To nie był zwykły mecz. Tak naprawdę piłka nożna nie miała żadnego znaczenia. Lechia z Szachtarem zagrały o pokój, zagrały o nadzieję, zagrały też po prostu o pieniądze. Na trybunach usiadło 12620 widzów, na pewno udało się więc zebrać ponad 130 tysięcy złotych.
Gdyby był to zwykły mecz, piłkarze Szachtara mieliby na koszulkach swoje nazwiska, a nie nazwy miast najbardziej zrujnowanych przez rosyjskie wojska. Chodziło o coś znacznie ważniejszego niż sportowa rywalizacja. Widać to było na twarzach piłkarzy, kiedy odśpiewywane były narodowe hymny. Dużo ważniejsze od klubowych herbów na koszulkach było hasło „STOP WAR”.
Gdyby był to zwykły mecz, pewnie nie padłaby piąta bramka. W doliczonym czasie gry na boisku pojawił się 11-letni Dmytro Keda, chłopak z Mariupola. Wpakował piłkę do bramki Antoniego Mikułko, a oklaskiwały go oba zespoły i całe trybuny. To był najpiękniejszy gol. A inne aspekty sportowe? Było ciekawie, bo dwa gole padły już w pierwszym kwadransie. Już w 6. minucie rzut karny sprokurował David Stec, a wykorzystał go Michaiło Mudryk. W 12. ładnym strzałem wyrównał Bassekou Diabate. Wynik już w drugiej połowie po ładnej, dwójkowej akcji, zmienił Mudryk, a w samej końcówce na 2:2 trafił Krystian Okoniewski. Wykorzystał prosty błąd bramkarza, który wypuścił piłkę, i z bliska trafił do siatki. Najpiękniejsza bramka padła chwilę później.
Gdyby był to zwykły mecz, po końcowym gwizdku kibice szybko poszliby do domów. A tym razem było pięknie i wzruszająco. Kiedy zgasły światła, rozbrzmiała muzyka, a trybuny podświetlono w barwach ukraińskiej flagi. To był mecz o coś dużo ważniejszego niż piłka nożna.
Tymoteusz Kobiela