Wielkie emocje, wysoki poziom meczu, niesamowita dogrywka i końcowe zwycięstwo przyjęte aplauzem przez halę Gryfia. Grupa Sierleccy Czarni Słupsk pokonali w sobotę Legię 96:90.
Ach, co to był za mecz! Być może najlepszy Czarnych w tym sezonie we własnej hali. Sposób, w jaki Czarni podnieśli się po bolesnej porażce w Sopocie, musi imponować. W sobotę oglądaliśmy koszykówkę, jaką chciałoby się oglądać zawsze.
LEGIA MA MOC
Pozycja Legii w tabeli nie do końca odzwierciedla moc tego zespołu. Kilka niespodziewanych porażek na początku sezonu i zaangażowanie w rozgrywki pucharowe sprawiły, że czwarty zespół ubiegłego sezonu może ugrać w obecnej rundzie zasadniczej co najwyżej szóste miejsce. Ale po porażce w Słupsku wydaje się raczej zamierzać do miejsca siódmego. Legia jednak nie kalkulowała i ruszyła na słupszczan od pierwszych minut. One zaś potwierdziły, że w zespole warszawskim grają największe gwiazdy ligi. Robert Johnson zdobył w pierwszej kwarcie 10 punktów. Ma on niesamowitą łatwość oddawania rzutów, co w połączeniu z siłą fizyczną i bajeczną – jak na polską ligę – techniką daje obraz gracza wyrastającego ponad poziom ligi. Ale w tym meczu jeszcze lepszy niż Johnson okazał się Raymond Cowels. Trafiał niesamowite wręcz rzuty, do których jeszcze wrócimy. Gdyby Legia wygrała, Cowels byłby bez wątpienie graczem meczu.
No i kapitan Legii Łukasz Koszarek. Wciąż jest graczem, dla którego chce się oglądać polską ligę koszykówki. Osiem asyst, 17 punktów i trzy trójki to dorobek legendy liczącej sobie już 38 lat. Niewiarygodne. Wraz ze wspomnianą dwójką Amerykanów stanowili tego dnia we trójkę poważną siłę rażenia zespołu ze stolicy.
CZARNI MAJĄ ZESPÓŁ
Komplementować zespół warszawski można na wiele sposobów, ale dochodzimy do tego przyjemnego momentu, w którym można napisać, że Czarni Słupsk na te wszystkie atuty znaleźli sposób! Przełom pierwszej i drugiej kwarty przyniósł gospodarzom serię punktową 14:2, co oznaczało odrobienie strat z pierwszej kwarty i pierwsze pewne prowadzenie w tym meczu (30:22). Za chwilę jednak Cowels i Johnson trafili trzy razy z rzędu rzuty trzypunktowe, które były niezwykle trudne do zatrzymania. Mecz się wyrównał. Oglądaliśmy koszykówką dobrą lub bardzo dobrą. Walkę, zaangażowanie, akcje wymagające taktycznej wprawy i indywidualnych umiejętności. Słowem, kwintesencję sportowego widowiska.
Czwarta kwarta, która ostatecznie przyniosła dogrywkę, a ta wygraną Czarnych, była koszykówką już na bardzo wysokim poziomie. Obrona Czarnych znowu funkcjonowała świetnie. Mimo że pod koniec trzeciej kwarty widmo porażki zajrzało gospodarzom w oczy (61:51 dla Legii), gospodarze odrobili straty właśnie doskonałą defensywą. Z niej wychodzi atak, w którym swoje ważne rzuty trzypunktowe potrafił dołożyć Jakub Musiał, a spod kosza punktować Mikołaj Witliński. Jako utalentowany strzelec znów błyszczał Marek Klassen, który w najtrudniejszych momentach był przeciwwagą dla Cowelsa.
APOGEUM WIELKICH EMOCJI
W ostatniej minucie gospodarze objęli prowadzenie 83:78 i wydawało się, że wygrana jest już pewna. Billy Garrett, który tego dnia nie mylił się na linii rzutów osobistych, przestrzelił jeden z nich, ale ważny, przy stanie 84:80. Za chwilę niesamowity Cowels potwierdził swoją klasę. Z ogromnie trudnej pozycji trafił z rogu boiska za trzy punkty będąc przy tym faulowany i tak doprowadził do dogrywki. Palec uciszający publiczność po raz kolejny wylądował na ustach amerykańskiego strzelca wyborowego.
Dogrywka miała swoją odrębną, filmową historię. Znów wydawało się, że Czarni mają wygraną w ręku. Wystarczyło aby przy remisie 90:90, 35 sekund przed końcem, Marcus Lewis trafił rzuty wolne. Przestrzelił oba, by za chwilę dokonać czegoś abstrakcyjnego. Popisując się niebywałym sprytem i refleksem, odebrał piłkę wyprowadzającemu ją Johnsonowi i zdobył punkty, będąc faulowany. Hala eksplodowała. Lewis tym razem nie pomylił się z linii rzutów wolnych i rozstrzygnął mecz. Ta akcja była czwartą stratą Johnsona w dogrywce, a w całym meczu popełnił ich pięć! Nie zdobył też żadnego punktu w doliczonym czasie gry. Lider Legii został zastopowany.
TO BYŁ CZAS LIDERÓW
Obaj trenerzy nie kombinowali za wiele w tym meczu. Podstawowi gracze obu zespołu zagrali 34 minuty lub więcej. Johnson zagrał prawie 40 minut, Cowels 38, a Beau Beech 40 bez 22 sekund. Beech grał jednak świetnie. Wprawdzie trafił swoje ważne trójki na przeciętnej skuteczności, ale jego akcje w obronie był nieocenione. Sytuacja w końcówce meczu, w której trzej z kolei gracze Czarnych: Beech, Klassen i Lewis zanurkowali na poziom parkietu w walce o piłkę, pokazuje zarówno determinację, jak i zaangażowanie. To, co kibice cenią najbardziej.
Oddzielne słowa uznania należą się podkoszowym gospodarzy – Mikołajowi Witlińskiemu i Kalifowi Youngowi. W meczu z Treflem obaj zagrali po prostu słabo, a w sobotę świetnie. 16 punktów i 14 zbiórek (7 w ataku!) Witlińskiego to wyczyn i miało to ogromne znaczenie dla wyniku końcowego. Young świetnie bronił obręcz gospodarzy, przy okazji aplikując rywalom trzy potężne bloki.
Legia, mimo momentami bardzo dobrej gry, wielu atutów, przegrała. Dlaczego? – Moim zdaniem w końcówce nie ustaliśmy Czarnym fizycznie, a są mocni – ocenił po meczu Łukasz Koszarek.
WIELKI POWRÓT CZARNYCH
Ostatni w rundzie zasadniczej mecz Czarnych w hali Gryfia rozstrzygnął wiele istotnych kwestii. Wpadka z Treflem była wypadkiem, kiepską dyspozycją dnia. Zespół szybko odbudował morale, oblicze mentalne i fizycznie. Obrona wciąż jest wizytówką drużyny i kluczowym źródłem jej sukcesów. No i słupszczanie długimi okresami potrafią przeciwko silnemu rywalowi utrzymać poziom gry godny lidera rozgrywek. To świetnie rokuje przed fazą play off.
Do końca rozgrywek zostały słupszczanom trzy wyjazdowe mecze w Toruniu, Stargardzie i Gliwicach. Zwycięstwo w dwóch spotkaniach da im, bez względu na inne wyniki, niewiarygodny wręcz sukces w postaci wygrania rundy zasadniczej. Rzecz, która nie umknie kronikom historii polskiej koszykówki, bo Grupa Sierleccy Czarni Słupsk to debiutujący w ekstraklasie, beniaminek ligi.
Grupa Sierleccy Czarni Słupsk – Legia Warszawa 96:90 kwarty 16:20, 27:19, 16:22, 25:23, d. 12:6
Czarni: Lewis 17(2×3), Klassen 16(4), Witliński 16, Garrett 16(1), Beech 13(2) oraz Musiał 8(2), Young 7, Jankowski 3(1), Słupiński 0
Legia: Johnson 24(4×3), Cowles 24(5), Koszarek 17(3), Wyka 11, Kulka 7(1) oraz Abdur-Rahkman 3, Skifić 2, Kemp 2, Kamiński 0
Krzysztof Nałęcz