Biało-zielona rodzina na zgrupowaniu przed Euro. Byli Lechiści siłą probierzowej kadry

Paweł Dawidowicz i Kacper Urbański podczas konferencji prasowej w Warszawie (Fot. PAP/Piotr Nowak)

Na zgrupowaniu piłkarskiej reprezentacji Polski aż roi się od byłych Lechistów. Po dowołaniu do kadry Jakuba Kałuzińskiego, w 30-osobowej grupie jest aż pięciu byłych zawodników biało-zielonych i czterech klubowych wychowanków. – Lechia zawsze będzie w moim sercu, jestem gdańszczaninem, tam się urodziłem, pamiętam debiuty starszych ode mnie Dawidowicza i Frankowskiego w Lechii – mówił na konferencji prasowej reprezentacji Polski Kacper Urbański.

Talentem był od najmłodszych lat, bo i z piłką nie rozstawał się od małego. Powoływany do krajowych reprezentacji U15 i U16 dojrzewał na tyle szybko, że już w wieku 15 lat 3 miesięcy i 14 dni został najmłodszym w historii Lechii debiutantem w pierwszej drużynie, w przegranym 0:3 meczu z Rakowem Częstochowa. Rok później miał już za sobą debiut we włoskiej Serie A w barwach Bolonii przeciwko Genoi, wprowadzony do gry przez nieżyjącego już byłego legendarnego serbskiego piłkarza, a później trenera Sinisę Mihailovicia. Dziś Urbański ma za sobą już 24 występy w Serie A, jest chwalony, choć nadal nie można powiedzieć, że jest piłkarzem pierwszego wyboru w swojej drużynie (9 meczów od pierwszej minuty).

„DŁUGI” UŚMIECHNIĘTY, AMBITNY

– Chciałem pogratulować Lechii, bo liczyłem na to, że wejdzie do Ekstraklasy, oglądałem ostatni mecz. Będę chciał po zakończeniu kariery mieszkać w Gdańsku, czuję się tam fajnie, jak mam okazję to chodzę też na mecze. Tak, Lechia jest w moim sercu – zadeklarował Paweł Dawidowicz na środowej konferencji reprezentacji Polski. To bardzo ciekawe słowa piłkarza, który z wielką pokusą opuszczał Polskę latem 2014 roku. Do Gdańska trafił w 2011 roku z Ostródy. Wysoki, mierzący 190 cm wzrostu, obrońca z charakterystyczną, długą szyją. Od początku przejawiał mentalność zdobywcy, planując przebić się do składu Lechii. Stało się tak w 2013 roku za panowania w Gdańsku trenera… Michała Probierza. To właśnie ten szkoleniowiec postanowił uwierzyć w młodego, 18-letniego chłopaka, dając mu miejsce w składzie kosztem weterana środka pola – Łukasza Surmy. Po latach jego ustawienie na boisku uległo modyfikacji. Był testowany w różnych wariantach gry, zwiedził Niemcy, Portugalię, by od 2019 roku znaleźć swoje miejsce w Hellasie Werona. Z klubem tym utrzymał się w Serie A w tym sezonie. Gdy omijają go kontuzje, jest podstawowym środkowym obrońcą Hellasu.

FRANEK ŁOWCA DRYBLINGU

Przemysław Frankowski tak jak Kacper Urbański urodził się w Gdańsku. W przeciwieństwie do swojego młodszego krajana, ma już za sobą lata bardzo dobrej kariery. Zaczynał ją jednak w Lechii na przełomie 2011 i 2012 roku. Wypatrzony z młodzieżowej Ekstraklasy i drugiej drużyny rezerw przebojem wdarł się do pierwszego składu biało-zielonych. Debiutował w pierwszym zespole w trakcie sezonu 12/13 za trenera Bogusława Kaczmarka. Dwa miesiące później popularny „Bobo” został zwolniony, a w jego miejsce zatrudniono… obecnego selekcjonera Michała Probierza. Przez dwa lata był ważną postacią Lechii, klub z „Frankiem” w składzie zajął 8. miejsce (8 meczów), a rok później 4. pozycję w tabeli Ekstraklasy, przegrywając europejskie puchary o zaledwie dwa punkty z Ruchem Chorzów (33 mecze, 21 w pierwszym składzie). W następnym sezonie zachwycał już w Jagiellonii, a Duma Podlasia wywalczyła wtedy brąz i europejskie puchary. Dziś Frankowski jest gwiazdą RC Lens, grał wielkie mecze w Lidze Mistrzów przeciwko Arsenalowi, Sevilli i PSV Eindhoven, strzelając w nich gola i dokładając dwie asysty. A zaczęło się przy Szarej w Gdańsku, w rodzinnych gierkach z braćmi Mateuszem i Sebastianem.

MAŁY URÓSŁ, PIŁKARSKO TEŻ

Jakub Kałuziński naprawdę wyglądał niezbyt poważnie. Niziutki, nieprzystający do kolegów, wyróżniał się na murawie mikrymi warunkami fizycznymi. Dlatego też przezywano go „małym”. Szczęśliwie uzyskawszy pełnoletniość wyrósł do przyzwoitych 182 centymetrów, czego mogliśmy doświadczyć, kiedy odwiedzał nas w siedzibie Radia Gdańsk. Opowiadał wówczas o roli taty – mentora, pomocnika, przyjaciela, który pomagał adaptować się w bezduszności piłkarskich realiów. Doświadczył ich namacalnie za panowania Adama Mandziary i Pawła Żelema, kiedy w styczniu 2023 nie pojechał na obóz z Lechią, „bo był za słaby”. To była żenująca Lechia, zmieniająca trenerów, dająca się ogrywać, depcząca swoich wychowanków, ostatecznie spadająca z ligi z trenerem-anonimem zza granicy, który nie wiedział na co się pisze. Skończyło się więc jak musiało, „Kałuża” opuścił Lechię, przeniósł się do Turcji, w Antalyasporze gra wszystko –  dosłownie – od deski do deski. 31 meczów, 25 w pierwszej jedenastce, ostatnie 13 meczów bez choćby minuty odpoczynku na ławce rezerwowych.

HISTORIA TO ZNA

Lechia ma zatem swoich reprezentantów, a przecież jest także inny jej były zawodnik – Adam Buksa czy będący w sztabie Probierza Sebastian Mila. Aż przypominają się lata, kiedy Peszkę, Milę, Wojtkowiaka, Wawrzyniaka regularnie zapraszano do reprezentacyjnych bram, z tym wyjątkiem od dzisiejszych czasów, że byli to aktualni Lechiści. Klub był jednak w zupełnie innym miejscu sportowym, walcząc o najwyższe ligowe cele. Teraz, po powrocie do Ekstraklasy, można tylko z optymizmem czekać na powtórkę tamtych lat.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj