Mylił się Tomasz Kaczmarek, Kosta zagrał jak Mistrz. Pogoń wygrywa i wyprzedza Lechię w tabeli

„Kosta nie jest mistrzem, a ja nie jestem uczniem”. Słowa Tomasza Kaczmarka przed meczem z Pogonią wybrzmiały najdonioślej, mając być dowodem na konkurencyjność trenera Lechii względem szkoleniowca Pogoni. Nie były. Pogoń zmiażdzyła Lechię, zagrała zabójczo w ofensywie, niemal bez skazy także z tyłu i wygrała aż 5:1.

Chciał udowodnić Tomasz Kaczmarek swoją wyższość nad byłym przełożonym. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej chwalony nowy szkoleniowiec Lechii, terminował w sztabie Kosty Runjaicia. W wypowiedziach obu panów mozna było wyczuć dystans i nie do końca serdeczne relacje. Na boisku można więc było sie spodziewać najwyższej mobilizacji.

TYLKO 45 MINUT WALKI

Pierwsza połowa potwierdziła że tak Lechia jak i Pogoń chcą walczyć o najwyższe laury w tym sezonie, a ich obecność w czubie tabeli nie jest przypadkowa. Oba walczyły z równą zaciekłością, oba miały swoje argumenty, ale więcej z gry prezentowali gospodarze. Oni pierwsi zdobyli bramkę, także szybko odpowiedzieli na trafienie wyrównujące Zwolińskiego, dając jeszcze przed przerwą prowadzenie 2:1. Nie byłoby tego pokaźnego zwycięstwa bez Kamila Grosickiego. Trzy asysty, mimo że wszedł dopiero w 22 minucie, dowodzą jak wciąż duże możliwości drzemią w niepierwszej już przecież młodości byłym reprezentancie Polski. Grosik był głodny, do tego szybki, zdecydowany, klarowny i konkretny, z czego take po kolei potrafili skorzystać adresaci podań – dwukrotnie Zahović i pod koniec meczu Kucharczyk. Ten ostatni jest najbardziej wymownym dowodem wybornego dnia Pogoni. Wszedł , by 21 sekund później dołożyć piąte trafienie swojego zespołu

ZWOLIŃSKI SIĘ ODBLOKOWAŁ

Z drugiej strony była Lechia, która w drugiej połowie nie istniała. Zmiany i wprowadzenie ofensywnych Durmusa, Sezonienki i Diabate nic nie dały, ale to też dlatego, że przeciwnik nie pozwalał na wiele. Był w zasadzie tylko jeden moment,kiedy Portowcy się pomylili, w 27 minucie nie upilnowali Zwolińskiego, ten wykorzystał bardzo dobre  podanie Makowskiego i po 34. dniach i 4. meczach posuchy, wrócił do strzelania goli. W ofensywie to był jeden z niewielu pozytywów, próżno szukać jakiegokolwiek innego.

ŻUKOWSKI NIE DŹWIGA OBRONY

Przy co najmniej dwóch trafieniach ewidentne błędy popełnił Mateusz Żukowski, choć też inne trafienia działy się na stronie bronionej przez „Żuko”. Przed meczem Tomasz Kaczmarek deklarował wiarę w postęp defensywny młodego piłkarza, mówiąc o pracy którą w nią Żukowski wkłada. W Szczecinie jednak byl wyjątkowo zagubiony, ponownie na przestrzeni kilku dni, co daje asumpt do zadawania pytań o sens wystawiania go na prawej obronie.

Pogoń wysyła poważny telegram do reszty stawki – będziemy walczyć o mistrza i mamy sporo w tej walce argumentów. Lechia, jeśli pokusi się o wysłanie swojego, powinna napisać: Mamy problem w obronie STOP. Pogoń pokazała nam miejsce w szeregu i ma dużo silniejszy skład STOP. Nasz trener przegrał pierwszy mecz w lidze, ale wierzymy, że zarządzi umiejętnie kryzysem STOP. To jego druga poważna wpadka odkąd nas objął STOP. Zapominamy o tym, co tu się wydarzyło STOP. Pogoń Szczecin – Lechia Gdańsk 5:1 (2:1)

Bramki: 1:0 Damian Dąbrowski (8-karny), 1:1 Łukasz Zwoliński (27), 2:1 Luka Zahovic (36), 3:1 Luka Zahovic (50-głową), 4:1 Sebastian Kowalczyk (55), 5:1 Michał Kucharczyk (70).

Żółta kartka – Pogoń Szczecin: Jean Carlos Silva, Kamil Grosicki, Mariusz Malec, Sebastian Kowalczyk.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj