Koszykarze z Włocławka przybyli do Sopotu mocno zmotywowani po serii czterech porażek z rzędu. Trefl także miał wielką ochotę odreagować dogrywkę przegraną przed niespełna tygodniem ze Śląskiem Wrocław 1:14.
Lepiej weszli w mecz goście. Pierwszą kwartę rozegrali z niewiarygodną skutecznością. Przez siedem i pół minuty ani razu nie spudłowali, trafiając dziewięć na dziewięć z gry, z tego cztery razy z dystansu. W tej sytuacji straty sopocian na poziomie dwucyfrowym nie mogły dziwić. Znakomity mecz rozgrywał Kamil Łączyński, który rzucał, podawał i zbierał, będąc po pierwszej kwarcie liderem wszystkich statystyk. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 34:20 dla Anwilu.
W drugiej kwarcie sytuacja nie uległa zmianie. Po dwóch minutach i otwarciu 8:0 przewaga gości przekroczyła 20 punktów. Jednak nie da się utrzymać skuteczności na poziomie 90 proc. Sopocianie punktowali w miarę równo, a wobec przestojów gości zdołali zmniejszyć straty do 13 punktów. W wyjściowej „piątce” Trefla zobaczyliśmy Angelo Warnera, który w pierwszej połowie odpoczywał zaledwie przez cztery i pół minuty. Po opuszczeniu Mińska Amerykanin odbył z drużyną zaledwie dwa treningi. Dynamiki mu nie brakowało, ale potrzeba czasu na wypracowanie zrozumienia z nowymi kolegami.
W TRZECIEJ KWARCIE WYNIK MECZU NIE BYŁ JESZCZE PRZESĄDZONY
Drugą kwartę Anwil wygrał tylko jednym punktem i po pierwszej połowie prowadził 54:39.
W trzeciej kwarcie uaktywnił się Żiga Dimec. To głównie za sprawą jego skuteczności pod koszem przewaga Anwilu wzrosła do 23 punktów. Potem nastąpiło kolejne samozadowolenie, które pozwoliło Treflowi zdobyć 11 punktów z rzędu i doprowadzić do stanu 58:66. Na parkiecie szalał Yannick Franke, który sam zdobył 13 ze wszystkich 20 punktów zespołu w trzeciej kwarcie wygranej przez sopocian 20:17. Wynik końcowy wciąż pozostawał zatem sprawą otwartą.
WYGRALI KWARTĘ, ALE PRZEGRALI MECZ
W czwartej kwarcie przestój gości i zryw gospodarzy sprawiły, że na trzy minuty przed końcową syreną po rzucie z dystansu Yanicka Franke Anwil prowadził różnicą tylko ośmiu punktów. 100 sekund przed zakończeniem spotkania przy stanie 74:83 z dystansu spudłował Michał Kolenda. Wprawdzie po chwili trafił, ale na doprowadzenie do dogrywki zabrakło już czasu.
Trefl wygrał ostatnią kwartę 23:18, ale przegrał z Anwilem cały mecz 82:89.
Włodzimierz Machnikowski/MarWer