec.

52-letni szkoleniowiec przestał zasiadać na ławce trenerskiej Arki po przegranej w Łodzi z ŁKS-em. Jego miejsce zastąpi Ryszard Tarasiewicz.

– Co do gry, poza małymi wyjątkami w tym sezonie, uważam że zespół umie grać w piłkę i pokazywał to. Szczerze? Nie przypominam sobie jako zawodnik i trener, żeby mieć takiego pecha. To jest niewiarygodne, gdybyśmy zebrali wszystkie sytuacje, które mieliśmy w tym sezonie, to jest jakaś duża suma – tłumaczył Radiu Gdańsk Dariusz Marzec. Szkoleniowcowi chodziło o kuriozalne przegrane z Chrobrym Głogów, GKS-em Tychy i Górnikiem Polkowice, w których Arka wyraźnie przeważała, ale to rywal zdobywał więcej goli.

SZUKALI W ATAKU

Marzec podkreśla, że miał bardzo dobry zespół, ale na początku sezonu pogubił punkty wskutek braku klasowego napastnika. – Kadra była budowana z myślą, by być mocnym od początku sezonu. Znaliśmy swoje problemy, bo owszem mieliśmy ekstra kadrę, jednak z przodu widziałem, że to nie jest to. Upierałem się, że potrzebujemy wzmocnień w ataku i właściciel ściągnął najpierw Karola Czubaka, potem Macieja Rosołka. Oni jednak zostali ściągnięci, jak już „leciały mecze” – opowiadał przed naszym mikrofonem szkoleniowiec.

W 35 minutowej rozmowie Marzec wraca do wspomnień z finału Pucharu Polski, wyjaśnia okoliczności zrezygnowania z usług Mateusza Młyńskiego, oraz tłumaczy czemu Christian Aleman nie rozwinął należycie skrzydeł:

 

 

Paweł Kątnik i Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj