Lechia w przeciwieństwie do Jagiellonii nie najlepiej weszła w mecz. Brakowało swobody, lekkości, fantazji i szybkości, czyli tego wszystkiego, co napędza futbol. Jagiellonia do Gdańska przybyła w konkretnym celu – przerwania pasma niepowodzeń.
Pierwsze słowo należało jednak do gospodarzy. Po rzucie rożnym Kopacz główkował, a piłkę z linii bramkowej zdołał wybić Pazdan. To była 5 minuta.
Pół godziny później w olbrzymim zamieszaniu w polu bramkowym Kuciaka piłka trafiła pod nogi Romańczuka, który z 8 metra pokonał Kuciaka.
To zdarzenie dodało motywacji Lechistom, którzy jeszcze przed przerwą zdołali doprowadzić do wyrównania. Bohaterem dwóch historii był w 42 minucie Flavio Paixao. Najpierw sprytnie dał się sfaulować w polu karnym Romańczukowi, a następnie nie dal szans Steinborsowi , pewnie egzekwując „jedenastkę”
Pierwsza połowa zakończyła się sprawiedliwym remisem, Wprawdzie posiadanie w 2/3 dla Lechii, ale piłkarze z Białegostoku oddali dwa razy więcej strzałów na bramkę rywala , dokładnie osiem.
BIEDA LECHII Z BIDĄ
Bohaterem pierwszych minut drugiej połowy był Bartosz Bida. Najpierw ucierpiał odbijając się w polu karnych od Mario Malocy. W 54 minucie otrzymał podanie od Tomasa Pikrila i efektownie , w stylu Zlatana Ibrahimovica, oszukał bramkarza Lechii.
Chwilę potem młodzieżowiec Jagiellonii mógł przesądzić o losach spotkania. Jednak w sytuacji „sam na sam” musiał uznać wyższość Dusana Kuciaka.
TRENER TRACI CIERPLIWOŚĆ
Tomasz Kaczmarek nie mógł dłużej patrzeć na niedomagania w ataku i w charakterystyczny dla siebie sposób, wymienił za jednym razem 1/4 swej drużyny.Odwołał Paixao, Gajosa i Ceesay’a, desygnując do boku Zwolińskiego, Terazzino i Sezonienkę.
Z kolei Ireneusz Mamrot zdjął z boiska Bidę oraz Michała Nalepę, który ostatnimi czasy jako piłkarz Arki doznawał ode Lechii niemal wyłącznie krzywd.
Mimo korzystnego wyniku Jagiellonia nie cofnęła się,a Lechii wciąż brakowało płynności.
GŁOWĄ W SŁUPEK
Punkt mógł uratować Lechii Łukasz Zwoliński. W doliczonym czasie Zwoliński główkował efektownie, ale piłka trafiła w słupek. Potem jeszcze Kopacz strzelał z linii pola karnego pod poprzeczkę, ale znakomicie interweniował Steinbors.
Lechia przegrała pierwszy w tym sezonie mecz na własnym stadionie, gdzie była niepokonana od kwietnia tego roku
Włodzimierz Machnikowski/mm