Dokładnie 121 dni czekali kibice w Hali Gryfia, by ponownie poczuć zapach ligowej rywalizacji. 21 maja przegrali mecz o brązowy medal, a teraz z odmienionym w połowie składem rozpoczęli sezon derbowym meczem z równie odmienioną Arką. Po pełnym emocji i zaciętości spotkaniu zwyciężyli gospodarze ze Słupska 66:64.
Gryfia była w poprzednim sezonie ważnym pomocnikiem w procesie budowy serii zwycięstw. W domu Grupa Sierleccy Czarni wygrali 13 z 15 meczów sezonu zasadniczego, ale przegrali aż 3 w fazie play-off. Niezależnie od końcowych poczynać, komukolwiek przyjdzie przyjechać do Słupska, nie będzie łatwo wywieźć kompletu punktów.
Arka przyjechała do Słupska z nowym sponsorem tytularnym, firmą Suzuki, oraz z nowym zestawem graczy – wracającym do Gdyni Jamesem Florencem, oraz zwerbowanymi zza granicy Amerykanami – rzucającym Jordanem Harrisem i silnym skrzydłowym Treyem Wadem. Ale to nie oni, a stara gwardia dobrze zaczęła mecz. Za zdobywanie punktów w Arce odpowiadali Florence i Musić, których Krzysztof Szubarga zmieścił w jednym momencie na parkiecie. Goście prowadzili 12:6, oraz po pierwszej kwarcie 14:9. W tej części dla Czarnych punktował w zasadzie tylko rewelacyjny Mikołaj Witliński, jego koledzy z obwodu pudłowali na potęgę.
SZUBI JAK URLEP
Gra wyrównała się w drugiej kwarcie, nieco przebudzili się obwodowi gracze Czarnych, których ewidentnie sparaliżował tumult i atmosfera pierwszych minut. Trafiać z dystansu zaczął Diante Watkins, o którym w kuluarach krążą bardzo dobre opinie, a coraz więcej zastrzeżeń do gry swoich zawodników miał trener gdynian Krzysztof Szubarga. Jego bardzo zdecydowane, impulsywne reakcje, dowodziły emocjom, jakie towarzyszyły przy okazji ligowego debiutu w roli szkoleniowca. Szubi miał mnóstwo uwag nie tylko do strofowanego raz po raz Adriana Boguckiego, ale także byłych kolegów z zespołu – Bartłomieja Wołoszyna i Adama Hrycaniuka. Reakcje trenera przypominały „najgorętsze” emocje Andreia Urlepa z dawnych lat. Czarni wygrali drugą kwartę 24:13 i wyszli na 7-punktowe prowadzenie schodząc do szatni.
W trzeciej kwarcie trwał napór gospodarzy, którzy gdyby nie słabsza końcówka tej odsłony, odskoczyliby na bezpieczne kilkanaście punktów. W pewnym momencie było już 40:29, a później 50:39, gdy wybrzmiewała syrena Czarni prowadzili 12-punktami. W końcówce jednak roztrwonili przewagę, goście w 3 minuty ostatniej kwarty zdążyli zniwelować przewagę do 5-punktów, by w jej połowie mieć już tylko punkt straty. W samej końcówce wielkie emocje – Arka miała piłkę na zwycięstwo, jednak brakowało jej pomyslu, jak wyprowadzić na pozycję rzutową Jamesa Florence’a. Goście zmarnowali przysługujące im 19 sekund, oddając rzut rozpaczy – nieprzygotowany i niecelny, stemplujący ostatecznie wygraną podopiecznych Mantasa Cesnauskisa.
Grupa Sierleccy Czarni pokonali Suzuki Arkę Gdynia 66:64 (9:14, 24:13, 23:17, 10:20)
Czarni: Witliński 23, Watkins 13, Dileo 7;
Arka: Harris 19, Musić 15, Florence 13