Przez 16 lat był piłkarzem ręcznym, a w latach 2008-2014 zasilał szeregi reprezentacji Polski. W Trójmieście zasłynął przez grę w Wybrzeżu. Teraz w jego karierze sportowej ręce nie służą już do gry w piłkę, a do wyprowadzania uderzeń w swoich przeciwników. Damian Kostrzewa w piątek, 12 listopada, zmierzy się z bratem medalisty olimpijskiego podczas gali Babilon MMA 26.
Walka z Sylwestrem Kołeckim będzie jego trzecim wyjściem do oktagonu. Dotychczas wygrał raz, pokonując Piotra Czapiewskiego, który jednak wcześniej nie miał zbyt wiele do czynienia ze sportami walki. Kiedy doszło do pojedynku z bardziej doświadczonym Pawłem Trybałą, musiał uznać jego wyższość.
– Propozycję walki z Trybałą dostałem około półtora miesiąca przed galą. Była to gala w otwartej telewizji, więc była to świetna okazja, żeby się pokazać. Nie lubię się tłumaczyć, ale myślę, że ktoś na moim miejscu, komu na trzy tygodnie przed walką pęka żebro, wcale by tej walki nie podjął. Ja, skoro już podpisałem kontrakt, to stwierdziłem, że nie będę robił federacji psikusa i podjąłem tę walkę, mimo że nie byłem do końca zdrowy. Największy pojedynek toczyłem sam ze sobą, a nie z przeciwnikiem – mówi Kostrzewa.
Były zawodnik Wybrzeża Gdańsk zapewnia jednak, że to jedynie początek i dopiero teraz zaprezentuje swoje umiejętności.
– Poszedłem do federacji sportowej, bo uważam, że jestem sportowcem, mimo że w MMA jestem dopiero trzy lata. To jest moja historia i przygoda i udowodnię, że ta przegrana to był tylko rozpęd do tego, żeby wejść jeszcze mocniej do klatki.
DŁUGA PRZERWA OD STARTÓW I TRUDNY PRZECIWNIK
Ostatnią walkę Kostrzewy i piątkowe starcie dzieli prawie dwa lata. Przez ten czas były piłkarz ręczny poświęcił się treningom.
– Tę drogę zacząłem trzy lata temu. Pandemia troszkę zastopowała moją karierę. Ja byłem gotów walczyć już trzy miesiące po tej przegranej, jednak sytuacja kontraktowa była jaka była i nie mogłem tego przeskoczyć. Cały czas trenowałem, jeździłem do dobrych klubów i uświadamiałem sobie, że przeciwnicy to też tylko ludzie, którzy mają dwie ręce i dwie nogi, a to, czego mi brakuje, to doświadczenia. Nie brakuje mi za to szybkości i siły. Trzeba jednak wiedzieć, kiedy tej siły użyć, czy tę siłę przeciwstawić. Ja na pewno będę do końca swojej kariery sportowej przy MMA – zapewnił.
Najbliższy pojedynek Kostrzewy może się okazać najtrudniejszym sprawdzianem w jego karierze zawodnika MMA. Jego rywalem jest brat sztangisty Szymona Kołeckiego, zdobywcy srebrnego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Sydney w 2000 oraz złotego na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008.
– Następną walkę stoczę z Sylwestrem Kołeckim, bratem Szymona Kołeckiego. Mój najbliższy przeciwnik ma na koncie trzy zawodowe walki, z których wszystkie wygrał. Mam swoje plany na karierę i udowodnię, że te dwa lata przepracowałem ciężko, a MMA jest sportem, do którego pasuję, tylko potrzebowałem czasu – powiedział Kostrzewa.
PRACA JAKO TRENER
Damian Kostrzewa nie jest już czynnym piłkarzem ręcznym oraz przez prawie dwa lata nie startował w oktagonie. Opowiedział, czym się zajmował oraz z czego żył podczas tego okresu.
– Przed ostatnią operacją kolana, kiedy nie miałem pewności, że wrócę na parkiet, zrobiłem kurs trenera personalnego. Później, gdy zacząłem współpracować ze stowarzyszeniem Wrzostek Top Team, zrobiłem kurs instruktora boksu i na ten moment współpracuje z dziećmi. Prowadzimy z nimi zajęcia z boksu oraz prowadzę też pięściarskie treningi personalne. W przeszłości nie spodziewałem się, że będę współpracował z dziećmi, a okazało się, że całkiem nieźle mi to wychodzi. Mamy również zajęcia dla dzieci z autyzmem i zespołem aspergera, także spektrum zajęć jest bardzo duże – wyjaśnił.
Pojedynek Damiana Kostrzewy z Sylwestrem Kołeckim odbędzie się w piątek, 12 listopada, na gali Babilon MMA 26. Wydarzenie odbędzie się w Ożarowie Mazowieckim, a obejrzeć starcie byłego piłkarza ręcznego będzie można na Polsacie Sport Fight i na Polsat Box Go.





