Arka wiosną długo pędziła w świetnym tempie. Szybko odrobiła stratę do Widzewa i była nawet przez moment na drugim miejscu w tabeli. Zespół Ryszarda Tarasiewicza zgubił jednak krok, przegrał drugi mecz z rzędu i dołączył do wyścigu żółwi. W Gdyni Miedź Legnica zwyciężyła 2:0.
Arka źle zaczęła mecz. Dużo było niedokładności, nerwowości, złych decyzji. Spokój panował w zespole Miedzi, która nic już nie musi, ale nie oznaczało to, że goście mecz odpuszczą. Nie musieli dominować czy utrzymywać się przy piłce, ale swoich szans szukali, próbowali odbierać piłkę na połowie Arki i to zaprocentowało bardzo szybko. W 10. minucie stratę na środku boiska zanotował Olaf Kobacki, Miedź jednym podaniem przeniosła akcję pod bramkę Kacpra Krzepisza, Djibril Diaw przegrał pojedynek z Patrykiem Makuchem, a ten spotkojnie umieścił piłkę w siatce, puszczając ją między nogami bramkarza.
Bardzo aktywni w Arce byli wahadłowi, Kobacki i Mateusz Stępień szukali gry, próbowali różnych rozwiązań, ale ich próby strzałów lepiej przemilczeć, dośrodkowania często były niedokładne, a te lepsze marnowali koledzy, głównie Karol Czubak. Napastnik mógł spokojnie skompletować dublet, skończył jednak z zerowym dorobkiem.
MAKUCH PO RAZ DRUGI
Arka przeważała, ale znów dała się zaskoczyć. Jeżeli bramkę strzela napastnik siedzący na murawie, to w defensywie coś poszło w bardzo złym kierunku. A Makuch po raz drugi pokonał Krzepisza właśnie w pozycji siedzącej. Gdynianie przycisnęli, ładne uderzenia oddali choćby Czubak i Diaw, ale Mateusz Abramowicz na linii spisywał się bardzo dobrze.
Przegrała Korona, przegrał Widzew, przegrała też Arka. Gdynianie nie znaleźli sposobu na defensywę Miedzi, sami mieli dziury w tyłach i ponieśli drugą porażkę z rzędu. Wyścig żółwi w Fortuna 1. Lidze trwa.
Tymoteusz Kobiela