Mundialowy poranek Radia Gdańsk. Gośćmi Marcin Kaczmarek, Michał Globisz i Szymon Borczuch

(Fot. EPA/Georgi Licovski)

Choć Polska przegrała ostatni mecz fazy grupowej piłkarskich mistrzostw świata przeciw Argentynie, to po 36 latach znowu awansowała do fazy pucharowej. Z tej okazji w Radiu Gdańsk zorganizowaliśmy mundialowy poranek. Włodzimierz Machnikowski i Tomasz Galiński rozmawiali m.in. z trenerami Michałem Globiszem i Marcinem Kaczmarkiem oraz – łącząc się z Katarem – z dziennikarzem TVP Szymonem Borczuchem. Nie zabrakło także opinii słuchaczy.

Zespół Czesława Michniewicza osiągnął to, czego nie udało się osiągnąć od 1986 roku. Biało-czerwoni celebrują awans do 1/8 finału, choć nie brakuje krytycznych ocen stylu, w jakim udało się to osiągnąć. W niedzielę o godz. 16:00 podopieczni Czesława Michniewicza zagrają przeciwko Francji. Jak dotychczasową grę reprezentacji Polski oceniają dziennikarze i eksperci? Słuchajcie dziś od rana Radia Gdańsk.

Przed godz. 8:00 Włodzimierz Machnikowski połączył się z Katarem, by porozmawiać z Szymonem Borczuchem, dziennikarzem TVP, w przeszłości związanym z Radiem Gdańsk. O godz. 8:15 naszym gościem był trener Lechii Gdańsk Marcin Kaczmarek, a o godz. 8:45 swoją opinią podzielił się Michał Globisz, szkoleniowiec, który w 2001 roku z kadrą U-18 sięgnął po mistrzostwo Europy.

Rozmowy urozmaica także muzyka znana z piłkarskich stadionów. Na antenie możemy usłyszeć m.in. „Seven Nations Army” grupy The White Stripes czy „Marię” Scootera.

MACHNIKOWSKI: ZESZLIŚMY PONIŻEJ PROGU ESTETYKI

Włodzimierz Machnikowski od samego rana nie ukrywał, że w jego opiniach będzie dominowało narzekanie. – To jest żałosne, jeżeli musimy liczyć gole, a nie żółte kartki. Jest dolny próg kanonów estetycznych i my wczoraj zeszliśmy poniżej tego progu. Ale żeby to nie było bardzo polskie, będziemy się radowali z tego, że pierwszy raz od 36 lat znów zagramy w kolejnym etapie mistrzostw. Przypomnę, że w 1986 roku zaczęło się podobnie – od 0:0 z Marokiem. Później wygraliśmy 1:0 z Portugalią, a później Anglicy się po nas przejechali i uratowało nas Maroko, wygrywając z Portugalią. Lepszym bilansem z trzecich miejsc awansowaliśmy dalej. W tym drugim etapie przegraliśmy z Brazylią 0:4 – przypominał dziennikarz sportowy Radia Gdańsk.

BORCZUCH: TRZEBA ODDZIELIĆ SAM MECZ I FAKT AWANSU

– Czułem to, co wszyscy Polacy – gigantyczne nerwy. Nie pamiętam meczu reprezentacji Polski, podczas którego tak bym się denerwował i który by mi się tak bardzo dłużył. Patrzenie na zegar i odkrywanie, że nie minęło od poprzedniego zerknięcia dziesięć minut, a dwie, było bardzo dokuczliwe. To były męki, nie ma się co oszukiwać. To nie wyglądało nawet w 5-10 proc. tak, jak planował to Czesław Michniewicz, jak my wszyscy sobie wyobrażaliśmy. Nikt nie zakładał tego, że będziemy walczyli z Argentyńczykami jak równy z równym i że dojdzie do wymiany ciosów, ale to, jak Polacy dali się zepchnąć, stłamsić, na pewno dobrego wrażenia robić nie mogło i te emocje najlepsze nie były. Trzeba oddzielić jednak sam mecz i fakt awansu. To jest sprawa ważna. Za mojego świadomego życia nie przeżywałem awansu Polski z grupy. W 1986 roku miałem sześć lat, pamiętam, że z tego awansu się cieszono, ale też nie brakowało narzekania na grę reprezentacji Polski – wspominał Szymon Borczuch.

Posłuchaj całej rozmowy z dziennikarzem TVP, prosto z Kataru:

KACZMAREK: POWINNIŚMY WIĘCEJ OD SIEBIE WYMAGAĆ

– Mamy bramkarza klasy światowej, który we wczorajszym meczu zaprezentował najwyższy poziom. Doceniam awans po 36 latach do kolejnej rundy mundialu, co jest wartością samą w sobie. Natomiast nie ma co zaklinać rzeczywistości, ten mecz chyba nikomu nie podobał się, jeżeli chodzi o samą grę, o sposób funkcjonowania naszej reprezentacji. Na szczęście dwa poprzednie spotkania dały nam możliwość i nadzieję na to, żeby wyjść z tej grupy. Mieliśmy też sporo szczęścia, bo pamiętamy, co działo się w meczu równoległym. Sami zawodnicy podkreślali, że to spotkanie nie było dobre w ich wykonaniu. Graliśmy z Argentyną, jednym z głównych kandydatów do triumfu w mundialu, ale wydaje się, że mamy na tyle dobrych piłkarzy, jeśli chodzi o umiejętności indywidualne, że powinniśmy przynajmniej oddać celny strzał na bramkę w takim meczu. Tego nie było i to jest bolesne dla całej polskiej piłki. Ale cieszmy się, bo sam awans jest sukcesem – zaznaczał Marcin Kaczmarek, trener Lechii Gdańsk.

– Liczę, że z Francją będzie to zupełnie inny mecz. To drużyna na podobnym albo nawet wyższym poziomie niż Argentyna, to obrońca tytułu, zespół pełen zawodników z najwyższego światowego poziomu. Z Argentyną zagraliśmy jednak bardzo spętani, bo zdawaliśmy sobie sprawę, jak to jest ważne dla całej polskiej piłki. Spotkanie z Francją może być deserem, możemy zrobić więcej na boisku, zaprezentować więcej atutów ofensywnych, o ile Francuzi nam na to pozwolą. Mając takich zawodników jak Lewandowski czy Zieliński, jesteśmy w stanie prezentować się na boisku lepiej w ofensywie. Nie wiem, czy na następnym mundialu będziemy mieli piłkarzy, którzy na co dzień grają w Barcelonie, Juventusie, Romie czy Napoli i odgrywają tam kluczowe role. Powinniśmy więcej od siebie wymagać. Nie mamy nic do stracenia. Powinniśmy zagrać troszeczkę odważniej. Zawodnicy w wypowiedziach pomeczowych dali nam do zrozumienia, że tak to będzie wyglądać. Mają trochę czasu, by się zregenerować, przeanalizować mecz z Argentyną, by z Francją pokazać kawał dobrej piłki. Ten mecz będziemy wszyscy pamiętać – stwierdził Kaczmarek. – To byłaby olbrzymia niespodzianka, gdybyśmy wyeliminowali Francuzów, ale sensacje na tym mundialu się już zdarzały. Bądźmy dobrej myśli – apelował.

Posłuchaj całej rozmowy z trenerem Lechii Gdańsk:

GLOBISZ: CEL UŚWIĘCA ŚRODKI

– To był szalony mecz, szkoda, że skierowany tylko do jednej bramki. Emocje były nieprawdopodobne, bo trzeba było cały czas śledzić też drugie spotkanie. Skończyło się szczęśliwie, jest sukces, ale mam ambiwalentne wrażenia. Wprawdzie po 36 latach awansowaliśmy do fazy pucharowej, musimy się z tego cieszyć, osiągnęliśmy sukces, cel, który był postawiony przed trenerem Michniewiczem. Nie możemy się jednak cieszyć z przebiegu spotkania i tego, co zaprezentowali nasi zawodnicy w meczu z Argentyną. Zagraliśmy bardzo słabo, wręcz fatalnie, zostaliśmy zdominowani. 24 strzały na naszą bramkę, 13 celnych, a my nie oddaliśmy ani jednego celnego uderzenia. Różnica była kolosalna, we wszystkich elementach piłkarskich – taktyki, cech motorycznych, kultury gry, a przede wszystkim zaawansowania technicznego. Baliśmy się zaatakować, byliśmy przestraszeni i mieliśmy bardzo dużo szczęścia. To był mecz pomiędzy Szczęsnym a zespołem Argentyny. Równie dobrze mogło być 4:0 albo 5:0, ale obrony naszego bramkarza były rewelacyjne. Drugie nasze szczęście to fakt, że Argentyna prowadząc 2:0 kontrolowała zupełnie mecz i nie była zainteresowana strzeleniem trzeciej bramki. Gdyby chciała ją strzelić, zrobiłaby to. Tak jak w życiu – coś za coś. Cel uświęca środki. Wyszliśmy z grupy, to jest nasz sukces i należy się z tego cieszyć. Zawsze pozostanie to „ale”. Malkontenci będą mówili o stylu gry, bo ten był brzydki, ale cel został osiągnięty. Kibice będą się zastanawiać, czy lepiej grać pięknie, a przegrywać, czy grać brzydko, a wygrywać. Myślę, że gdybyśmy w meczu z Argentyną chcieli zagrać bardzo ofensywnie, piłek do bramki Szczęsnego wpadłoby więcej – ocenił Michał Globisz.

Posłuchaj całej rozmowy z trenerem młodzieżowych mistrzów i wicemistrzów Europy:

mrud

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj