Hiszpan ma być liderem Lechii. Ekspert o Luisie Fernandezie: w lidze było na niego polowanie.

(fot. mat. pras. Lechii Gdańsk)

Ma być liderem i twarzą nowego projektu. Kimś, kto Lechię zaprowadzi do ekstraklasy. Centralną postacią drużyny. Luis Fernandez jest nadzieją biało-zielonych na lepsze jutro i szybki powrót do ekstraklasy. – W Wiśle był prawdziwym liderem, a nie tylko zawodnikiem na „dobrą pogodę” – mówi Radiu Gdańsk doskonale znający krakowską piłkę ekspert Canal+ Michał Trela.

Liczby. To pierwsze, co robi wrażenie w przypadku Luisa Fernandeza. 20 goli i 7 asyst to wynik fenomenalny. A trzeba pamiętać, że Wisła Kraków jesienią miała w lidze ogromne problemy. Hiszpan zapracował mimo to na połowę swojego dorobku bramkowego, choć pięciokrotnie trafiał z rzutów karnych.

– On się bardzo wpasował w krakowski zespół i całą Wisłę. Jako jeden z nielicznych zagranicznych piłkarzy nie odszedł po spadku, chociaż zdążył już pokazać duże możliwości na boiskach ekstraklasy i chętnych nie brakowało – mówi Michał Trela, ekspert Canal+ świetnie znający krakowskie realia. – Oczywiście, wpływ na jego decyzję miał też fakt, że jego kontrakt był bardzo dobry, ale mówiło się, że Fernandez rzeczywiście poczuwał się do odpowiedzialności, żeby wprowadzić Wisłę do ekstraklasy. I naprawdę robił wszystko, żeby tak się stało. Był liderem tego zespołu, a nie tylko zawodnikiem na „dobrą pogodę”. Potrafił ciągnąć zespół nawet wtedy, kiedy nie wyglądało to najlepiej. O jego poprzednim sezonie można wypowiadać się właściwie w samych superlatywach – dodaje.

GORĄCA POŁUDNIOWA KREW

Warto zaznaczyć, że świetne występy Fernandeza w Fortuna 1 Lidze nie były przed sezonem sprawą oczywistą. W Wiśle zdołał pokazać się w PKO BP Ekstraklasie, ale jedna w rundzie zdobył łącznie trzy gole. Były też problemy związane z jego charakterem i to potwierdziło się w kolejnej rundzie.

– Miał trudno na pierwszoligowych boiskach, bo w wielu meczach odbywało się na niego polowanie. Wiadomo było, że jeżeli chce się urwać Wiśle punkty, trzeba go wyłączyć. I próbowano wszelkich sposobów, więc nie miał łatwo. Był moment jesienią, kiedy trochę się zagotował i dostał czerwoną kartkę. Na to trzeba uważać, bo jeszcze w ekstraklasie miał epizod, w którym po jednym ze starć opluł rywala i został zdyskwalifikowany na kilka meczów. Południowa krew czasem się w nim grzała – przyznaje Trela.

– Wydaje się jednak, że potrafił jakoś to okiełznać i zbyt często nie wybuchał, biorąc pod uwagę to, jak był traktowany. Spodziewam się po nim bardzo wiele, jestem przekonany, że to jest świetny transfer, ale zastanawiam się, kto jeszcze będzie grał w tej drużynie. Na razie jest największa gwiazda ligi, ale piłkarskie otoczenie Hiszpana budzi trochę wątpliwości – dodaje ekspert. Trudno z tym dyskutować. Lechii brakuje kilku zawodników do pierwszego składu, a jeżeli myśleć będziemy nie tylko o najbardziej palących potrzebach, to nawet kilkunastu piłkarzy.

Posłuchaj rozmowy z Michałem Trelą:

Fernandeza warto odpowiednio obudować. Stworzyć warunki, które pozwolą w pełni wykorzystać jego możliwości. Zapewnić mu komfort. – Nie jest to ani klasyczna 9, ani klasyczna 10. Określiłbym go jako 9,5. Jako jedyny wysunięty napastnik nie wyglądał dobrze. Nie jest kimś, kto będzie grał tyłem do bramki i okładał się z obrońcami. Warto go od tych obowiązków uwalniać – podkreśla Trela.

– Z drugiej strony, jest bardzo groźny w polu karnym, więc ustawianie go w tłoku, żeby rozgrywał, też nie jest optymalnym rozwiązaniem. Dobrze wyglądało to w Wiśle, kiedy grał w parze z klasycznym lisem pola karnego Angelem Rodado. Złapali nić porozumienia i to sprawiało, że Fernandez mógł krążyć tam, gdzie chciał i widział potrzebę. Miał za sobą ochroniarzy, typowo defensywnie nastawionych środkowych pomocników, którzy pracowali na niego. Miał otoczenie, które brało na siebie fizyczne pojedynki, a on mógł błyszczeć i to robił. Taki zawodnik za wolność musi odpłacić liczbami. Hiszpan miał wiele asyst i bramek. W pełni się to Wiśle opłaciło – tłumaczy.

Aby zrealizować taki plan, trzeba mieć jednak odpowiednich zawodników. Lechii nie brakuje piłkarzy w środku pola, ale na właściwie każdej z pozostałych pozycji już tak. Do rozpoczęcia sezonu pozostał tydzień.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj