Zwieńczenie pięknej kariery lub kolejne lata panowania. Czas na wielki finał mistrzostw świata

(Fot. Flickr/Daniel)

32 reprezentacje, 62 mecze, emocje, sensacje i wielkie pożegnania. To wszystko prowadziło do tego, co czeka nas w niedzielę, 18 grudnia. W wielkim finale mistrzostw świata w Katarze naprzeciw siebie staną reprezentacje Francji oraz Argentyny.

Ostatni raz mistrzostwo świata obronione zostało przez Brazylię w 1962 roku. Po 60 latach historia może zapisać się na nowo, a dokonać tego mogą Francuzi. „Trójkolorowi” w pięknym stylu zdobyli mistrzostwo świata w 2018 roku. W Katarze udowodnili, że nie był to przypadek oraz że po czterech latach ta drużyna nadal jest co najmniej na tym samym poziomie.

NOWA I STARA LEGENDA

23-letni Kylian Mbappe idzie śladami legendarnego Pele, który jako jedyny w historii zdobył trzy mistrzostwa świata. Zwycięstwo z Argentyną otworzyłoby przed młodym Francuzem furtkę do pobicia rekordu. Aktualnie razem z Messim mają po pięć goli, najwięcej spośród wszystkich piłkarzy, więc mecz ten może wyłonić nie tylko mistrza świata, ale również króla strzelców turnieju w Katarze.

Dla Lionela Messiego są to ostatnie mistrzostwa świata, a co za tym idzie, ostatnia szansa na triumf w najbardziej prestiżowym piłkarskim turnieju. Mundialowe złoto nadal pozostaje jedynym osiągnięciem, którego Argentyńczyk nie zdobył podczas swojej kariery.

DRUŻYNY BARDZO DOBRZE NAM ZNANE

W finale mistrzostw świata spotykają się jedyne drużyny, które pokonały podczas mundialu Polskę. Można mówić o pechu, który sprawił, że na swojej drodze wylosowaliśmy najlepsze drużyny świata.

Z Argentyńczykami przegraliśmy w fazie grupowej w meczu, który miał wyłonić tych, którzy fazę grupową ukończą na 1. miejscu. Sam mecz był jednak „rollercoasterem” emocji, a w trakcie jego trwania oraz równolegle przebiegającego spotkania między Meksykiem a Arabią Saudyjską ważyły się losy naszego awansu. W grze z Lionelem Messim i spółką byliśmy bezradni, a fakt, że przegraliśmy „tylko” 2:0, był najniższym wymiarem kary.

W meczu z Francją graliśmy o niebo lepiej. Byliśmy w stanie stwarzać groźne sytuacje, a czasem nawet grać pod nasze dyktando. Wynik 3:1 był zobrazowaniem tego, że zwycięstwo są w stanie ugrać indywidualności. Genialny Mbappe potrafił stworzyć sytuacje „z niczego” i trafić do bramki Wojtka Szczęsnego dwa razy. Trzeba mieć jednak na uwadze, że była to zupełnie inaczej grająca reprezentacji Polski. Z Francją graliśmy bez kompleksu i tworzyliśmy ofensywne akcje, a w meczu z Argentyną biało-czerwoni byli zachowawczy i nieczęsto opuszczali własną połowę.

KTO FAWORYTEM?

Porównując formę obu drużyn, trudno wskazać faworyta. Obie drabinki były na podobnym poziomie trudności, choć na korzyść Francji przemawia wyeliminowanie świetnie grających Anglików. Odpowiednikiem Anglii w drodze do finału Argentyny może być Holandia, z którą reprezentanci Ameryki Południowej rozprawili się dopiero po rzutach karnych.

Obie drużyny zaliczyły po jednej porażce w fazie grupowej. Okoliczności tych przegranych były jednak zupełnie inne. Argentyńczycy rozpoczęli mundial od sensacyjnej porażki 1:2 z Arabią Saudyjską. Był to falstart, który zszokował cały piłkarski świat. Francuzi też zaliczyli jedną wpadkę, przegrywając z Tunezją 0:1 na koniec fazy grupowej, jednak mieli już wówczas pewny awans i zagrali w rezerwowym składzie.

 

 

Argentyna – Francja (16:00)

jk/PAP

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj