W Arce od dłuższego czasu w kółko grana jest ta sama płyta. Z niemal perfekcyjną konsekwencją gdynianie powtarzają to, co przeżywali już wielokrotnie. Rozczarowujące mecze w Gdyni, nieskuteczność, łatwo i naiwnie tracone bramki, słaba forma rezerwowych. Mecz z Ruchem Chorzów w ten scenariusz wpisał się idealnie. Każdy punkt został odhaczony, a żółto-niebiescy zasłużenie przegrali 0:2.
Ogólny obraz meczu był nawet przyzwoity. Arka długo utrzymywała się przy piłce, momentami miała ponad 70% posiadania, Ruch w tym kontekście był biedny. Ale co z tego, jeżeli gdynianie wymieniali podanie za podaniem, a chorzowianom wystarczyło jedno, z autu, by pokonać Kacpra Krzepisza. Tomasz Wójtowicz piłkę przyjął, poprawił i z dystansu zaskoczył bramkarza. Ryszard Wieczorek przyznał po meczu, że przyczyny co prawda nie zna, ale Krzepisz zareagował zbyt późno.
Od 7. minuty gospodarze byli więc na debecie. Dość szybko się jednak otrząsnęli i po kwadransie mocno przycisnęli rywali. Świetnie spisywał się jednak Jakub Bielecki. Nawet, kiedy wydawało się, że musi skapitulować, cudem ratował swój zespół nogą. Nie znalazł na niego sposobu ani Omran Haydary, ani bliski kolejnej cudownej bramki Sebastian Milewski, ani rewelacyjny w kwietniu Karol Czubak, który zanotował już trzeci mecz bez gola.
DRUGI CIOS DO SZATNI
Arka nie wykorzystała swojego momentum, a w końcówce pierwszej połowy straciła głowę, a chwilę później bramkę. Gdynianie za mocno się odsłonili, a Ruch zabójczo to wykorzystał. Ruszył szybkim kontratakiem prawą stroną, a świetne dogranie Kacpra Michalskiego wykończył Daniel Szczepan. 0:2, Arka była na deskach.
Druga część meczu przebiegała zgodnie z doskonale znanym scenariuszem. Goście się bronili, Arka próbowała naciskać. W ataku pozycyjnym wyglądała co najwyżej średnio, ale kilka okazji stworzyła. Wieczorek wyliczał po meczu statystyki, jego drużyna miała 22 sytuacje bramkowe. Żadnej nie potrafiła spieniężyć.
Ruch zagrał dojrzale, miał szczęście i zwyczajnie nie spanikował. Arka znów zawodzi i baraże stają się coraz mniej realną wizją.
Arka Gdynia – Ruch Chorzów 0:2
Tymoteusz Kobiela