Grupa Sierleccy Czarni Słupsk zagrają w niedzielę z Kingiem Szczecin w hali Gryfia. Zapowiada się trudny dla słupszczan mecz, ale i świetne widowisko.
Podobnie jak Czarni, King gra raczej wąską rotacją zawodników, ale nie wynika to z ograniczeń finansowych. Jest wręcz odwrotnie. Budżet tego klubu ma się świetnie. W ubiegłym sezonie Kinga stać było na zatrudnienie ciągle podpisującego wysokie kontrakty Macieja Lampe. W tym roku gotowi byli w Szczecinie spełnić niemałe oczekiwania świetnego reprezentanta Polski Tomasza Gielo, który po kontuzji trenował nawet z Kingiem. Ale gracz ten jako priorytet stawia grę w zagranicznych ligach i niedawno podpisał kontrakt w koszykarskiej Bundeslidze. Tak czy inaczej klub ma moce finansowe i zapowiada rychłe wzmocnienie dwoma graczami. Co jednak nastąpi dopiero po meczu w Słupsku.
Na ten sympatyczny całokształt cieniem kładzie się pewna przypadłość. Klub ze Szczecina ma od lat jeden i ten sam poważny problem – brak sukcesu. Za taki uznanoby w Szczecinie nie tylko medal, ale awans choćby do półfinału PLK, o czym marzy prezes klubu Krzysztof Król. Postać to zupełnie nietuzinkowa. Człowiek nie tylko zakochany w koszykówce, ale przedsiębiorca będący głównym sponsorem klubu. Mimo wielu sporych rozczarowań, z podziwu godną konsekwencją angażuje się od lat w projekt szczecińskiej koszykówki wyglądając tego tak wyczekiwanego sukcesu. Wszyscy w Szczecinie liczą, że zdarzy się to wreszcie w tym sezonie, a droga do tego celu wiedzie m.in. przez Słupsk.
TYMCZASEM W CZARNYCH
Tymczasem w Czarnych oczywiście bojowe nastroje. 10 – dniową przerwę wykorzystano na odpoczynek i leczenie mikrourazów. Po bardzo udanym meczu w Gdyni klubowy autokar wrócił do Słupska pusty, bo cały zespół otrzymał 48-godzinną przepustkę do swobodnego wykorzystania. Po tym miłym przerywniku zaczęły się intensywne przygotowania do niedzielnego meczu.
Przygotowań tych w żaden sposób nie zmąciła „afera Billy Garretta”, która rozpaliła niepokój jedynie w duszach części kibiców i nawet nie przedarła się do wnętrza zespołu. Aferę, której nie było, rozkręcił zagraniczny internetowy serwis koszykarski, powiązany z agencją zawodniczą, podając niemal jako pewnik transfer lidera słupskiego zespołu do Zastalu Zielona Góra. Informacja została szybko zdementowana i nie było nawet miejsca ani czasu na niesmak. Zainteresowanie świetnie grającym koszykarzami słupskiej drużyny było, jest i zapewne jeszcze będzie. Jednak warunki odejścia opisane w kontraktach są mocnym bezpiecznikiem dla klubu i drużyny. Choć ruchy kadrowe zawsze są możliwe, jak w całej branży sportowej.
Atmosfera w drużynie nadal jest świetna, a nastroje bojowe. A kibice spektakularnie wsparli swój zespół jeszcze przed niedzielnym spotkaniem. Wykupili wszystkie bilety na ten mecz
Krzysztof Nałęcz