Pilna potrzeba powrotu i zaskakująca decyzja Watsona. AMW Arka z nowym-starym zawodnikiem

fot. Wojciech Figurski/plk.pl

W obliczu kontuzji Łukasza Kolendy AMW Arka Gdynia musiała wyciągnąć rękę do zwolnionego przed kilkoma dniami Amerykanina Jordana Watsona. Zawodnik był już w Stanach Zjednoczonych, ale po krótkich namowach zdecydował się wrócić do Polski i pomóc zespołowi w walce o utrzymanie w lidze.

Watson zawodził w tym sezonie, a czarę goryczy przelał poniedziałkowy, świąteczny mecz z Anwilem Włocławek, w którym – podczas kolejnej rozczarowującej postawy – zawodnik w jego trakcie został odesłany do szatni przez trenera Nikolę Vasileva. Następnego dnia nastąpiła decyzja o rozstaniu z Amerykanem, który notował bardzo słabe występy i statystyki na poziomie 5,6 punktu przy 17 minutach spędzonych na parkiecie. 29-latek wsiadł w samolot do Stanów Zjednoczonych i chyba sam nie przypuszczał, że tydzień później przyjdzie mu zagrać mecz przeciwko Legii Warszawa.

Łukasz Kolenda – podstawowy rozgrywający zespołu – odniósł kontuzję w meczu w Toruniu i w Gdyni pilnie potrzebowano zawodnika kozłującego. – Wszyscy widzieli, jak wyglądał w tym sezonie Jordan. Muszę jednak wejść trochę w obronę zawodnika, bo to niekoniecznie jest w 100 proc. jego wina. Pamiętajmy, że w tym sezonie na pozycjach obwodowych 1 i 2 mamy tak naprawdę najlepszych zawodników, czyli Łukasza Kolendę i Nemanję Nenadicia, i on miał być trzecią opcją. Jego charakter nie do końca pasował, by być trzecią opcją. On zawsze grał z piłką, był takim jak to się w Stanach mówi, go-to guyem i tutaj nie odnalazł się do końca – tłumaczy nam Bartłomiej Wołoszyn, prezes AMW Arki i jej były zawodnik.

BŁYSKAWICZNA DECYZJA

Watson w czwartek poleciał do Stanów Zjednoczonych, ale klub stanął pod ścianą i postanowił sprowadzić zawodnika z powrotem do Polski. – Został nam sam Nemanja Nenadić na pozycji numer jeden, więc od razu zadzwoniłem do agenta Jordana Watsona. Ten wykazał się zrozumieniem, odezwał się do Jordana, zawodnik bez problemu wyraził chęć powrotu. Doszliśmy do wspólnej konkluzji, że on tu przychodzi na trzy mecze. Chce zrobić – w jego mniemaniu – niedokończoną robotę. To świadczy o jego profesjonalizmie, że mimo niezbyt udanego epizodu, chce pomóc zespołowi w walce u utrzymanie. Ukłony dla Jordana, że nie przeciągał tej sytuacji, sprawę załatwiliśmy telefonicznie w 2-3 godziny – ocenia prezes Wołoszyn.

DJORDJEVIĆ INDYWIDUALNIE

W AMW Arce trwa walka z czasem, bo nie w pełni zdrowia jest także podkoszowy lider drużyny Stefan Djordjević. Zawodnik z Serbii deklaruje chęć pomocy zespołowi za wszelką cenę, nawet przy niepełnej sprawności, ale na razie w Gdyni nie zakładają jego gotowości przeciwko Legii i Górnikowi. Jest natomiast szansa na występ przeciwko GTK w ostatnim meczu fazy zasadniczej rozgrywek. – Ze Stefanem sytuacja jest bardzo rozwojowa. Ma problem z łydką, czuje się coraz lepiej, ale jeszcze nie na tyle, żeby wejść do zespołu w grach z kontaktem, więc trenuje indywidualnie – wyjaśnił prezes Wołoszyn.

AMW Arka jest obok PGE Spójni Stargard i MKS-u Dąbrowa Górnicza w najgorszej sytuacji w lidze. Te trzy zespoły mają bilans 9 zwycięstw i 18 porażek. Z ligi spadnie ostatnia drużyna tabeli.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj